Istnieją powieści, które wymagają, bezpośredniego wyjaśnienia do kogo głównie są głównie kierowane i dlaczego powstały. Choć niekoniecznie. Szczerze powiedziawszy, ciekawiło mnie to i dopiero dowiedziałam się z zaczerpnięcia wiedzy po przeczytaniu 10 rozdziału.
To była właściwie podjęta decyzja, ponieważ rozumiem, co miała, na myśli autorka tworząc historię, która pozostawiła ślady odległej przeszłości.
Po zapoznaniu się z treścią opisu książki pt. Kiedy byłyśmy ptakami autorstwa Pani Ayanna Lloyd Banwo wzbudził zainteresowanie, co ukrywa tajemniczo brzmiący nadany jej tytuł oraz tocząca się w niej akcja, która budzi emocje, co do relacji z rodzicami występujących u głównych bohaterów.
Dwa różniące się od siebie światy Yejide St. Bernard i Emmanuela Darwina dzieli jedynie spotkanie się, a łączy konflikt z rodzicami. Nie umieją do siebie dotrzeć w codziennej komunikacji. Cierpią na tym oboje. Nie do końca czują się z tym dobrze. Czy znajdą sposób, aby poprawić relacje, czy na zawsze pozostanie on niezażegnany?
Na pierwszy rzut oka zachowania negatywne rodziców wzbudzają we mnie niezadowolenie, gdyż Yejide i Darwin traktują ich godnie pomimo tego, że oni nie zawsze rozumieją to, czego pragną dokonać, aby ich życie było nieco inne od tego, jakie jest obecnie.
Na szczęście w drodze do szczęścia pojawiają się anioły, które pomagają przetrwać trudne chwile, lecz są one nie w każdym przypadku. Zależy to od sytuacji życiowej sytuacji, jakiej znajdują się główni bohaterowie. Czy ujawnią oni swoje prawdziwe oblicze, czy jednak pozostaną na zawsze w cieniu, aby móc nie przeszkadzać w życiu, które bywa początkiem pożegnania przypominającej o sobie przeszłości po przodkach lub osobach bliskich zaznaczających po sobie niepotrzebne ślady, z którymi należy walczyć do samego końca?
Od samego początku podobał mi się Emmanuel Darwin, który to był pracowity, dzielny, odważny, ciekawy poznania tajników pracy wzbudzająca u niektórych strach zainteresowanie, gdzie dusza wędruje po pożegnaniu się z nią na cmentarzu. Czy będzie dane zobaczyć z bliska przebieg ceremonii, kto mu ją pokaże, czy jednak nie będzie mógł uczestniczyć w ostatniej drodze na wieczny spoczynek? Który moment jego życia będzie przełomowym, czy odkryje smak prawdziwej miłości, czy matka wybaczy mu to, że złamał zasady rodzinne zabraniające uczestnictwa w uroczystości pogrzebowej i zbliżaniu się do umarłych?
Poznając, życie Yejide miałam bardzo mieszane uczucia, bo nie zawsze rozumiałam jej postępowanie. Była zagubiona i nie wiedziała, co ma robić po utracie matki. Można było łatwo wywnioskować, jak traktowała ona córkę, czy potrafiła ją w pełni zrozumieć i wyjaśnić, na czym polega życie kobiety, która ma, powierzone zadanie jako głowa rodziny przeprowadza dusze mieszkańców miasta w zaświaty, czy odpowiednio przygotowała ją do tej roli, czy jednak nie pozostawiając żadnej wskazówki, aby była zdana wyłącznie na siebie lub ewentualnie ujawniła sekret rodzinie, aby, pomogli jej krok po kroku odkrywać go wraz z na czele osobami zupełnie jej obcymi chcącymi uczestniczyć w magii rytuałów rodzinnych?
Czy przypadkowe spotkanie Darwina i Yejide pomoże im w odnalezieniu świata, który bywa niewidzialną potęgą dla tych, którzy w nim obecnie żyją i patrzą na nas z góry, czy ich wzajemna miłość będzie miała wpływ na całościowy przebieg toczącej się akcji w tej oto powieści?
Polecam przeczytać powieść.
Opinia bierze udział w konkursie