Czytujecie komedie kryminalne? Bo ja czytuję i to najczęściej właśnie pióra pani Iwony Banach.
" Przecież to przez niego znalazła się na tym pustkowiu. Uciekał, nie uciekał, gonił go kto czy nie gonił. Dagmara nie znała prawdy, ale wiedziała jedno. To jego wina. Fakt, nie miała nic przeciwko wsi. Wsi spokojnej, wsi wesołej jak z Kochanowskiego, ale ta w niczym nie przypominała sielankowych obrazów Chełmońskiego. Zamiast skromnych chat, choćby i krytych strzechą, były mroczne ruiny, zamiast poczciwych krówek - szalone byki, zamiast kwietnych wróżek, za którymi specjalnie nie tęskniła - utopce, a ludzie... No tak, powinni być prości, ale sympatyczni, a tu co? Zgroza. Agresywna sklepowa, Muchowa usiłująca dopaść Walczaka, szalony morderca, Kusiakowa, Krycha i Adamkowa w wersji zombie. I to miała być ta sielska polska prowincja? Przecież to kłębowisko żmij najpotworniejsze z możliwych!"
Pani Iwona jak zwykle naszykowała taką historię, że były momenty, kiedy musiałam sobie trochę cofać wydarzenia w czasie, ale suma sumarum nie zgubiłam się i zakończenie jak zwykle mnie zaskoczyło. Jednak najpierw może trochę przybliżę Wam, o co tutaj chodzi? Dagmara to dwudziestokilkuletnia kobieta, która już niedługo ma stanąć na ślubnym kobiercu. Jednak cała rodzina oraz przyjaciółka Dagi nie pałają miłością do jej wybranka. No cóż? Miłość podobno nie wybiera :) Mama wysyła Dagmarę do dziadka, który jest emerytowanym wojskowym i wnuczka nie bardzo lubi u niego przebywać. Jednak mus to mus, Daga z przyjaciółką wyjeżdżają do dziadka a tam... Tam zaczyna się coś dziać. Nagle dziadek, przyjaciółka Dagi oraz wścipska sąsiadka znikają, a Daga musi ich znaleźć. Pomaga jej w tym niechętnie narzeczony i jego para znajomych. Dosyć dziwnych i specyficznych znajomych. Ślady prowadzą ich do pewnej miejscowości w której zatrzymują się w ruinach dawnego szpitala dla psychicznie chorych. Czy Dagmara odnajdzie zaginione osoby? Co wydarzy się w tych przeklętych ruinach? Dlaczego przy każdych znalezionych zwłokach zawsze jest pierwszy narzeczony naszej bohaterki? Czemu znajomi jej narzeczonego tak dziwnie się zachowują? O co tutaj tak w ogóle chodzi? I dlaczego mieszkańcom ruin grozi niebezpieczeństwo?
Przyznaję bez bicia, że historia świetna. Bohaterowie bardzo ciekawi i zaskakujący. Dodatkowo smaczku dodaje swojska mowa ludzi ze wsi. Niektóre teksty bardzo zabawne :) Są w ogóle sceny, gdzie miałam niezły ubaw, ale były i takie, kiedy troszkę grozy zajrzało mi w oczy. Choć jak to bywa u pani Banach, trochę różnych zawiłości było, momentami składałam do kupy przeczytany tekst i musiałam sobie coś z poprzednich wydarzeń przypomnieć, aby ułożyć resztę w całość, żeby się nie zgubić. Ale na szczęście nie zgubiłam się. Może to wina tego, że nie czytałam książki za jednym razem, tylko po kilkadziesiąt stron na dobę. A książkę czytałam 4 dni. Więc może dlatego musiałam sobie czasem coś przypomnieć i składać do kupy. Jednak ogólnie pani Iwona przygotowała tutaj nieszablonową historię z niezwykłą zagadką, którą będziecie chcieli jak najszybciej rozwiązać, ale ... Ale nie dacie rady! Co ja tutaj miałam za myśli, że to ten, a potem tamten, a może jeszcze ten... Ach.... No ale u naszej pani Iwony nic nie może być oczywiste, bohaterowie też nie mogą być tak oczywiści, jakbyśmy myśleli że są. Tak więc cała misternie uknuta historia na pewno Was nie zawiedzie. Może trochę liczyłam na inne zakończenie. Jednak to które jest też może być :) Co troszkę mi tutaj przeszkadzało, to ilość błędów, powtórzeń wyrazów i raz nawet zmiana jednej litery w nazwisku, ale automatycznie to zmieniło całkiem nazwisko bohaterki. Błędy się zdarzają, zresztą i ja je popełniam, jednak w książkach wolę jak ich nie ma lub jest jakiś jeden, który nie rzuca się w oczy. Ale poza tym historię polecam. Jeśli już czytaliście jakąś książkę pani Iwony Banach, to znacie jej sposób pisania i wiecie, że i zagadka Was wciągnie, i bohaterowie Was zaskoczą lub rozweselą, no i historia całościowo Was pochłonie.
Opinia bierze udział w konkursie