"Niekoniecznie zakochanie się jest błędem. Czasami taka miłość może odmienić życie i dać nam to, czego nigdy byśmy się nie spodziewali".
Anna Szafrańska jest jedną z moich ulubionych polskich autorek. Jej książki zawsze dostarczają mi wielu emocji, wrażeń i pozwalają na kilka godzin oderwać się od rzeczywistości. Czy tym razem było tak samo?
Dwudziestopięcioletnia Dominika kończy studia z wyróżnieniem. Marzy o posadzie nauczycielki języka polskiego. Jednak jej ukochany (tak naprawdę jest impulsywny, zaborczy i apodyktyczny) narzeczony, Oliwier Ostrowski, szanowany adwokat nie pozwala dziewczynie podjąć zatrudnienia. To on chce łożyć na ich rodzinę, spełniać wszystkie zachcianki przyszłej żony. Mimo wszystko, bo burzliwych dyskusjach Dominika w końcu przekonuje Oliwiera i składa swoją kandydaturę do jednej ze szkół, z polecenia przyjaciółki. Pracę oczywiście otrzymuje. Od razu zostaje rzucona na głęboką wodę. Jej klasa do maturzyści, zaś Dominika oprócz tego, iż będzie ich uczyć języka polskiego, to także będzie pełnić funkcję wychowawczyni. Pierwszy dzień pracy marzeń nie należy do udanych? Niemiła wymiana zdań z jednym z uczniów, Mikołajem lekko wyprowadza dziewczynę z równowagi. Już na pierwszy rzut oka widać, iż chłopak jest zbuntowany, pewny siebie i nie stroni od docinek.
A co jeśli, uczeń stanie się dla Dominiki kimś znacznie więcej?
Czy Oliwier się o tym dowie?
Czy Dominika uwolni się od impulsywnego narzeczonego?
Jakie przeszkody pojawią się na drodze młodych dorosłych?
Co wyróżnia tę książkę? Na pewno pomysł na fabułę. Choć już spotkałam się z podobnym wątkiem w innych książkach, to mimo wszystko ponownie (w pewnym stopniu) zostałam poruszona. Dominika przeżywa piekło w domu (szkoda, że autorka nie opisała tych scen), a za sprawą Mikołaja odnajduje w sobie dość siły, aby walczyć o swoje życie. I choć dziewczyna wie, że nie powinna angażować się w tę relację (romans nauczycielki z uczniem, to przecież zakazane i piętnowane w odbiorze społeczności) to brnie w to. Pragnie prawdziwej uwagi, miłości, ciepła i radości. A to wszystko otrzymuje od swojego ucznia, a nie od narzeczonego. Mikołaj choć zbuntowany, to jednocześnie bardzo inteligentny. Z ogromnym zaangażowaniem pomaga swojej mamie i trójce młodszego rodzeństwa, bowiem na ojca nie ma co liczyć. On woli spędzać czas w towarzystwie alkoholu, niż u boku najbliższej rodziny.
Jeśli chodzi o Oliwiera, to mężczyzna kiedyś był czuły i troskliwy, lecz teraz (z niewiadomych przyczyn) zmienił się diametralnie. Nie stroni od podnoszenia ręki na przyszłą żonę, słownego poniżania i zabraniania jej wielu rzeczy. Jednak muszę szczerze przyznać, iż w moim odczuciu związek Dominiki z Oliwierem został trochę powierzchnie potraktowany. Przeczytałam na okładce, że Oliwier jest apodyktyczny i impulsywny, ale nie dostrzegłam tego jakoś szczególnie na kartach książki. Uważam, że było za mało scen, które wzbudziłyby u odbiorcy silne emocje, spowodowane bólem jaki dostarcza Dominice jej narzeczony. Szkoda, że Ania nie poczyniła kroków ku temu, aby zobrazować czytelnikom, jaki mężczyzna może być straszny i ile bólu potrafi dostarczyć kobiecie. Po prostu tej impulsywności i apodyktyczności było mi za mało. Lecz może autorka wolała oszczędzić czytelnikom walki z przyspieszonym biciem serca? Mimo wszystko uważam, że sceny autentycznej przemocy powinny się pojawić. Książka jeszcze bardziej zapadłaby w pamięci, a Oliwier od początku do końca były tą przysłowiową czarną owcą.
"Kochałam tamtego Oliwiera. Czułego mężczyznę z głową pełną planów na przyszłość. Mężczyznę, który mnie szanował i dbał o moje dobro i bezpieczeństwo. Nie kata, który zmuszał mnie do posłuszeństwa za pomocą pięści, argumentując to swoją troską o mnie".
Jeśli chodzi o uczucie jakie wykiełkowało pomiędzy Dominiką, a Mikołajem. To ogólnie nie mam żadnych zastrzeżeń. Czasami nie rozumiałam decyzji dziewczyny i miałam ochotę nią potrząsnąć i do teraz nie wiem jakim cudem udało się jej ukryć romans przed narzeczonym, lecz mimo wszystko w jakimś stopniu akceptowałam to co robi. Dużym zaskoczeniem jednak była dla mnie jedna z sytuacji (chyba będzie spojler) kiedy Mikołaj przyszedł do Dominiki, niby po notatki, a w ogólnym rozrachunku spędzili upojną noc. Jakimś cudem Oliwier nie wrócił do domu tego dnia, a Dominika po wymianie niemiłych zdań w szkole z jedną z uczennic (która w szczególności pożąda Mikołaja) zamiast wyjaśnić to ze swoim kochankiem, pada mu w ramiona i dopiero PO przypomina sobie, że może powinna o tym z nim porozmawiać i wyjaśnić o co dokładnie chodzi. Nie przemówiło to do mnie... Zabrakło mi w tej sytuacji dojrzałości, odpowiedzialności i próby wytłumaczenia dobie zaistniałego zamieszania.
Mimo swojej objętości książkę czytało mi się bardzo dobrze, a to między innymi za sprawą stylu i języka jakim operuje autorka. Po raz kolejny przekonałam się, iż Anna potrafi tworzyć plastyczne i przemawiające do wyobraźni odbiorcy opisy, dynamiczne i naturalne dialogi oraz wartką akcję.
Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to bez wątpienia mogę przyznać, iż jest ona wyrazista. Autorka nadała postaciom ludzkie cechy, a także niejednokrotnie stawiała ich przed trudnymi decyzjami, dylematami i wątpliwościami. Fabuła przedstawiona z punktu widzenia Dominiki była dobrym rozwiązaniem. Dystans pomiędzy nią a odbiorcą się skraca i dokładnie możemy poznać jej myśli, uczucia i to jak się obwinia, że Oliwier jest taki przez nią... Dużym plusem byłoby również przedstawienie choć kilku rozdziałów z punktu widzenia Mikołaja. Szkoda, że nie otrzymałam takiej możliwości. Chętnie poznałabym jego zapatrywanie się na to, co wokół niego się zaczęło dziać odkąd w szkole zatrudniono nową nauczycielkę
Chciałam jeszcze nadmienić, iż nie ma czegoś takiego jak opieka społeczna, prawidłową wersją jest pomoc społeczna. Jednak to taka drobnostka, ale musiałam tutaj to napisać, bo to chyba już trzydziesta książka w tym roku, którą przeczytałam i dostrzegłam to potoczne określenie.
I choć nie mogę napisać, iż "Jeden błąd" to najlepsza z dotychczasowych książek Anny, to jednak podobała mi się i raczej o niej nie zapomnę.
Reasumując: "Jeden błąd" to historia która między innymi porusza wątek romansu nauczycielki z uczeniem, problem alkoholizmu, utraconej nadziei na zmianę postępowania bliskiej osoby, czy też walki o lepszą przyszłość. Wciągająca i pozwalająca na długie godziny oderwać się od rzeczywistości. Taka jest nowa książka Anny Szafrańskiej. Polecam wszystkim zainteresowanym.
Opinia bierze udział w konkursie