Moje dorastanie to jedno wielkie zakochanie. I nie chodzi o pierwszą miłość, która w założeniu miała trwać do grobowej deski. Z tego, co pamiętam, to obiekty zmieniały się z prędkością światła. Ileż łez wylałam, gdy Paweł z 8c ?zaczął chodzić? z Dominiką z 8b! Ja byłam dopiero w 4a, więc może dlatego? Ile listów napisałam do mojej kuzynki, żaląc się na cały sprzysiężony przeciwko mnie świat. Słałam je pocztą, bo wówczas o mailach nie było jeszcze mowy. Ba! Pamiętam, jak telefon stacjonarny nam założyli. Właściwie to chciałabym móc napisać, że byłam buntowniczką, opisać, jak rodzice musieli się ze mną męczyć ? byłoby na pewno bardziej interesująco. Tymczasem nudy ? wzorowa uczennica, niepaląca, niepijąca, w dodatku harcerka. Permanentnie zakochana. Trochę się to zmieniło, kiedy się zestarzałam i dobrnęłam do okrągłej ?dwudziestki?. Zrobiłam się bardziej wyważona, może nieco ostrożniejsza w lokowaniu uczuć, bardziej skupiona na tym, co zrobić ze sobą w życiu, w którą stronę pójść.
Może dlatego, że to moje dorastanie pod względem ?miłosnym? było dość bogate, a cała reszta młodzieńczych przewin mnie ominęła, nie jestem zwolenniczką książek z gatunku young adult oraz new adult. Jakoś niespecjalnie interesują mnie gwałtowne porywy serca, zawody miłosne, ucieczki z domu, popalanie papierosów w piwnicy itp. Nie ciągnie mnie również do dylematów, które sama musiałam rozwiązywać jako osiemnasto- czy dziewiętnastolatka. Jak to się mówi: każdemu według potrzeb. Ja takowych nie mam, więc na moim blogu nie przeczytacie wielu recenzji tego typu książek. Jeśli już się pojawią, muszą być wyjątkowe.
Na chwilę obecną jest tylko jeden gwarant tego, że książka z gatunku new adult porwie kogoś z moim nastawieniem. Tym gwarantem jest Agnieszka Lingas-Łoniewska, a jej najnowsza powieść, którą przeniosła mnie w dawno minione czasy, okazała się strzałem w dziesiątkę. Właściwie to mogę powiedzieć tylko jedno: to niebywałe! W walce pomiędzy czytelnikiem a autorką, Agnieszka Lingas-Łoniewska wygrywa za każdym razem, a ja nie mogę pozbierać się przez kilka dni.
Pisarka nie kazała nam długo czekać na swoją kolejną książkę. Właściwie to można kolokwialnie powiedzieć, że poszła z tak zwanej ?grubej rury? i od razu zafundowała nam dwie lektury, pisząc dylogię ?Kiedy zniknę? oraz ?Kiedy wrócę?. Rozpusta!
Tym razem nasza ?dilerka emocji? zabrała nas do niewielkiego miasteczka, jakim jest Rokietnica i przedstawiła nam paczkę znajomych ze szkoły ? niektórzy z nich tworzą pary, niektórzy szczególnie mocno się przyjaźnią, wszyscy powoli się usamodzielniają. Wydawałoby się, że to nic nadzwyczajnego. Jednak ci młodzi ludzie mają jeden zasadniczy problem: swoich rodziców, którzy ? tak jak oni ? wzajemnie się przyjaźnili i zakochiwali. Niestety historia sprzed lat odbije swoje piętno na młodzieży i wywróci ich życie do góry nogami.
Trudno jest pisać o fabule, nie chcąc zepsuć Wam radości z czytania. Ta opowieść osnuta jest aurą tajemnicy, niedopowiedzeń, wzajemnych oskarżeń i złych wyborów. To wszystko okraszone jest rockową muzyką, którą tak bardzo lubię i która towarzyszyła mi podczas lektury. Lingas-Łoniewska wykreowała swoich bohaterów w taki sposób, że każdy z nich jest uosobieniem jakiegoś problemu, z którym walczą ludzie w podobnym wieku. Tak przynajmniej ja odczytałam tę dylogię. Nadając im cechy, które możemy obserwować wśród młodych-starych, przybliżyła ich do prawdziwego życia i sprawiła, że czytelnik zapomina, że to tylko wymyślona historia. Wiecie, co przekonuje mnie najbardziej? Że to nie jest historia z cyklu ?Kocham Cię? ? ?A ja Ciebie?. To nie jest lektura sprowadzona do dialogów nafaszerowanych wszelkimi możliwymi emocjami. Tak zwyczajnie w świecie ? nie jest przegadana. Ta dylogia ma w sobie prawdziwie romantyczną duszę, której nieobce są dramaty, okrutne wybory i bolesne rozstania. Może dlatego tak bardzo przypadła mi do gustu? Może też dlatego, że przypomniała mi czasy, gdy sama paradowałam z gitarą, układałam słowa, rozpisywałam akordy, sprawnie skacząc między ?durami? a ?mollami?. Przypomniałam sobie całą ceremonię oddawania w moje ręce pierwszej gitary akustycznej marki Defil oraz mój zapał do nauki, późniejszą szkołę muzyczną i? kolejne młodzieńcze miłości przeplatane staraniami, by wypracować sobie dobry start w dorosłość.
Dziękuję za tych kilka sentymentalnych wieczorów w towarzystwie prawdziwych bohaterów i dobrej muzyki. Za treści, które przyswajałam z wielkim zainteresowaniem i bez najmniejszego znudzenia. To właśnie jest Agnieszka Lingas-Łoniewska ? gwarant dobrej jakości.