Jak ja czekałam na "Iron Flame", nie macie pojęcia. Jak już zaczęłam czytać, książka tak mnie wciągnęła, że ciężko było się rozstać z nią chociaż na moment. Z drugiej strony nie chciałam za szybko jej kończyć, no bo wiadomo, co to oznacza - kolejne rozstanie i konieczność wyczekiwania następnego tomu. Tym bardziej, że po pierwszym tomie już wiedziałam, że zakończenie kolejnego będzie niezłym cliffhangerem. I tak faktycznie było.
"Iron Flame. Żelazny płomień" to kontynuacja opowieści o Violet Sorrengail, która zaczyna kolejny rok nauki na Uczelni Wojskowej Basgiath, w miejscu, gdzie szkolą się przyszli jeźdźcy smoków. Od samego początku nie jest wcale takie pewne, czy Violet wróci na uczelnię i co na nią tam czeka, jeśli wróci. Jednak już z opisu można wyczytać, że tak właśnie się dzieje, więc mogę spokojnie napisać, że wraca. I od razu nie ma lekko. Nie dość, że z powodu tajemnicy, którą nie może się z nikim dzielić, jest jej ciężko wśród przyjaciół, to jeszcze ma na karku nowego wicekomendanta, który wie to, co ona i wie, że ona wie. Dlatego ma zamiar ją złamać. Są również tacy, którzy chcą się jej pozbyć, bo wie za dużo. A władze uczelni zrobią wszystko, aby ochronić swoje tajemnice. Mimo swoich fizycznych ograniczeń Violet musi wykorzystać spryt i wolę walki, aby przetrwać, zwłaszcza, że dochodzi do coraz większych zagrożeń ze strony zewnętrznej. Jej determinacja może się jednak okazać niewystarczająca.
Jednym z największych atutów powieści, podobnie jak w pierwszym tomie, jest bez wątpienia świat przedstawiony. Autorka sprawnie rozbudowuje uniwersum, wprowadzając nowe elementy, między innymi historyczne i polityczne, przez co opowieść staje się jeszcze bardziej intrygująca. Bardzo mnie cieszy fakt, że w tej części głowa Violet jest zajęta czymś innym niż ciągłym myśleniem o Xadenie. Pojawiają się nowe postaci, które w poprzednim tomie były ledwie zarysowane. Tutaj zaczynają odgrywać istotne role. Za dużo nie mogę zdradzić, żeby nie spoilerować, ale bardzo spodobał mi się zabieg z lotnikami i gryfami. Pierwsza część książki jest spokojniejsza, akcja dość wolno się rozkręca. Ale niedługo potem rusza z kopyta, zaczyna gnać na złamanie karku i tak gna aż do końca. Dzieje się bardzo dużo. Wokół bohaterów toczą się nowe intrygi i manipulacje, pojawiają się nowe sekrety, niektóre z niewyjaśnionych w poprzednim tomie kwestii przestają być tajemnicą. A liczba zaskakujących zwrotów akcji w tej części jest oszałamiająca.
Relacje między postaciami, zwłaszcza między Violet a Xadenem, ale nie tylko, są kluczowym elementem powieści. Relacje między bohaterami są złożone i dynamiczne, pełne napięcia, emocji i często niezrozumienia. Autorka zręcznie oddaje subtelne zmiany w tych relacjach, pokazując, jak bohaterowie ewoluują i rozwijają się pod wpływem swoich doświadczeń i wyzwań, które napotykają w trakcie swojej podróży. Czytelnik jest świadkiem nie tylko ich wzlotów, ale także upadków, co sprawia, że relacje między postaciami są jednym z najbardziej porywających aspektów powieści. Wątek romantyczny może czasami drażnić swoją melodramatycznością, jednak rozwój relacji między Violet i Xadenem i ich próby pokonania przeciwności losu są fascynujące. Jeśli chodzi o sceny erotyczne, w tym tomie również są, ale tego się spodziewałam. Są napisane ze smakiem i dobrze korespondują z fabułą, dlatego nawet one przypadły mi do gustu. Doliczyłam się dokładnie trzech takich scen, w tym jedna odbyła się chyba w dość już popularnym w powieściach miejscu, bo w sali tronowej (mam nadzieję, że to nie jest spoiler).
No i wisienka na torcie powieści - smoki! Kocham całym sercem. Wszystkie, chociaż to Tairn i Andarna zostali najlepiej przedstawieni. Dialogi między Violet a Tairnem są jednymi z najbardziej porywających momentów historii, bo tę dwójkę łączy wyjątkowa i silna więź, oparta na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Andarny jest w powieści trochę mniej. Po wydarzeniach, w których jako bejbik brała udział, coś zaczęło się zmieniać, w związku z czym potrzebny był czas. Na co, o tym przeczytacie w powieści. Ja tylko dodam, że pod koniec, w ostatniej bitwie, udział Andarny jest już widoczny i wypada naprawdę spektakularnie. Tym bardziej, że przy okazji wychodzą pewne nieznane dotąd fakty na jej temat. W ogóle przez całą opowieść, wraz z postępem akcji, czytelnik odkrywa coraz więcej tajemnic związanych ze smokami i ich rolą w świecie przedstawionym. Autorka sprawnie poszerza uniwersum, wprowadzając nowe aspekty i informacje na ich temat, co sprawia, że stają się one jednym z najbardziej fascynujących elementów powieści.
Autorka potrafi trzymać czytelnika w napięciu i zaskakiwać go kolejnymi twistami fabularnymi. Napięcie narasta stopniowo, w miarę jak akcja nabiera tempa, a bohaterowie stają w obliczu coraz większych zagrożeń i wyzwań. Powieść wzbudza szeroki wachlarz emocji, począwszy od ekscytacji, poprzez napięcie, aż po głębokie wzruszenie. Wzruszenie pojawia się zwłaszcza w przełomowych momentach, gdy bohaterowie muszą stawić czoła własnym słabościom i wątpliwościom, a także w chwilach, gdy doświadczają straty i poświęcenia. Niektóre ze scen są wyjątkowo intensywne, co sprawia, że czytelnik czuje się jeszcze mocniej związany z bohaterami i angażuje się w ich losy całym sobą. Jak cudna jest natomiast oprawa graficzna książki, każdy widzi. Mogę śmiało stwierdzić, że jest to jedna z najpiękniej wydanych książek w mojej biblioteczce. Przyciąga wzrok każdego, kto tylko rzuci na nią okiem.
"Iron Flame. Żelazny płomień" to fascynująca opowieść o odwadze, przyjaźni i miłości, która wciąga czytelnika w genialnie wykreowany świat pełen magii i napięcia, który pozostaje w pamięci na długo po zakończeniu lektury. Angażująca fabuła, rozbudowany świat przedstawiony i przejmujące relacje między bohaterami sprawiają, że powieść zasługuje na uwagę i miejsce na półce każdego miłośnika literatury fantasy. Z całego serca polecam!
Opinia bierze udział w konkursie