Jeżeli chodzi o komedie romantyczne, to mam kilku autorów, po których książki sięgam w ciemno i wiem, że mnie nigdy nie zawiodą. Jedną z takich osób jest Christina Lauren (a właściwie duet dwóch osób, ponieważ pod tym pseudonimem literackim kryją się dwie przyjaciółki) - w swoich powieściach potrafi mnie rozbawić, a czasami wzruszyć... z rozbawienia. :) Doskonale lawiruje emocjami własnych bohaterów, buduje dynamiczną opowieść i przede wszystkim kreuje wciągającą, niebanalną fabułę.
Sięgając po "Idealnie sparowanych", właśnie takich wrażeń oczekiwałam. Czy je otrzymałam? Zaraz zobaczycie. Czy raczej przeczytacie. :)
Zacznę od tego, że "Idealnie sparowani" opowiadają o zabieganym, szalonym życiu Felicity "Fizzy" Chen, znamienitej autorki powieści romantycznych, z jaką po raz pierwszy można się spotkać we "Wzorze na miłość". Osoby, które jej nie przeczytały, niech się nie martwią, ponieważ obie te książki przedstawiają zupełnie odrębne historie, a jedyne, co je łączy, to dwie przyjaciółki. W każdym razie Fizzy aktualnie trafia wyjątkowo wredna blokada pisarska, nie potrafi też ponownie otworzyć się na szybkie, niezobowiązujące spotkania z mężczyznami. Pragnie miłości, lecz nie potrafi jej znaleźć.
Do czasu aż do gry wkracza Connor Prince, twórca filmów dokumentalnych. Mężczyzna przyparty do muru przez swojego szefa musi zmierzyć się z wyprodukowaniem telewizyjnego show, w którym głównym celem są... randki. Connor proponuję główną rolę właśnie Felicity Chen, na co ta zgadza się pod pewnymi, prawie niemożliwymi do spełnienia warunkami. Ale Fizzy nie zna Connora i nie wie, że zrobi on wszystko, by nagrać ten przeklęty program i móc wrócić do spokojnego kręcenia dokumentów.
Co się stanie, jeśli ta dwójka wyląduje razem na planie? Czy Fizzy odnajdzie miłość wśród licznego grona kandydatów? Jakim człowiekiem naprawdę okaże się Connor?
W "Idealnie sparowanych" Christina Lauren ponownie dowodzi, że umiejętność pisania komedii romantycznych wyssała z mlekiem matki. Historia jest niesamowicie zabawna - głównie za sprawą charakternych, niedających w kaszę dmuchać bohaterów z dwóch kompletnie różnych światów. Wciąga do granic możliwości i wywołuje emocje niemal co każde zdanie.
I jest zdecydowanie lepsza od "Wzoru na miłość". Przykro mi to mówić, ale opowieść miłosna Jess zupełnie nie umywa się do opowieści Fizzy. Felicity już od pierwszej strony zawładnęła czytelnikiem, sprawiając, że oderwanie od lektury graniczyło z cudem. W oka mgnieniu przywiązałam się do tej krnąbrnej, sarkastycznej, ale i niezwykle otwartej, szczerej i sympatycznej kobiety. Kibicowałam jej na każdym kroku, zwłaszcza podczas interesujących "rozmów" z Connorem. :) Zresztą, autorki bardzo zręcznie poprowadziły główną relację między głównymi bohaterami; ani razu nie wyczułam w ich zachowaniu fałszu czy przegięcia. Znajomość Fizzy i Connora rozwijała się we własnym, niezakłamanym tempie, dzięki czemu zyskiwała na wartości.
Swoją drogą, ogromnie podobało mi się wspomniane wcześniej zderzenie światów bohaterów. Życie Fizzy pędziło na łeb na szyję, miała co chwila nowe pomysły, nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Z kolei Connor, jako pełnoetatowy tata, musiał zachowywać się odpowiedzialnie i rozważnie. Choć zdradzę wam, że w towarzystwie Fizzy nie da się przez cały czas trzymać poziomu. W końcu człowiek się podda i razem z nią wpadnie w wir szaleństw i dziwnych atrakcji.
Podsumowując, bo trochę się rozpisałam, "Idealnie sparowani" to zdecydowanie "idealny" przepis na ciekawe, leniwe popołudnie. Sięgając po książkę, spodziewajcie się dużej tony emocji oraz ust bolących od ciągłego, nieschodzącego uśmiechu. Historia porwie was od pierwszej strony, wywinie koziołka, troszkę sponiewiera, a ostatecznie bardzo usatysfakcjonuje. Spędzicie przy niej naprawdę dobry czas. Polecam!
Opinia bierze udział w konkursie