Nowa książka Józefa Hena jest prawdziwą gratką dla miłośników jego twórczości. To również pełna refleksji lektura dla wszystkich czytelników, którym nie są obce rozważania nad współczesnością i przeszłością. Całość pochłania się jednym tchem ? i to najlepsza rekomendacja.
Jestem wielką wielbicielką prozy Pana Hena. Nie znaczy to jednak, że jestem bezkrytyczna. Problem w tym, że w twórczości autora kultowych powieści i zapisków trudno doszukać się słabych stron. Dla mnie Jego rozważania na XX i XXI wiek są zwierciadlanym odbiciem moich poglądów. I przekonań mego męża, syna oraz najbliższych przyjaciół. A to znaczy dla mnie bardzo, bardzo wiele...
W książce ?Ja, deprawator? kolejny raz autor dzieli się z czytelnikami swoimi myślami o współczesnej kondycji literatury i innych dzieł sztuki. Mówi o konkretnych tytułach, jedne chwaląc, a na innych nie pozostawiając suchej nitki.
Podobnie rzecz ma się ze światem polityki. Józef Hen jest doskonale zorientowany w poczynaniach rodzimego rządu i w strategii przywódców największych światowych mocarstw, ze Stanami Zjednoczonymi na czele.
Autor ogląda telewizję, czyta gazety i czasopisma, bywa na wielu spotkaniach, podczas których ma okazję wymieniać się poglądami. Jest bacznym obserwatorem naszej rzeczywistości, a swoje refleksje potrafi ubrać w słowa, które naprawdę poruszają i zmuszają do myślenia.
Podziwiam Józefa Hena również za jego niezwykłą energię. Pod tym względem przypomina mi profesora Bartoszewskiego. Rocznik 1923, a aktywność na miarę dwudziestolatka! Wciąż gdzieś bywa, podróżuje, bierze udział w spotkaniach autorskich, wygłasza prelekcje i komentarze, polemizuje... Pozazdrościć!
Całość napisana jest barwnie, dynamicznie, błyskotliwie. Autor wyśmienicie łączy powagę z poczuciem humoru, ironią i satyrą. Potrafi też żartować z samego siebie, a to sztuka niełatwa.
Pięknie Józef Hen pisze o swojej rodzinie, o nieżyjącej już żonie, o dzieciach, wnukach... Widać, że rodzina znaczy dla niego bardzo wiele ? wszyscy utrzymują ze sobą bliski kontakt, cieszą się swoimi sukcesami (a mają czym się pochwalić!), przeżywają smutki i porażki.
Czytając tę książkę, miałam wrażenie, że siedzę z Józefem Henem przy stoliku, popijam z nim kawę i słucham, słucham, słucham...
Ten kolejny tom zapisków znów okazał się duchową ucztą. I tego życzę wszystkim czytelnikom. BEATA IGIELSKA