I tak oto nadchodzi jesień, a z nią pojawiają się nowe bardziej lub mniej tematyczne pozycje do czytania. W tym przypadku mamy pozycję bardziej jesienną, a jest nią Jesień w Przytulnej. Z bohaterami spotykamy się już po raz trzeci, więc fanom serii nie trzeba przedstawiać Gawroszów, jednak jeśli ktoś zawitał tutaj po raz pierwszy, może warto po krótce opowiedzieć dotychczasowe poczynania tej rodzinki.
Alicja z Andrzejem to szczęśliwe małżeństwo, które dzięki tajemniczym funduszom mogli pozwolić sobie na zakup Przytulnej. Jedna z ich pociech Amelia, walczy z autoimmunologiczną chorobą i jednocześnie jest w ciąży. Ada idzie do nowej szkoły na modłę amerykańską, jednak nie jest tam za bardzo szczęśliwa. Ariel robi kurs pilota, jednak skrywa mroczne tajemnice, których boi się zdradzić pozostałym. Jest też Azja, czyli czarna owca, której futro zaczyna się ostatnimi czasy wybielać. Mimo kłótni i zgrzytów, wszyscy są dla siebie ważni. Nie brak tu jednak kłopotów i strachu. Od czego jednak jest rodzina?
Mimo sceptycyzmu płynącego z części pierwszej i totalnego braku nadziei, że coś się poprawi po przeczytaniu drugiej, ostatecznie zdecydowałam się zabrać za Jesień. Czy żałuję? O dziwo - nie.
Książka w dalszym ciągu wypełniona jest nieprzerwaną akcją. Z jednej strony może wydawać się to czymś dobrym, że cały czas się coś dzieje i nie ma nudy, ale przez jej nadmiar nie tylko wątki są traktowane po łebkach, czytelnik może poczuć się znużony dynamiką, ale też większość problemów zostaje skwitowanych Dobra. Było minęło. Wielkie problemy rozwiązane w 10 minut na pstryknięcie? Załatwione. Mimo sporego balastu zrzucanego na bohaterów, ostatecznie akcja idzie w tę stronę, że to nic takiego.
Do tego problemy następują jeden po drugim. Pojawia się jakiś wątek, kończy się i wtedy pojawia się następny. Ewentualnie są w dialogach umieszczane jakieś informacje dotyczące tego, że coś się z innym członkiem rodziny dzieje i wtedy my czytelnicy już wiemy, że niedługo pojawi się problem skupiony na tej konkretnej postaci.
Dialogi nadal dość nierealistyczne, a bohaterowie bez bardziej rozbudowanych umiejętności porozumiewania się ze sobą, za to emocjonalni. Po traumatycznych przeżyciach poznają nowe osoby i po raptem 10 minutach znajomości te osoby poboczne są wciągnięte w ich życie i znają wszystkie złe rzeczy, które im się przydarzyły. Tak to normalnie nie wygląda.
Wszyscy łatwo popadają z jednych skrajności w drugie, ronią łzy, wściekają się i to również zgrzyta.
Mimo wszystko ten tom sprawia wrażenie najciekawszego do tej pory. Jednocześnie bohaterowie zostali z lekka przytemperowani. Ciut więcej jest normalnych rozmów i wsparcia, choć nie można powiedzieć, żeby było tego dużo. Odrobinę dzięki temu tomowi cykl poszedł w lepszą stronę. Może to też ze względu na zbliżanie się do końca. Została w końcu zima, a każdy z bohaterów miał już jakąś swoją przygodę. No, prawie... A ja już się boję, co wydarzy się dalej.
Tak podsumowując - pozycja poszła mi błyskawicznie. W dwa dni byłam już po lekturze. Nie nużyła, nie irytowała jak poprzednie. Wiedziałam na co można liczyć w następnych rozdziałach. Pozycja lekka, na jesienne popołudnia do herbaty. Jeśli ktoś po dwóch tomach waha się czy sięgnąć po trzeci, to myślę, że nastroi bardziej pozytywnie na ten zimowy.
Opinia bierze udział w konkursie