"Kłamczuch" Jędrzej Pasierski
"Zło nie zostanie ukarane i powstrzymane, będzie krążyć dalej. Jak to, które się wylęgło i siedziało, a być może wciąż rosło w siłę w Pyrowej".
Na swój dwutygodniowy urlop z córką Nina Warwiłow wybrała Pyrową. Mała beskidzka wieś, położona z dala od typowych tras turystycznych, miała przynieść wytchnienie od pracy i wielkomiejskiego zgiełku. Tryb ładowania akumulatorów, nadrabiania zaległości książkowych a przede wszystkich spędzania czasu z córką Milą funkcjonował wzorowo. Do czasu aż komisarz Warwiłow znajduje ciało Janka Barnasia - człowieka, który słynął z opowiadania nieprawdziwych historii. Naczelny kłamczuch Pyrowej zanim zamilkł, zdążył skłócić wiele osób. Nina Warwiłow, zupełnie niepomna niedawnej historii z niedalekich Bukowców i faktu przebywania na urlopie, postanawia wziąć udział w śledztwie. Dobrych rad - nie jesteś stąd, nie zrozumiesz - nie postrzega w kategoriach poważnego ostrzeżenia. A powinna.
"Pyrowa była niebezpieczna, zakłamana, oparta na zbrodni"
Lokalne legendy mówią jednoznacznie, że Pyrowa jest wsią pełną zła, zakorzenionego w nie tak odległej historii. Nikt nie chce dociekać i rozgrzebywać delikatnych spraw. Nikt poza upartą Niną i z czasem nadkomisarzem Karpiukiem, który pod koniec swojej kariery ma już w sumie mało do stracenia. Czy to przyjazd Niny, która szybko przestaje być anonimowa, czy morderstwo Barnasia stają się katalizatorem wydarzeń, które skłócą mieszkańców. Tak to już jest, że śledczy znajdują winnego i wyjadą a plotki i wzajemne oskarżenia pozostaną na zawsze z sąsiadami.
Śledztwo w sprawie Barnasia otworzy lokalną puszkę Pandory, która z czasem ujawni, kto zasłużył na miano kłamczucha czy złodzieja. Ale odkrycie tożsamości mordercy będzie wymagało znacznie większego nakładu sił, bo wspólne sekrety wiążą lepiej niż wspólny kredyt. W małej społeczności łatwiej jest zepchnąć odpowiedzialność za swoje grzechy na innych, którzy też nie mają czystego sumienia.
"(...) każde, nawet najspokojniejsze miejsce musiało kryć w sobie brudy"
Zemsta za rodzinne krzywdy? Zazdrość, że komuś się lepiej wiedzie? Pieniądze? Zranione uczucia? Chęć zapewnienia sobie lepszego życia? Możliwych motywów zbrodni jest doprawdy wiele a autor nadaje wysoki stopień prawdopodobieństwa każdemu z nich. I wreszcie pytanie, które towarzyszy niemal od samego początku - czy opowieści kłamczucha nie mają w sobie żadnego ziarenka prawdy, które dotarło do niewłaściwych uszu?
"Od razu pomyślałam, że za Niną idą kłopoty. Śmierć"
Każda kolejna książka o Ninie Warwiłow - a "Kłamczuch" jest już czwartą - pokazuje, że autor konsekwentnie realizuje swój pomysł na kryminał. Nie podgląda modnych zagrywek, nie serwuje dramatycznych pościgów, nie emanuje brutalnością, czy nie przedkłada życia prywatnego bohaterów ponad dobro śledztwa. Dokładnie wie, co ma stanowić istotę jego książek. Czytając "Kłamczucha" odniosłam wrażenie, że zagadka kryminalna stanowi tylko pretekst do rozmyślań nad skomplikowanym charakterem relacji międzyludzkich. Jędrzej Pasierski jest świetnym obserwatorem, drąży, analizuje i docieka aż dojdzie do sedna. Aż znajdzie genezę punktów zapalnych, przyczynę ludzkich animozji czy frustracji życiowych. Ta warstwa psychologiczna małej i zamkniętej społeczności świetnie uzupełnia łamigłówkę kryminalną. Nie zapominajmy o najważniejszym - Kłamczuch" jest historią kryminalną. Świetnie nakreśloną, klimatyczną i czekającą na rozwiązanie już stanowczo za długo.
Kończąc, napiszę tylko, że bardziej przypadła mi do gustu Nina Warwiłow w wersji beskidzkiej aniżeli warszawskiej. Beskid Niski wyzwala w niej tryb samotnej wilczycy, która gdy zwietrzy trop, nie potrafi odpuścić. Nie pójdzie na skróty, podąży tropem sprawiedliwości.
Opinia bierze udział w konkursie