"Jeden dzień" kojarzyłam jako film, który oglądałam w liceum (więc dawno temu) i bardzo zapadł mi w pamięci! Choć już wiedziałam, czego się spodziewać, zdawałam sobie sprawę, że nie jest to typowa romantyczna historia, to byłam bardzo ciekawa, czy po kilkunastu latach odbiorę opowieść Dexa i Emmy tak samo.
Właśnie pojawiło się nowe wydanie książki Davida Nichollsa, przy okazji powstania serialu o tym samym tytule, a ja nie mogłam przejść obok niego obojętnie.
Zachęcam więc na parę słów o tej absolutnie wyjątkowej pozycji!
"Chciałby zadać jej tyle pytań, na przykład dlaczego nie mogą być razem, przecież są dla siebie stworzeni i stanowią taki zgrany zespół: Dex i Em, Em i Dex ? wszyscy to mówią."
Dex i Em, Em i Dex.
Ich historia rozpoczęła się niepozornie, jak milion innych. Wspólnie spędzona noc kończąca studia, szczera rozmowa do świtu i kolejny dzień, początek 20-letniej relacji, pełnej wzlotów i upadków.
Dwie osoby, dwa całkiem różne światy.
Kujonka, okularnica, zakompleksiona idealistka i bogaty, przystojny bawidamek.
Z pozoru nie łączy ich wiele, jednak ich przyjaźń przetrwa długie lata, zniesie niemal wszystko, ale jak się zakończy?
Czy to w ogóle jeszcze przyjaźń, czy kiedykolwiek nią była?
A może to już miłość?
"? Dexter, naprawdę bardzo cię kocham. Bardzo. l pewnie zawsze będę. ? Jej usta dotknęły jego policzka. ? Ale niestety już cię nie lubię."
Właśnie skończyłam lekturę i po mojej głowie krąży tyle myśli, że nie wiem, od czego zacząć.
Książka wciąga od pierwszych stron. Co do tego nie ma wątpliwości, a im dalej jesteśmy, tym ciężej ją odłożyć.
Relacja bohaterów jest jednocześnie prosta i skomplikowana, a ja raz im kibicowałam jako ewentualnej parze, aby zaraz nie móc sobie wyobrazić ich naprawdę razem.
Na przestrzeni tych wszystkich lat oboje zmienili się ogromnie, rzadko nadawali na tych samych falach, mijając się i nie rozumiejąc, jednocześnie jednak będąc nawzajem takimi swoimi stałymi filarami. Znali się dogłębnie, myśleli o sobie, a jednocześnie kłócili się i krzywdzili, żyjąc swoimi, ciągle bardzo różnymi, życiami. Co więc w ich historii jest tak wyjątkowego?
Moim zdaniem to jakaś niewidzialna nić, która sprawiała, że mimo tych wszystkich różnic, byli naprawdę jednością. Może to to słynne dopełnianie się nawzajem? Chyba tak.
Czy znajdą wspólne szczęście? Miejmy nadzieję...
"Nie był sentymentalny, ale czasami mógłby tak siedzieć i obserwować ją po cichu, jak się śmiała, opowiadała historie, i czuł, że to najwspanialsza osoba, jaką znał. Czasem nawet chciał się do tego przyznać, przerwać jej i po prostu powiedzieć to głośno. Ale to nie była właściwa chwila."
Jest to, oczywiście, historia o miłości, ale jest to również coś o wiele większego. Podziwiam sposób, w jaki autor wykreował oboje bohaterów, jak bardzo złożeni 8 wyraziści byli. Jeśli czytaliście już książkę, pewnie w którymś momencie znienawidziliście Dexa. Ja sama nieraz czytałam kolejne strony ze strachem o niego, o jego bliskich, ale też z obrzydzeniem i fascynacją. To niesamowite, jak bardzo jego postać się ewoluowała, jak on sam zmieniał się w zależności od jego aktualnych relacji z innymi, a zwłaszcza z Emmą.
Ona również została przedstawiona z każdej możliwej strony i podobał mi się fakt, że mimo bycia idealistką, marzycielką i pracowitą, ambitną, młodą kobietą, była też zakompleksiona, wywyższająca się i oceniająca wszystkich i wszystko wokół. To, że bohaterowie byli tacy nieidealni, nadało książce wyjątkowy chatakter i - wbrew pozorom - sprawiło, że bardziej ich polubiłam.
Powieść jest napisana w ciekawy sposób, lekki i wciągający, z płynnym przechodzeniem między perspektywą Emmy, a Dexa, z licznymi retrospekcjami, skakaniem pomiędzy różnymi czasami, choć w głównej mierze chronologia została zachowana.
Autor zabiera nas w wiele ciekawych miejsc, od Edynburga, przez Londyn, aż po Paryż, a nawet Indie, tworząc taki trochę "vintage" klimat (i nie, lata 90 to nie jest dla mnie vintage, ale chodzi o samą atmosferę).
To nie jest powieść o miłości, a raczej o miłościach. O tej romantycznej, platonicznej, przyjacielskiej, cielesnej, krótko- i długotrwałej, rodzinnej i rodzicielskiej, skomplikowanej, toksycznej, pozornej i wielkiej. To również książka o dojrzewaniu, poszukiwaniu siebie, o marzeniach i celach, o sensie życia i naszych słabościach.
To książka, która wkurza, wzrusza, wciąga, niszczy i naprawia. Sprawia, że łzy się w oku kręcą, a nawet nie kręcą, a spadają jak wodospad.
Uwielbiam ją i cieszę się, że przypomniałam sobie tę historię po tylu latach, bo odebrałam ją trochę inaczej.
Oczywiście, cały czas miałam przed oczyma piękną Anne Hathaway, ale myślę, że dam też szansę serialowi, choć chyba zawsze książka będzie dla mnie lepsza od ekranizacji.
A jak jest u Was?
Znacie? Planujecie?
Opinia bierze udział w konkursie