- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.owanym szlafroczku leżała złotowłosa Wandzia. -- Będzie ci tu dobrze, moja Wandziu -- mówiła, układając ją na łóżeczku Hania -- i będzie ci tu bezpiecznie. Ci żołnierze obronią cię nawet przed Kozakami. Słowa te przypomniały Jerzykowi ich nocną rozmowę i jego obawy i smutne myśli o tatusiowej tajemnicy rozpaplanej przez niego, i o dziadku, który wiedział za dużo, więc spojrzał na niego ostro, po żołniersku i pogroził mu paluszkiem. -- Pamiętaj, dziadziu, żebyś nikomu nic nie powtarzał -- powiedział z powagą, żeby dziadzio naprawdę zapamiętał sobie jego słowa, i wybiegł z pokoju. Po chwili powrócił, dźwigając za głowę jakiegoś małego człowieczka bez rąk i bez nóg. -- Patrz, Haniu, a ten Moskal! Zapomnieliśmy o nim. Jemu chyba tu będzie -- wołał, ustawiając go obok blaszanego żołnierza. Ten mały człowieczek bez rąk i bez nóg nazywał się Wańką Wstańką i miał na sobie czerwoną koszulę i granatową kamizelkę. Nie można go było ani położyć, ani prze wrócić, bo przewrócony podnosił się na swoim beznogim tułowiu i długo potem kiwał się, jak pop wybijający w cerkwi pokłony. -- Wiesz, on będzie jeńcem blaszanego żołnierza. Co? -- mówił Jerzyk. -- Żołnierz stoi i pilnuje jeńca. Choć jeniec nie ma nóg i nie może uciec, polski ułan musi go pilnować, bo to jest wróg. Prawda, Haniu? Pomysł był w samej rzeczy świetny i dzieci ucieszyły się z niego. Przecież taki żołnierz blaszany, taki ułan polski mógł poobcinać Wańce ręce, żeby ten go podstępnie nie zabił, i nogi, żeby nie mógł uciec, i potem, jako swemu jeńcowi, mógł kazać wszędzie chodzić za sobą. Myśl wyborna! Hania z zachwytem patrzyła na Jerzyka. Jak on to wszystko obmyślił świetnie! Ale co będzie, jeśli znów w nocy Kozacy wpadną do Hulanicz i wejdą do sali i domyślą się, że tego Wańkę tak okrutnie pokaleczył polski ułan? Co wtedy będzie? Zwierzyła się ze swych myśli Jerzykowi. Trzeba nad tym się zastanowić. Przecież mogą wpaść znienacka, mogą i do sali zajrzeć. To prawda, że w sali jest wojsko i są armaty, a Kozacy armat nie mają, ale zawsze lepiej być ostrożnym. -- Może na noc tego Wańkę schowamy -- mówiła, rozglądając się po pokoju. -- Może postawimy go pod kanapą. Jerzyk zamyślił się poważnie. W samej rzeczy można by go schować pod kanapą. -- A jeśli ucieknie? -- zapytał. Była to zupełnie nowa myśl. Wańka z chwilą, gdy się stał jeńcem, mógł naprawdę uciec, nawet nie mając nóg. -- To może przywiążemy go za głowę do kanapy -- zaprojektowała Hania. -- Za głowę... ma się rozumieć za głowę. Przecież jego tylko za głowę można przywiązać. -- Przynajmniej nie ucieknie. Więc przyniosły kawał sznurka i ukryły w kącie kanapy. Był już zmrok trochę blady od śniegu leżącego za oknem i przezroczysty, taki, którego namalować nie sposób, a w którym wszystko inaczej wygląda niż we dnie, kiedy dzieci skończyły ubierać choinkę. Chciały pójść do mamy, ale mama rozmawiała o czymś z ciocią w pokoju tatusia i drzwi były zamknięte. Ciocia mówiła półgłosem, a mama szeptał Dzieci stanęły w oknie i patrzyły na zawianą śniegiem drogę. Dokoła było cicho, tak samo cicho, jak z rana. Żaden głos bliskiej wojny nie odzywał się w parku, nie toczył się po śniegu aż pod okna domu. Ta cisza zaczęła niepokoić dzieci. Co by to mogło być? Ani jednego wystrzału przez cały dzień. Daleko gdzieś na samej linii strzałów, gdzieś z tamtej strony w szczerym polu, w śnieżnej pustyni bez dachu nad głową był ich tatuś. Kiedy armaty grały głośniej, zdawało im się, że tatuś się zbliża, kiedy milkły na chwilę, myślały, że tatuś odpoczywa, ale z dniem każdym jest bliżej. Oto jedzie na karym koniu w ułańskim mundurze, w siwej maciejówce. Gościńcem kule latają, straszne ołowiane muszki gorące i brzęczące, a tatuś jedzie gościńcem, jedzie koło kopca, gdzie się hulanickie pole zaczyna, jedzie koło krzyża z Pańską Męką i koło stodoły, która stoi jeszcze w polu. Dziś gościniec śniegi zawiały i armaty milczą. Nie słychać, żeby tatuś się zbliżał. Więc dzieci posmutniały. Kiedyż wreszcie zobaczą tatusia? Ale mama wciąż rozmawiała z ciocią i dzieci nie miały co robić, więc znowu poszły do sali. W sali Jerzyk począł liczyć swoje wojsko. Robił to powoli, dodawał na paluszkach, mylił się i poprawiał. Miał jednego blaszanego żołnierza i trzydziestu dwóch drewnianych, i dwudziestu czterech ołowianych, i trzech ofi cerów z wydobytymi szablami, i trzech z szablami w pochwach, i jednego generała, i sześć armat. Liczba była wcale pokaźna, jak na załogę hulanickiego dworu, więc patrzył z dumą na swoje wojsko. Było ich razem sześćdziesięciu czterech -- a wszyscy chłop w chłopa. Ofi cerowie siedzieli na koniach i przy każdej armaci
książka
Wydawnictwo Zysk I S-Ka |
Data wydania 2011 |
Oprawa twarda |
Liczba stron 96 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwa: | Zysk |
Kategoria: | Dla dzieci |
Wydawnictwo: | Zysk I S-Ka |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Rok publikacji: | 2011 |
Wymiary: | 205x195 |
Liczba stron: | 96 |
ISBN: | 978-83-7506-903-7 |
Wprowadzono: | 18.11.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.