Opis produktu:
Autorka w roku 1997, który opisuje, miała lat - jeśli się nie mylę - 10, a mimo wszystko jej młody umysł potrafił zapamiętać wtedy całą tapetę otaczającego ją świata. Co więcej, potrafiła wyczuć jego tzw. zeitgeist, potrafiła doskonale zapamiętać nasz zbiorowy stan ducha. Zrozumieć już wtedy świat, w którym wszyscy baliśmy się, że w sylwestra 2000 cywilizacja skapituluje z powodu liczbowego błędu wpisanego w systemy operacyjne wszystkich komputerów. Jak naiwne były te strachy, jak naiwni byliśmy wtedy - możemy zobaczyć dopiero dzisiaj. Zakładam również, że wszystko to opowiedziała Darii starsza siostra bądź brat - ale wcale nie umniejsza to, oczywiście, jej prozie.
Podróż, którą odbywa główny bohater to niby podróż autostopem po Polsce, ale tak naprawdę podróż w czasie - czytając ją, wpadamy nagle w kolorowy wir sklejony ze słoneczek Disco Relaxu, tanich boazerii, zapachu gumowatego sera z zapiekanek, kaset magnetofonowych Shazzy i Hanson, telefonów Alcatel, wszystkiego, co składało się na tamtą rozgorączkowaną rzeczwistość, jawiącą mi i Darii dzisiaj jako piękny, niewyraźny, pokryty ziarnem z kasety VHS sen. To bardzo dobra proza wspomnieniowa i to mnóstwo emocji. Czasami przydarza nam się muzyka, która brzmi bardziej jak wspomnienie muzyki, i tak samo świat Darii Porębak nie jest światem, a wspomnieniem świata. A do tego, jak już wspomniałem aria ma w sobie żyłkę do dokładnego, namacalnego opisu, dworce, przydrożne bary i plażowe kioski w jej opowieściach można wręcz fizycznie poczuć. To bardzo dużo, i, moim zdaniem, to bardzo dobrze rokuje.
Daria Porębak ma jeszcze jeden talent - ze wszystkich opisywanych przez siebie detali potrafi zbudować przestrzeń. A jest to przestrzeń odrealniona, pusta, plastikowa, smutna i nawiedzona jednoześnie. W podróży głównego bohatera jest coś z ospałych dryfów przez życie, dokonywanych przez bohaterów wczesnych filmów Jima Jarmuscha. Oni również, tak jak bohater Darii, próbują znaleźć w kolorowych śmietniskach swoich światów coś prawdziwego, namacalnego i nieoszukanego.
Jakub Żulczyk