"Poczucie misji, polegającej na wyplenieniu z tego świata ludzkich chwastów, wciąż ją przepełniało.?
Choć książka jest odrębną całością i można ją czytać niezależnie od poprzednich tomów serii, zwłaszcza w odniesieniu do rozwiązywania zagadki detektywistycznej, to mam wrażenie, że sporo straciłam nie znając poprzednich odsłon, w szczególności w ujęciu losów postaci kluczowych. Ciężko było złapać istotne niuanse w przeszłościach, osobowościach i postawach bohaterów, nie do końca udawało się je odpowiednio zinterpretować, raz brakowało dystansu, kiedy indziej bliskości. Dla trafniejszego zrozumienia słów i działań Carla, Rose, Assada i Gordona, trzeba nadrobić poprzednie tomy.
Intryga kryminalna kręci się wokół aż pięciu wątków, zgrabnie połączonych i zapętlonych. Żmudne i czasochłonne prace śledcze oscylują wokół spraw jakimi zazwyczaj zajmuje się Departament Q, dawnymi, nierozwiązanymi, porzuconymi przez wydział zabójstw, oraz aktualnymi zbrodniami, których sensacyjną treść natychmiast podchwytują media i opinia społeczna. Niekiedy należy działać w ukryciu, tak aby nie drażnić i nie prowokować dochodzeniowców z innych wydziałów, uwzględniać wewnętrzne spory i konflikty w strukturach policji, roszady personalne, zbieżne kompetencje, osobiste porachunki i złożone manipulacje. Departament Q często zmuszony jest iść niejako pod prąd, lawirować między przepisami, wystawiać na cierpliwość szefów, odsłaniać nieudolność nieprzychylnych im kolegów. Wszystko, aby rozwiązać sprawy: śmierci ojca Rose, zabójstwa nauczycielki, kierowcy mordercy, napadu rabunkowego na dyskotekę i postrzelenia młodej kobiety, a także uzasadnić użyteczność Departamentu Q wystawionego do likwidacji.
Odpowiadało mi obyczajowe tło kryminału, sięgnięcie po zagadnienia nurtujące współczesne duńskie społeczeństwo, odsłonięcie istotnych bolączek, uchwycenie niekorzystnych zmian mentalności, odwołanie do klęski systemu opieki socjalnej. Autorowi udało się zajmująco wpleść w fabułę wiele niepokojących objawów chorób społecznych, czyniąc powieść prawdopodobną. Niektóre sytuacje celowo nadawały sprzeczne sygnały i przejaskrawione barwy, tak podkreślono konieczność zajęcia się nimi i szukania właściwych rozwiązań. Niekiedy dałam się podpuścić w niechęci do uciążliwych obywateli pasożytów, potrafiących perfekcyjnie wyłudzać pieniądze z opieki społecznej, nie proponując żadnego korzystnego wkładu w życie społeczne. Dlatego łapałam się na tym, że w pewnym stopniu rozważałam zrozumienie motywów eliminacji nierobów, wałkoni i szkodników. Wkraczałam w kilka warstw psychologicznej niesprawności człowieka, zarówno od strony oprawcy, jak i ofiary. Trzeba przyznać, że Jussi Adler-Olsen naprawdę nieźle poradził sobie z wyrazistością portretów, nadał im różnorodny koloryt, przydzielił frapujące role.
Opinia bierze udział w konkursie