Są takie romanse, które czymś do siebie przyciągają. Jedne mają w sobie to coś, że od razu wiesz, że polubisz daną pozycję, drugie mają intrygujących bohaterów, którzy niczym magnes przyciągają do siebie czytelnika. Wreszcie są takie książki, które mają intrygujący na pierwszy rzut oka opis. ,,Konstandin. Grzechy mafii" to powieść, po której w sumie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Mamy gorący ostatnio motyw niegrzecznego mafiozo, jakąś tajemnicę, spisek układ. No i do tego okładkę sugerującą nam, że to jedna z tych powieści, od których możemy oczekiwać tej elektryzującej dawki napięcia pomiędzy bohaterami. Szkoda tylko, że żadne z powyższych tak naprawdę nie pasuje do tej powieści. Tak - powieść ,,Konstandin. Grzechy mafii" okazała się dla mnie naprawdę dużym rozczarowaniem.
Po ciężkich przeżyciach Alicja postanawia wyjechać na wakacje do Leicester. Gdy na lotnisku poznaje niezwykle przystojnego Kostandina Tironę, nie ma pojęcia, że to spotkanie zacznie niebezpieczną grę, a ona zostanie wplątana w niebezpieczne mafijne porachunki.
Już od razu mogę napisać, że powieść Winnickiej ma kilka plusów i jednym z nich jest właśnie Alicja, a raczej to, że nie do końca jest ona taka sama, jak inne bohaterki mafijnych historii. Przede wszystkim nie chce być utrzymanką Kostandina, chce być niezależna finansowo, studiuje, pracuje w sklepie rodziców. Ale niestety na tym plusy się kończą. Miałam wrażenie, że autorka chciała z tą postacią zrobić coś więcej, ale jakoś nie do końca jej to wyszło. Zamysł był naprawdę całkiem dobry, jednakże to, w jakim stylu potoczyła się ta historia już nie do końca mi się podobało. Okazało się, że choć Alicja jest bohaterką z dużym potencjałem, to i tak zachowywała się tak, jakby żyła w jakimś utopijnym świecie. Oczywiście Alicja uwielbia luksusowe ubrania i ciężko odmówić jej sobie torebki, czy butów. i ja to rozumiem, bo w końcu już się poniekąd do tego przyzwyczaiłam w mafijnych historiach. I niestety, przyzwyczaiłam się już (chyba) do tego, że główny bohater w bardzo niewielu powieściach jest bossem mafii z krwi i kości. W powieści Magdaleny Winnickiej wyjątku nie było. Kostandin już od samego początku wydał mi się po prostu ... nienaturalny. To albański mafioz, który zabija z zimną krwią, chroni to, co należy do niego, ale gdy spotyka Alicję po prostu staje się takim mężczyzną ,,ciepłe kluchy". I to doskonale pokazuje sytuacja, gdy mamy już punkt kulminacyjny, wszyscy uciekają, ale pod wpływem pewnych wydarzeń muszą się zatrzymać na parkingu obok sklepu. No i oczywiście, Kostandin nie patrzy na to, że liczy się ucieczka, każda sekunda, ale robi sobie spacerek po sklepie i kupuje kwiaty dla Alicji. No to już było jak dla mnie za dużo. Ja rozumiem romantyzm, w końcu czytelniczki tego oczekują, ale nie w imię takich bezsensownych postępowań bohaterów. Kostandin był dla mnie po prostu za bardzo sztuczny. Miłość zmienia ludzi, ale w przypadku Kostandina to kuriozum. Oprócz tego mamy też ,,przyjaciółki" Alicji, czyli Wiktorię i Lilkę. I tutaj autorka nie odeszła od schematu. Wiktoria jest po prostu ... naiwna i chyba nie do końca dojrzała. Czasami jest tak, że gdy poznajemy kogoś, to wiemy, że to ten ktoś na całe życie, ale tutaj niestety bohaterka chyba po prostu nie do końca wszystko przemyślała. Nie mam pojęcia, skąd w wielu powieściach biorą się takie bohaterki, ale Wiktoria i jej zachowanie, postępowanie to już moim zdaniem mocna przesada.
Styl pisania Magdaleny Winnickiej jest lekki, ale czytało mi się tę książkę bardzo opornie, najpewniej z winy kuriozalnych wydarzeń. Praktycznie do dwieście pięćdziesiątej strony nic się nie działo. Akcja wlokła się niemiłosiernie. Dopiero od 2 części powieści zaczęła się jakakolwiek akcja. Autorka próbuje ruszyć gdzieś ten temat mafii, mamy więc (nieco) dziwne oprowadzanie Alicji, jakieś postrzały, mafijne porachunki, ale tak naprawdę nie czułam tego kompletnie. Może to dlatego, że niemal pół tej książki wydało mi się po prostu kuriozalne i nie do końca przemyślane. Były w niej momenty, że nawet nie wiedziałam, o co tu chodzi. Nie mam pojęcia, dlaczego autorka zbaczała czasami z głównej drogi tej powieści. Również same zachowanie bohaterów tak mnie denerwowało w niektórych momentach, że miałam zamiar po prostu wywalić gdzieś tę powieść jak najdalej. Kostandin w niektórych momentach był tak niemożliwie sztuczny, rzucał takimi prostymi frazesami w stosunku do Alicji, że miałam wrażenie, że w realnym świecie, to na pewno nie miałoby miejsca bytu. Mimo wszystko pragnę pochwalić Winnicką przede wszystkim za to, że postanowiła z głównego bohatera zrobić mafiosa albańskiego. Powstało mnóstwo powieści z mafią amerykańską, włoską, a tutaj to taka naprawdę miła odmiana.
,,Kostandin. Grzechy mafii." to powieść, na którą naprawdę czekałam. Opis sugerował naprawdę intrygującą lekturę, a tymczasem niestety nie będę ukrywać, że się na niej zawiodłam. Sam pomysł na historię może nie jest zły, widać tu bowiem zaczątki czegoś naprawdę dobrego, ale już wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Jedno jest jednak pewne - autorka naprawdę mocnym zakończeniem sprawiła, że chyba mimo wszystko skusiłabym się na kontynuację, by sprawdzić, jak potoczyły się dalsze losy bohaterów. Mam nadzieję, że Magdalena Winnnicka przyjrzy się bliżej niektórym uwagom i kolejna książka będzie już naprawdę pasjonującą opowieścią.
Całą recenzję przeczytasz na ...