AI w naszym życiu.
Technologiczny wyścig na nowe technologie od dawna jest globalnym faktem. Postęp oparty na sztucznej inteligencji odgrywa w naszej codzienności coraz większą rolę... i co dalej? Dokąd dokonujący się na naszych oczach rozwój zaprowadzi ludzkość? Kai-Fu Lee stara się na łamach tej 300-stronicowej, fascynującej książki choć w części odpowiedzieć na to pytanie.
Sztuczna inteligencja przestała być domeną filmów science-fiction oraz zaciszy gabinetów nieco futurystycznie nastawionych naukowców. Doświadczamy tego faktu i tych zmian na co dzień. Głównie za sprawą Stanów Zjednoczonych oraz Chin, przodujących na rynku szeroko pojętych nowych technologii. Przodujących, lecz nie za bardzo ze sobą współpracujących (czego echem jest chociażby ostra rywalizacja handlowa, skutkująca głośnymi medialnie decyzjami Trumpa odnośnie ograniczeń dostępu do rynku amerykańskiego np. dla chińskiego koncernu Huawei). Lecz czy rzeczywiście lepiej jest właśnie rywalizować? Czy właściwsza nie byłaby współpraca na tym polu? Lee prezentuje na łamach niniejszej książki szereg logicznych wywodów (popartych faktami), których główna teza jest taka, iż stoimy u progu technologicznej rewolucji nieuchronnie zmieniającej nasze życie w coś, co już nie będzie egzystencją opartą tylko i wyłącznie na dokonaniach ludzkich. Teza ta zawiera w sobie wiele zagrożeń zdefiniowanych względem naszej przyszłości - może zatem współpraca światowych gigantów jest wobec tego bardziej pożądana niż ich wzajemna rywalizacja?
Wywody Lee ciężko zbyć machnięciem ręki czy uznać je za stronnicze. Ciężko to uczynić tym bardziej, że Lee był swego czasu szefem Googlea na Chiny, a obecnie współpracuje zawodowo z firmami Państwa Środka, a zatem zna pole technologicznej wojny z jednej i z drugiej strony barykady. Autor książki świetnie przy tym potrafi wskazać szanse oraz strefy zagrożenia światowego pędu technologicznego. Warto zatem tych wywodów posłuchać.
Lee próbując przewidzieć kierunki rozwoju sztucznej inteligencji wskazuje na to, że pewne zawody oraz całe gałęzie gospodarki mogą zostać zautomatyzowane, czego skutkiem będzie rezygnacja z ludzkich zasobów pod kątem zawodowym. Niesie to ze sobą szereg implikacji, i to nie tylko dla sfery ludzkiej aktywności zawodowej. W dalszej perspektywie czasu pojawiają się bowiem pytania o to, kim staniemy się jako ludzie, kiedy futurystyczne wizje myślącej za nas sztucznej inteligencji staną się faktem. Nadchodzące zmiany mogą okazać się według Lee najbardziej dramatyczne w dotychczasowych dziejach ludzkości.
Zdaniem autora, biorąc wszystkie zauważalne tendencje pod uwagę, lepiej dla ludzkości jest współpracować niż ze sobą rywalizować. Przesłanie to kierowane jest przede wszystkim do Chin i do Stanów Zjednoczonych, które kontynuując swój wyścig technologicznych "zbrojeń" mogą w konsekwencji osiągnąć nie sukces, lecz ponieść porażkę - tym bardziej dotkliwą, że dotyczącą losów całego globu. Przesada? Czarnowidztwo zahaczające o bzdurzenie? Według Lee bynajmniej, a jak się uważniej te wywody przeczyta, to nie sposób nie zauważyć w nich - niestety - sensu. Rzecz bowiem dotyczy nie tego, kto będzie hegemonem w świecie nowych technologii, rzecz nie dotyczy nawet tego kto będzie pełnił rolę ogólnoświatowego przywódcy z pozycji supermocarstwa. Rzecz dotyczy tego, jak bardzo zmieni się na przestrzeni lat ludzkość, czy przetrwamy jako gatunek, jak wiele otworzy się przed nami wykorzystanych szans, a jak wiele pułapek schwyta nas w swoje szpony sprawiając, że jako ludzie zatrzymamy się w miejscu stając się niewolnikami swoich własnych osiągnięć. Pytania ta dotyczą nie tylko naszej codzienności, ale także sfer psychologicznych, mentalnych, kulturowych, a nawet dogłębnie biologiczno-gatunkowych.
Książka skłania do własnych przemyśleń i jest lekturą niezwykle pouczającą. Bardzo dobrze pozwala zrozumieć, gdzie jako ludzkość znajdujemy się w tej chwili i jaka jest nasza cywilizacyjna perspektywa, a z nią - zagrożenia i szanse stojące przed ludzkością. Nie wiem, czy niniejszą lekturę przeczyta każdy (nie sądzę żeby tak się stało), ale sam będąc po lekturze uważam, że przeczytanie tych 300 stron nikomu nie zaszkodzi - wręcz przeciwnie.