O Hope można by powiedzieć, że to twarda babka. Kariera w armii była dla niej jedynym wyborem i spełnieniem życiowych aspiracji ojca.
Ostatnia misja i jedna zasadzka wroga zmieniły wszystko. Stawienie czoła tragedii okazuje się dla żołnierki trudniejsze niż udział w walkach.
Teraz Hope musi na nowo poukładać swój świat. Aby wypełnić ostatnią wolę zawartą w pewnym testamencie, wyjeżdża do Pilot Point w Teksasie. Sąsiadem Hope jest Jax, tajemniczy mężczyzna, mieszkający na ranczu obok. Mimo sprzecznych uczuć Hope odkrywa, że jest w nim coś bardzo pociągającego?
Gdy na drodze Hope staje Hattie, dziewczyna potwornie skrzywdzona przez życie, los obu zostaje naznaczony widmem zemsty. Była żołnierka będzie musiała zmierzyć się z nowym niebezpieczeństwem, choć demony przeszłości wciąż prześladują ją co noc. Czy Jax będzie w stanie uratować swoją sąsiadkę? Co się wydarzy, gdy do jej życia wróci Ian, były dowódca i kochanek?
Czy Hope ostatecznie poradzi sobie z traumą i powróci do kariery w armii? A może wybierze spokojne życie na ranczu?
Wcześniej z twórczością Moniki spotykałam się tylko przy okazji wszelakich antologii, ale teraz postanowiłam w końcu przeczytać "pełnometrażową" książkę autorki jaką jest "Hope. Testament". Do sięgnięcia po historię tytułowej Hope zaciekwił mnie intrygujący opis i klimatyczna i przyciągającą oko okładka. Stylistyka i język jakim posługuje się autorka jest bardzo lekki, przyjemny, co sprawia, że przez książkę się wręcz płynie, ja zostałam wciągnięta do świata głównej bohaterki od pierwszej strony i byłam szalenie ciekawa jak autorka poprowadzi jej losy. Fabuła książki została w bardzo ciekawy sposób nakreślona, przemyślana i równie dobrze poprowadzona, a bohaterowie jakich wykreowała autorka są niezwykle autentyczni, wyraziści, borykają się z róznymi problemami, postępują pod wpływem emocji, co sprawiła, że bez problemu możemy się z nimi w wielu kwestiach utożsamiać. Historia została przedstawiona z perspektywy głównej bohaterki - Hope, co pozwoliło mi lepiej ją poznać, dowiedzieć się jak wyglądało i wygląda obecnie jej życie co czuje, myśli, a tym samym lepiej zrozumieć jej postępowanie oraz decyzję, które jak się okazało często należały do naprawdę ciężkich i bolesnych. Hope od początku zaskarbiła sobie moją sympatię, bardzo lubię takie żeńskie postaci w książkach - pewne siebie, waleczne, twardo stąpające po ziemi, ale również pomocne, empatyczne! Hope zmuszona będzie się zmierzyć z wieloma przeciwnościami losu oraz demonami przeszłości, które okażą się czasami naprawdę trudne do pokonania, z pomocą kobiecie przyjdzie sąsiad Jax i pewien Klub Motocyklowy. Ci mężczyźni dostarczają tutaj naprawdę wielu wrażeń i emocji, jedno jest pewnie - z nimi nie będziecie się nudzić! Dostajemy tutaj również sporą dawkę dobrego humoru, kiełkujące uczucie i zwroty akcji, których ja się tutaj kompletnie nie spodziewałam, mowa w szczególności o zakończeniu! Ja mam nadzieję, że długo nie będziemy musieli czekać na kontynuację, bo tak nie można kończyć książek Monika! Autorka w swojej powieści porusza również wiele ważnych i ponadczasowych kwestii, które wywołują w czytelniku natłok skrajnych emocji i skłaniają do głębszych przemyśleń nad własnym życiem. "Hope. Testament" to poruszająca, trudna i bolesna opowieść o poszukiwaniu siebie, swojego miejsca na ziemi, stracie, tęsknocie walce z demonami przeszłości i traumą. Naprawdę świetnie spędziłam czas z tą książkę i czekam na więcej! Polecam! Moja ocena 9/10.
Opinia bierze udział w konkursie