W świecie, w którym Jezus zszedł z krzyża, zabijając niewiernych rządzi inkwizycja: Słudzy Boga, krzewiący wiarę i sprawiedliwość.
Jeden z nich, Otton prosi swojego kolegę po fachu Mordimera Madderdina o pomoc: jego krewny zabił swoją ukochaną żonę i został skazany na śmierć. Młody Sługa Boży wyrusza więc, aby zbadać przyczynę morderstwa. To, co odkrywa, zadziwi nie tylko jego.
Gdy sprawa przycicha, Mordimer wyrusza, by zapoznać się z kolejną sprawą. Tym razem wpada jednak w sidła ślicznej Dorotki, której uroki sprawiają, że zostaje w jej ramionach nieco dłużej, niż początkowo miał zamiar.
Dotyk Zła to dwie mini powieści, będące mieszanką fantasy oraz kryminału osadzonego w niezwykle ciekawie wykreowanym świecie. Jacek Piekara to człowiek z olbrzymią wiedzą zarówno historyczną, jak i religijną, nic więc dziwnego, że w swoim cyklu o inkwizytorze udało mu się stworzyć coś tak niezwykłego. Nie będę nikogo oszukiwać: czytanie tej powieści sprawiło mi nie małą radość. I choć moje poprzednie spotkanie w 2014 roku z tą serią skończyło się dość... neutralnie, tak teraz chyba w końcu do niej dorosłam i jestem w końcu w stanie czerpać z tej zabawy tyle, ile tylko się da.
Bo i owszem, Dotyk Zła to przede wszystkim zabawa. Autor nie próbuje udawać, że wciska nam coś więcej, niż lekki cykl do poczytania. Mimo to, jeśli skonfrontujemy tą serię z powieściami Ćwieka, czy Pilipiuka, które z założenia miały podobne role (Chłopcy, Kłamca, Oko jelenia) to Piekara wypada na ich tle zdecydowanie lepiej. Jego historia jest pełna ironicznego humoru, a przygotowanie do tematu naprawdę widać: Dotyk Zła bawi, ale nie jest zupełnie pustą rozrywką.
Jacek Piekara uwielbia piękne kobiety, co w jego książkach naprawdę łatwo da się zauważyć. Mordimer wcale się od swojego twórcy tym nie różni: kocha ładne panie i bezustannie o nich myśli. Na całe szczęście w tej pozycji autor nie przegiął z ilością tego typu treści: nawet w drugiej powiastce noszącej tytuł Mleko i Miód nawiązania do seksualności przybrały bardziej rolę żartu, niż obrazoburczych treści.
Skoro już o żarcie mowa to muszę dodać, że sama postać głównego bohatera jest jedną wielką komedią. Mordimer jest wykreowany doskonale: często zaprzecza sam sobie i jest przy tym okropnym hipokrytą, ale mimo tego ma swój kręgosłup moralny i chyba po prostu nie da się go nie polubić. To jego przemyślenia i wybory czynią z tej pozycji tak dobrą książkę, a nie same przedstawione historie.
Jeśli o fabułę chodzi to skłamałabym, mówiąc, że jest zupełnie nieprzewidywalna: zakończenia obydwu historii dość łatwo do pewnego stopnia przewidzieć. Mimo to łatwo jest dać się wciągnąć w ten świat, który odkrywany stopniowo jest dla czytelnika coraz ciekawszy.
Dość istotny w całej serii o Mordimerze jest fakt, że bohater wypowiada się z pierwszej osoby. Jak się sprawdza? Doskonale! Bo to właśnie dzięki temu możemy słuchać każdej myśli naszego inkwizytora, a ten jest tak ciekawym człowiekiem, że aż nie chce się przestawać go obserwować.
Podejrzewam, że seria nie przypadnie do gustu dziewczynkom lubiącym bardzo delikatne historie, ale... wszystkim innym ze spokojem mogę polecić. To nie jest wymagająca lektura, która potrafi rozbawić i wprowadza czytelnika w bardzo ciekawy świat. Przy okazji nie jest to seria, którą trzeba czytać po kolei: mimo, że nie czytałam poprzednich tomów, a jedynie jeden z następnych to nie miałam problemu, by odnaleźć się w historii. Jeśli więc widzicie ten tom na półce w bibliotece i żadnego innego to nie bójcie się po niego sięgnąć, bo czytanie tego od środka krzywdy nikomu nie zrobi ;)
Opinia bierze udział w konkursie