Niesamowite, jak często przypadek rządzi naszym życiem. Jak nieprzewidywane i nieplanowane wcześniej działanie może poukładać nasze życie na kolejnych kilkadziesiąt lat. Przypadkowe spotkanie, wycieczka w interesujące miejsce, fragment artykułu, książka ? czasem kilka minut wystarczy, by zadziało się coś niesamowitego, pozazmysłowego, trochę nawet mistycznego. Zbieg okoliczności stał się również przyczynkiem do tego, że kiedyś dziennikarka, a dziś autorka biografii jednego z najciekawszych polskich rodów trafiła na uważany za zaginiony portret Wojciecha Kossaka autorstwa Witkacego, czego skutkiem było oddanie dwudziestu pięciu lat swojego życia poznawaniu największych tajemnic rodziny Kossaków. Jednym z efektów tego zdarzenia jest książka Kossakowie. Biały mazur, której autorką jest Joanna Jurgała-Jureczka. Kiedy pisarka przypadkiem poznała Annę Bugan-Rosset, córkę Zofii Kossak, jej życie zawodowe uległo zmianie. To był początek tańca, w którym była ?odbijana? przez kolejnych mężczyzn: bliźniaków Tadeusza i Wojciecha, syna tego drugiego ? Jerzego, a nawet wspomnianego Witkacego. Podglądała również inne tańczące pary, w których prym wiodły spokrewnione ze sobą Zofia Kossak-Szczucka-Szatkowska, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska oraz Magdalena Samozwaniec. Powiązane ze sobą więzami krwi, często stojące w opozycji względem siebie wyznaczały rytm całej rodzinie. To głównie im poświęcona została książka, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć.
Kossakowie. Biały mazur to świetnie napisana historia rodu Kossaków, w moim odczuciu skupiona na różnicach między członkami rodziny. Ich tajemnice, wzajemne animozje i sympatie oraz nie zawsze wygodna prawda dzięki lekturze stają się nam bliższe i pozwalają więcej zrozumieć. Wydaje się, że Jurgała-Jureczka podzieliła tę biografię na kilka części, oddając się opisom poszczególnych bohaterów. Ja ? na potrzeby tej recenzji ? podzielę ją na dwie. Pierwsza została poświęcona Zofii Kossak. Tę część autorka zdecydowała się zbeletryzować i przyznam szczerze, że w mojej opinii nie był to najlepszy zabieg. Początek lektury sprawiał mi nieco trudności wynikających z przeskoków czasowych. Ciągle coś mi przeszkadzało, zgrzytało, nie potrafiłam się odnaleźć. Przyklasnęłam autorce przejścia do ?normalnego? trybu opowieści ? od tego momentu zaczyna się według mnie druga część książki. Od pierwszych zdań wiedziałam, że warto było czekać, a pierwotne wrażenie chaosu zostało zastąpione absolutnym zachwytem. Szczerość, z jaką Jurgała-Jureczka przedstawia znaną familię, dające się wyczuć prywatne sympatie i antypatie, obrona tego, co niedocenione nadały lekturze bardzo osobliwego (a może również nieco osobistego) wymiaru i pozwoliły czytać ją jak bardzo dobrą powieść obyczajową. Trudno ukryć, że Kossakowie. Biały mazur to swoisty hołd oddany Zofii Kossak, której pięćdziesiątą rocznicę śmierci obchodziliśmy na początku tego roku. Ta rocznica to doskonały moment na poznanie jej sylwetki i zakochanie się w góreckim dworze. To również świetny moment na zatrzymanie się w krakowskim domu Wojciecha Kossaka i poznanie jego córek. To niesamowite, że ludzie, których znałam tylko dzięki ich dziełom (szczególnie w przypadku Wojciecha Kossaka i Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej) przestali być rozmazanymi w wyobraźni postaciami, a stali się normalnymi ludźmi z krwi i kości.
Zawsze czuję ogromny respekt wobec powieści, których proces powstawania zaczyna się od świstka papieru znalezionego za szafą, pamiętnika ukrytego w piwnicy czy listu zakopanego wśród rupieci na strychu. Jaką trzeba mieć siłę woli, jaką niebywałą wyobraźnię, by szukać, zgłębiać, zatracić się w czymś, czego już nie ma, a po czym zostały tylko wspomnienia. Ile trzeba mieć w sobie determinacji, by coś, obok czego inni przechodzą obojętnie, uczynić ważnym punktem w swoim życiu! Swoista miłość autorki do Kossaków udziela się czytelnikom, a przynajmniej ze mną tak się stało. Nic lepszego nie mogło mi się przytrafić.
Opinia bierze udział w konkursie