Niespodziewany spadek po zmarłym może być źródłem szczęścia bądź przyczyną wielu zmartwień i problemów. Coś na ten temat zdradzi Nam główna bohaterka powieści Jak u siebie Izabelli Frączyk.
Eliza Lisewicz pracuje jako pielęgniarka w ekskluzywnym domu seniora na Marcowym Wzgórzu. Uwielbia swoją pracę i swoich podopiecznych. W szczególności zaprzyjaźniła się z ekscentryczną arystokratką, 94-letniej panią Ludwiką. W związku z tym, po jej śmierci otrzymuje w spadku nie tylko biżuterię, ale również zrujnowany podmiejski hotel Zacisze, o dość wątpliwej reputacji. Eliza jest lekko podłamana tym faktem, lecz postanawia podjąć wyzwanie i wspólnie z najlepszą przyjaciółką Igą, odrestaurować otrzymaną nieruchomość. Tymczasem zgłasza się syn Ludwiki z roszczeniem o zachowek. Co z tego wyniknie? Czy spadkobiercy dojdą do obopólnego porozumienia, czy może wejdą na wojenną ścieżkę?
Izabella Frączyk to absolwentka Akademii Ekonomicznej w Krakowie oraz Wyższej Szkoły Handlu i Finansów Międzynarodowych w Warszawie. Pisaniem zajęła się w 2009 roku. Do tej pory wydała: Pokręcone losy Klary (2010), Kobiety z odzysku (2011), Dziś jak kiedyś (2013), Koniec świata (2014) oraz Jak u siebie. Jej książki są z reguły ciepło przyjmowane przez czytelników. Osobiście lubię twórczość tej pisarki, toteż nie mogłam odmówić sobie przyjemności poznania i przeczytania najnowszej pozycji.
Sam pomysł na fabułę uważam za ciekawy i dobrze przedstawiony. Główne skrzypce gra Eliza. Kobieta ma wszystko, o czym marzyła. Stabilny związek, mieszkanko na warszawskiej Starówce i wymarzoną pracę pielęgniarki. Jednak wraz ze śmiercią swojej ulubionej podopiecznej, w jednej chwili jej spokojny, poukładany świat wywraca się do góry nogami. Na wskutek omyłki dostaje w spadku podupadły hotel. A z powodu ciągu kolejnych nieporozumień traci ukochaną pracę i chłopaka. Dotychczasowa łatwa i przewidywalna egzystencja, prawie całkowicie pozbawiona niespodzianek zmienia się w kalejdoskop nieprzewidzianych trudności i problemów. Eliza będzie musiała stawić czoło wyzwaniom, o jakich jej się nawet nie śniło. Autorka rzuca naszą bohaterkę na głęboką wodę.
Nowa praca, nowi ludzie, nowe wyzwania, jedna wielka niewiadoma, masa kłopotów, milion szybkich decyzji w kwestiach, o których dotąd nie miała bladego pojęcia, i jeszcze na dodatek jakieś szemrane rodzinne rozgrywki pomiędzy zmarłą a jej podłą rodziną.
Książkę pochłonęłam z wielką przyjemnością i zapałem delektując się zabawnymi perypetiami dwóch serdecznych przyjaciółek, które porwały się z motyką na słońce, próbując wyremontować hotel Zacisze. Renoma tego budynku już dawno straciła swój blask. Teraz jest to rudera, w która wymaga gruntownej naprawy lub modernizacji. Jakby tego było mało, obecna klientela składa się z wyjątkowych gości, o podejrzanych kontaktach i profesji.
Bo tu idzie sobie w łeb strzelić, kochaniutka. Jak nie dziwki, to ruska mafia, jak nie ruska mafia, to jakieś szkolenia, na których goście chleją do rana i demolują wyposażenie.
Pisarka w sposób rzeczowy i lekko satyryczny odsłania kulisy prowadzenia własnego biznesu. Pokazuje, ile na tej drodze czeka nas niespodzianek, zakrętów, wyzwań, zwłaszcza, jeżeli ktoś jest niedoświadczony w tej materii. To codzienne zmaganie się z nowymi wyzwaniami, m.in. trzeba spełnić wiele wymogów sanitarnych i dotyczących bezpieczeństwa, umieć odpowiednio rozporządzać finansami, być gotowym na poszerzanie swoich horyzontów itp. Czy w takim przypadku Eliza poradzi sobie z hotelem? Zdradzę jedynie, czekają Was nie lada atrakcje.
Od samego początku polubiłam główną bohaterkę. Szczególnie spodobała mi się jej niezwykła metamorfoza z dobrodusznej, ciepłej kobietki w herod-babę, trzymającą w garści całkiem spory biznes. Wcześniej wprzęgnięta do kieratu, nie czuła potrzeby zmian w swoim życiu. Ale nowe obowiązki spowodowały, że spojrzała na rzeczywistość z całkiem innej perspektywy. Nagle odkryła w sobie wolę walki o byt, własne dobro i własne zdanie, dzięki czemu stanowczo, konsekwentnie nauczyła się w sekundę podejmować kluczowe decyzje. Niekłamaną sympatię wzbudziła we mnie również przebojowa, energiczna, tryskająca humorem Iga, która z Elizą tworzyła idealny tandem. Ciekawą osobowość miała także pani Ludwika, dlatego żałuję, że tak szybko zeszła ze sceny.
W powieści pojawia się także subtelny, naturalny wątek miłosny między Elizą a Karolem Kownackim, przedstawicielem zagranicznej firmy, która specjalizuje się działalnością deweloperską i inwestycyjną. Mężczyzna pomieszkuje w hotelu, ponieważ niebawem w pobliżu ma powstać nowa obwodnica. Ale to nie jedyny powód. Jego celem jest coś znacznie ważniejszego, ale to już musicie dowiedzieć się sami. W ogólnym rozrachunku książka mi się podobała, aczkolwiek liczyłam na więcej dynamizmu, efektowniejsze sceny akcji i bardziej rozwinięte postacie drugoplanowe.
Jak u siebie to lekka, pełna uroku komedia romantyczna. Znajdziesz tu dobry humor, pogodny nastrój oraz wyrazistych, zwariowanych bohaterów na tle niecodziennych sytuacji. Polecam przede wszystkim fanom pisarki i miłośnikom literatury rozrywkowej.
Opinia bierze udział w konkursie