Nie da się robić 10 rzeczy na raz - nie powie nigdy żaden kontroler ruchu lotniczego. Wszyscy zgadzają się co do tego, że ich praca jest stresująca, ale czy czytanie o niej też może takie być? Przekonałam się, że... trochę tak!
Przyznaję, że udzieliła mi się atmosfera, o której opowiada autor. Duże wrażenie robią przykłady rozmów pomiędzy kontrolerem a pilotami, a także wspomnienia różnych nietypowych dniówek. Czego ogólnie możemy się spodziewać? Jest i coś z wiedzy teoretycznej, i poznamy osobiste doświadczenia autora, omówimy współczesne problemy, a także dowiemy się o paru historycznych wydarzeniach. Wszystko to będzie związane z elitarną profesją, o której bardzo często się zapomina. Pilotowi w samolocie pasażerowie chociaż biją brawo, a kontroler po przeskoczeniu sytuacji, która może mu zafundować zawał serca, po prostu pracuje dalej aż do przerwy.
W książce znajdziemy dużo ciekawej treści, dostaniemy możliwość zerknięcia za kulisy zawodu, o którym tak naprawdę niewiele wiadomo. Niektóre rozdziały bywają trudne, szczególnie kiedy coś jest wytłumaczone fachowym językiem, ale nie zupełnie niezrozumiałe. W pewnym momencie miałam wrażenie, że panuje tutaj trochę chaosu. Np. w jednym miejscu mamy opis lotu, a kolejny akapit to opowiadanie, czemu autor w ogóle zdecydował się na ten zawód - ja bym wyraźniej oddzieliła w tekście, że zmienia się temat. Mam egzemplarz przed korektą, w finalnej wersji układ jeszcze może się zmienić. Z drugiej strony doszłam do tego, że może to efekt właśnie takiej a nie innej pracy - myślenie o wielu rzeczach jednocześnie odbiło się również na kształcie książki.
Na duży plus zasługuje aktualność treści. Jest tutaj uwzględniona zarówno pandemia, jak i napaść Rosji na Ukrainę. Ciekawostką jest częste porównywanie, jak procesy czy urządzenia wyglądały kiedyś, a jak to prezentuje się dziś. Czuć, że autor lubi swoją pracę, wykonuje ją z pasją, ale jednocześnie potrafi dostrzec jej minusy i to, jak na niego wpłynęła. Polecam!
Opinia bierze udział w konkursie