Polska lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku była szara i ponura. Szczególnie jeśli zestawi się ją z zachodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych, a zawłaszcza z San Francisco, które w tym czasie zostało okrzyknięte stolicą hippisowskiej młodzieży. Dzieci kwiaty, wiatr we włosach, psychodeliczne kolory, muzyka i narkotyki? To właśnie do San Francisco uciekł z naszego kraju Marek Majewski, fotograf, który współpracował z magazynem ?Rolling Stone? oraz innymi pismami muzycznymi. Dzięki temu miał okazję fotografować takie gwiazdy, jak Carlos Santana czy Irene Cara, której gwiazda rozbłysła mocno po filmach Flash Dance i Fame.
Książka Koniak i daktyle to zapis wspomnień Marka Majewskiego z tamtego kolorowego okresu. Jest to jego swoista autobiografia, w której porusza wiele kwestii, o których w Polsce w ówczesnym czasie w ogóle się nie mówiło, a i teraz często są to tematy tabu.
Odpowiadając na pytania zadane na początku, mogę śmiało powiedzieć, że jest to książka przeznaczona wyłącznie dla dorosłych, a może jeszcze inaczej ? dla ludzi dojrzałych i otwartych, gdyż nie każdemu może przypaść do gustu estetyka życia, jaką opisuje autor.
Marek Majewski dał się porwać nie tylko wolnej, niczym nieskrępowanej miłości oraz muzyce? W książce opisuje swoje życie zawodowe, prywatne i intymne. Porusza także temat narkotyków. Hasłem przewodnim książki mogłoby być ?sex, drugs and rock&roll po polsku?. Opisy jego życia mogę porównać do tego, co czytałam już wcześniej o tym okresie, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i w Europie. Poza tym z publikacji można dowiedzieć się co nieco o świecie muzyki, fotografii i sztuki.
Książka jest napisana ciekawym, plastycznym językiem. Między słowami możemy ?usłyszeć? muzykę największych gigantów tego okresu ? Santany, Rolling Stonesów, Beatlesów i Erica Claptona. Mimo że nie do końca to moje klimaty i miejscami opowieść nieco mnie znużyła, Koniak i daktyle czytało mi się nawet dobrze. Mnie najbardziej zaciekawiły momenty, w których autor opisuje swoją pracę, będącą jednocześnie jego wielką pasją.
Książka na pewno przypadnie do gustu osobom zainteresowanym muzyką lat 60. oraz specyficznym klimatem hippisowskiej komuny.