Mia za radą znajomej wróżki wyrusza w podróż po Ameryce Południowej. Podróż nietypową, ponieważ nie posiada praktycznie pieniędzy na życie, nie zna języka, a całość przedsięwzięcia odbywa się bardzo spontanicznie. Podróż ta ma odmienić życie młodej kobiety, czy jednak tak się stanie? Czy Mia poukłada własne życie? Czy wędrówka spełni jej oczekiwania? I jakie przyniesie konsekwencje? Przeczytajcie.
"Jak zostałam peruwiańską żoną" jest książką biograficzno-wspomnieniową autorki. Mia mierząc się z rodzinnymi problemami, wciąż mając poczucie, że nie jest dość dobra i nie spełnia oczekiwań matki, a sytuacja pomiędzy jej rodzicami wygląda bardzo źle, postanawia wyjechać. Jej marzeniem, które spełnić chce podczas swojej podróży jest zobaczenie Puszczy Amazońskiej. Mia podróżuje przez Kolumbię, Wenezuelę, Ekwador, Peru, Boliwię i Argentynę. Spotyka na swojej drodze bardzo różnych ludzi, lepszych i gorszych, szuka dorywczych prac, wolontariatów, transportu czy dachu nad głową, powoli uczy się hiszpańskiego. Odwiedzając każdy z krajów opisuje jego społeczeństwo, ludzi, zachowania, czy normy kulturowe. Szkoda niestety, że w opisach tych nie widać wcale radości z podróżowania, a raczej przymus dokończenia wycieczki, i to się niestety da wyczuć w trakcie czytania. Większość książki poświęcona jest relacji Mii z innymi ludźmi, specyficznych relacji, z których również ona sama nie jest chyba zadowolona. Z mocnym przymróżeniem oka podchodziłem też do Mii zapędów wróżbiarskich a raczej korzystania z pomocy wszelkiego typu wróżów i wróżek w każdej trudniejszej sytuacji. Każdy ma własny sposób na szukanie rozwiązań. Są dwie negatywne rzeczy, które bardzo rzuciły mi się w oczy: zdanie autorki na temat aborcji, dość potępiające, jednocześnie nie dające wyboru innym, bo przecież wszyscy powinni myśleć tak jak ona. I związek z Artim, właściwie bez miłości, jedynie na podstawie przywiązania i "dla dobra dziecka" - nie uważam by była to postawa godna naśladowania, a z drugiej strony to wybór autorki i nie mi to oceniać, życzę jej szczęścia w zgodzie z nią samą i jej decyzjami. Uzupełnieniem książki są przepiękne ilustracje-obrazy, wpisujace się w klimat Ameryki Południowej.
Cóż, nie zaprzyjaźniłam się ani z książką, ani z samą bohaterką-autorką. Sama lubię podróżować i czerpać z każdego wyjazdu pełnymi garściami, nie szukając wszędzie wad i niedogodności. Raczej nie były byśmy dobrymi kompankami w podróży. Jeśli jednak lubicie książki podróżnicze, Amerykę Południową czy ezoterykę, ta książka może przypaść Wam do gustu.
Na koniec zostawiam mój ulubiony cytat:
"Kiedy ktoś kogoś naprawdę kocha, potrafi nauczyć to wszystkiego."
Opinia bierze udział w konkursie