Co sobie myślałam czytając, że ?Kota w Tokio? napisał ?kulturoznawca, który poświęcił swój doktorat postaci kota w kulturze japońskiej?? (cyt. za notka biograficzna na obwolucie ?Kot w Tokio? Nick Bradley). Nic kompletnie, nic. Co sobie myślałam przeglądając tytuły rozdziałów i próbując odszyfrować ?Street Fighter II (Turbo)?, ?Sakura?, ?Kotoskopia? ????, ?Bekaneko?, ?Omatsuri?, czy ?Trofalaksja?, kiedy znam tylko nigiri, hosomaki, futomaki lub ewentualnie uramaki? Niby brzmi znajomo, a jednak????. Tak naprawdę to zaintrygował mnie opis Wydawcy. ... zaczęło w następujący sposób: ?Kim jest tajemniczy kot błądzący ulicami tętniącej życiem metropolii? Demiurgiem, szaleńcem, przewodnikiem, a może duchem miasta, który w niepowtarzalny sposób łączy ze sobą ludzi i zdarzenia??. Od razu wyobraziłam sobie tego kota!!! Giętkiego, ciekawskiego, sprytnego, nieuchwytnego. Wyśmienitego łowcę i obserwatora, dobrze widzącego w ciemnościach. I od razu, co ważniejsze wyobraziłam sobie, co on może zobaczyć?. A tak pracująca wyobraźnia nie mogła pozostać bez odpowiedzi. ?Kot w Tokio? Nicka Bradleya za mną. A co sobie myślicie po wstępie do recenzji? Mam nadzieję, że myślicie; warto ją przeczytać.
?Praca tworzy to miasto. Jeśli jesteś w Tokio i na chwilę przestaniesz pracować, miasto cię połknie i nikt nie będzie o tobie pamiętał. (?) To miasto nigdy nie odpoczywa. Szczególnie nocą. Sen w Tokio wpisany jest w pracę. (?) To miasto jest jednym z największych więzień świata ? ma trzydzieści milionów mieszkańców.? ? ?Kot w Tokio? Nick Bradley.
To powieściowy reportaż człowieka zakochanego w Kraju Kwitnących Wiśni. Historie z pozoru niezwiązane ze sobą, które przeplatają się wspólnymi bohaterami oraz szylkretowym kotem w tle. Tokio poznajemy oczami tatuatora, który wykonuje swój fach w sposób tradycyjny i kreśli na plecach młodej dziewczyny mapę Tokio opowiadając przy tym historie. Tokio konsumujemy z perspektywy bezdomnego ?hashi, niezwykle kulturalnego człowieka, którego dobroć zostaje wystawiona na próbę. Mężczyznę postrzegającego siebie jako; ?niechcianego, niepotrzebnego, nieestetycznego, nieciekawego, nieprzygotowanego, nieznanego, nieistotnego??. Na Tokio patrzymy oczami Makoto zafascynowanego grą Street Fighter II, która jest w stanie przyćmić nawet obraz atrakcyjnej dziewczyny Ky?ko. Tokio chłoniemy i czujemy osobą samotnego taksówkarza, który nie pogodził się od tej pory z przedwczesną śmiercią żony. Tokio nie da się nasycić. Nawet jeśli obcujemy z nim w osobach różnych bohaterów. Bohaterów nietypowych, nieszablonowych, arcyciekawych, których przenikliwość świata pomaga nam zrozumieć to dziwne miasto, ten dziwny, całkowicie różny od naszego świat.
Wspaniale się czytało tą powieść. Aż dziw, że jej kanwą była praca doktorska jej Autora. Mimo, że poszczególne rozdziały dotyczą innego głównego wątku, Nick Bradley splótł historię w całość nie tylko osobą kota, lecz przede wszystkim postaciami, które łączy wspólne doświadczenie. I tak z pierwszego rozdziału na Kentar? wpadł przypadkowy przechodzień, bezdomny, który z wrodzonym taktem i niezwykłą kulturą przeprosił za nieporozumienie. Tym bezdomnym okazał się ?hashi, którego historia została opisana w rozdziale ?Upadłe słowa?. ?hashi?emu pomagał Makoto przekazując mu pod sklepem reklamówkę z zebranym jedzeniem, o którym dowiadujemy się wiele w trzecim rozdziale powieści. I tak dalej, i tak dalej?. Splatają się losy wielu bohaterów dzięki tej konstrukcji. To uczy uważności i łączenia. Niezwykle spodobała mi się ta koncepcja powieści. Narracja, w której ogromne znaczenie mają związki pomiędzy poszczególnymi bohaterami.
Niezwykłą zaletą książki jest obrazowanie miasta w sposób subiektywny, z perspektywy konkretnych jednostkowych osób, ich doświadczeń, wad i zalet, trudnych losów, cech charakteru. Z perspektywy decyzji, które podjęli w przeszłości i które zaważyły na ich dalszym losie. To nie smutny obraz miasta, o nie. To historie o ludziach z krwi i kości, które pokazują współczesne bolączki, z którymi boryka się każde społeczeństwo, a szczególnie japońskie, które zakotwiczone jest w innej kulturze i w innym świecie. Gdzie nie ma czasu na związki rodzinne, długoletnie relacje i odpoczynek. Gdzie hołduje się wielogodzinnej pracy i krótkiemu snu. Gdzie śpi się z lalkami częściej, niż z prawdziwym, drugim człowiekiem. Gdzie gry stają się sensem życie, a dialog wydaje się trudnym doświadczeniem. Autor zachwycił mnie nie tylko historiami, ale także językiem i stylem. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, a obcobrzmiące nazwiska, nazwy i słowa nie są utrudnieniem, lecz raczej wzbogacają powieść dodając jej wyjątkowości.
Zachwycający obraz społeczeństwa. Autor w sposób badawczy i pociągający opisał ekscytujące miasto, w którym można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Intrygująco przedstawił bohaterów, którzy przykuwają wzrok czytelnika swoją wyjątkowością. To nie typowy Kowalski, ani typowa Kowalska jest postacią pierwszoplanową opisaną w każdym rozdziale. I to dla tego nietypowego Kowalskiego i nietypowej Kowalskiej warto sięgnąć po tę pozycję.
Tylko nie wiem co z tym szylkretowym kotem. Dowiedziałam się kiedyś od weterynarza, że kolor szylkretowy mogą mieć tylko kotki????, tak jak tricolor jest maścią należącą do płci kociej piękniejszej. Więc może nie o kota w Tokio chodziło, a o kotkę?