Wyobraźcie sobie, że jesteście graczami pewnej gry. Znacie zasady, wiecie do czego dążycie, czego szukacie i o co walczycie. Nie jesteście pewni, jakie niebezpieczeństwa mogą stanąć wam na drodze, ale wasza determinacja i chęć wygranej skutecznie zsuwają myśli na inny tor. Macie swoich kompanów. Nie jesteście pewni, czy możecie im wierzyć, ale przemierzanie niebezpiecznych terenów samotnie nie jest dla was idealną perspektywą. Macie również przeciwników żądnych sięgnięcia po najwyższą stawkę, którzy nie powstrzymają się od drastycznych środków i nie do końca sprawiedliwych czynów. Jako pomoc - jedyną, której możecie być pewni - macie swoje pandory, czyli stworzone i genetycznie zmutowane zwierzęta obdarowane nadzwyczajnymi umiejętnościami. Jesteście już coraz bliżej wygranej, ale organizatorzy zdają się nie grać fair. Odkrywacie czym tak naprawdę jest g r a, w której uczestniczycie. Wszyscy sprawdzają was z każdej możliwej strony; testują wasze umiejętności, siłę fizyczną, logiczne myślenie, skłonność do podejmowania wyborów, w których niezależnie jak postąpicie, i tak będzie źle dla jednej ze stron. Jesteście już coraz bliżej mety, ale doskonale zdajecie sobie sprawę, że wygrana może uciec wam sprzed nosa. Jak postąpicie?
To właśnie Piekielny Wyścig robi z ludźmi. Każe nam wybierać między życiem jednych a drugich. Sprawia, że jesteśmy mniej ludźmi, a bardziej zwierzętami, w desperacji próbującymi chronić członków własnego stada bardziej niż innych.
"Kamień i sól" jest drugą częścią trylogii "Ogień i woda" Victorii Scott. Co prawda nie ma jeszcze oficjalnych wieści o tomie trzecim, ale po zakończeniu drugiego narodziło się zbyt wiele pytań, by autorka mogła je tak swobodnie zostawić bez odpowiedzi. Jestem przekonana, że prędzej czy później kolejna część zostanie wydana. Może trochę na nią poczekamy, ale uwierzcie, że warto! Jako iż jest to kontynuacja, a pierwszej części nie czytało zapewne wiele osób, fabułę postaram się wam przybliżyć w jak najmniejszym stopniu, by nie narobić wam zbyt wiele spoilerów.
Tella pomyślnie ukończyła pierwsze dwa etapy Piekielnego Wyścigu. Choć koniec jej zmagań jest już coraz bliżej, skala niebezpieczeństw w pozostałych dwóch ekosystemach rośnie. Morze - gwałtowne, pełne zagrożeń i wyzwań oraz góry - tajemnicze i nieprzewidywalne. Tella odnalazła sojuszników, przez których jest jej znacznie raźniej podczas pełnych wyzwań wędrówek. Znalazła także osoby, które może uważać za swoich przyjaciół. Razem pokonują drogę do zwycięstwa, a organizatorzy wcale niczego im nie ułatwiają. Ciągle rzucają im kłody pod nogi, nieustannie zmieniają zasady i zazwyczaj nie postępują przy tym fair. Co zrobi dziewczyna, aby zdobyć główną nagrodę i uratować brata?
- To nie jest śmieszne!
- Wszystko jest śmieszne - stwierdza rozdrażniona Harper.
- Jak wy to robicie? - Cotton chodzi tam i z powrotem po jaskini. - Jak możecie udawać, że jest okej, kiedy ci ludzie robią wszystko, żeby nas złamać? Nie zauważyliście, że od wyścigu na oceanie jest już tylko gorzej? Każdego dnia coraz gorzej! Czasem nie wiem, czy w ogóle chcą, żebyśmy przeżyli!
W tej części pojawiło się znacznie więcej pozytywów. Przede wszystkim podobieństwa do "Igrzysk śmierci" się skończyły i teraz nie mogę już zarzucić autorce, że wzorowała się na czyjejś pracy. Pojawiła się pewnego rodzaju bariera, a wszystko co znalazło się w tym tomie było całkowicie inne od reszty. Zaszły zmiany, wiele zmian w otoczeniu, bohaterach, w ekosystemach, psychice postaci. Powiewem świeżości były również całkowicie nowe osoby, które wprowadziły do tej serii nowy porządek, a także wiele pytań. Kim on jest? Co tu robi? Dlaczego postąpił tak, a nie inaczej? Kogo ratuje? Dlaczego taki jest? - to tylko nieliczne przykłady, jakie mogę przedstawić.
Fabuła wydała mi się być bardziej dopracowana i przemyślana przez autorkę. Każde wydarzenie i podjęta decyzja popychały do przodu inne, a te wnosiły do rozwoju fabuły wiele i miały ogromny wpływ na przyszłe wydarzenia. Działo się znacznie więcej niż poprzednio. Akcja przyśpieszała wraz z malejącą ilością kartek do końca książki. Wielokrotnie miałam wrażenie, że wiem co stanie się za chwilę, ale moje przypuszczenia niemal w dziewięćdziesięciu pięciu procentach okazywały się błędne. Tak samo było z zakończeniem. Pisząc recenzję pierwszej części byłam niemal pewna, co dokładnie się stanie. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy odłożyłam przeczytaną książkę i wreszcie mogłam odetchnąć. Sam koniec nie był mocny, był lekko rozczarowujący, ale to co stało się tuż przed wydarzeniami sprzed ostatniej kartki było wręcz osłupiające!
- Uczestnicy stają się tutaj kimś zupełnie innym. Niektórzy zmieniają się w zwierzęta, i to zupełnie zrozumiałe.
- A ty? - prycha Cotton. - Ty zmieniłaś się w zwierzę?
(...)
- Nie udaję, że jestem lepsza niż inni. Każdy popełnił tutaj błędy i ze mną nie jest inaczej.
Tella przeszła wielką przemianę. Z nastolatki, niewiedzącej co ma ze sobą zrobić, stała się przywódczynią. Jej charakter znacznie ewoluował i ukształtował się. Podczas pierwszych kilkudziesięciu stron była trochę zła; po kolei na siebie samą, jej przyjaciół i Guya, który starał się jej zaciekle bronić i niezbyt wierzył w to, że sama da sobie radę. Ale Tella pokazała wszystkim na co ją stać. Przestała się złościć czy nad sobą użalać i zaczęła podejmować decyzje, które bardzo często okazywały się trafne i znacznie efektowniejsze od pomysłów reszty jej drużyny. Przy tym nie zapominała być ciepłą osobą, która przejmuje się losem innych. Nadal zależało jej na pandorach, starała się je chronić jak tylko mogła, nawet jeśli nie należały do niej. Te odwdzięczały jej się tym samym, stanęłyby za nią murem, gdyby tylko była taka potrzeba.
W tej części nastąpił widoczny rozwój wszelkich relacji. Uczestnikom bardzo zależało na swoich pandorach, choć wszyscy po kolei starali się udawać, że ich los wcale ich tak bardzo nie obchodzi. Nawiązały się nowe przyjaźnie, a te stare się utrwaliły i wzmocniły. Relacja Telli i Guya przechodziła swoje próby, rozrastała się, ale nadal nie wysuwała na pierwszy plan. Nie pojawił się również żaden miłosny trójkąt, jak to często bywa w młodzieżówkach. I bardzo dobrze! Wszystko było idealnie wyważone, a przy tym niesamowicie urocze i poważne.
Kiedyś katalogowałam sobie knajpki według smaku ciasteczek owsianych. Teraz robię katalog zgonów i przysięgam zemstę.
"Kamień i sól" okazała się bardzo dobrą kontynuacją i świetną lekturą. Śmiało mogę powiedzieć, że ta książka przypadła mi do gustu nawet bardziej niż poprzednia część. Nie odstraszyła mnie ogromna ilość zgonów, zachowanie pandor... czy ludzi. Polubiłam tą część taką, jaka jest i nie zmieniłabym w niej nic. Już nie mogę się doczekać trzeciego tomu.
| Ogień i woda | Kamień i sól |
Opinia bierze udział w konkursie