?Krawiec? był reklamowany jako powieść kryminalna, ale po przeczytaniu tej książki, śmiało mogę stwierdzić, że morderstwo jest tu zaledwie dodatkiem do całości. Wątek kryminalny, owszem jest, ale moim zdaniem pojawia się tylko po to, żeby autorka mogła przedstawić fascynującą historię, która korzeniami sięga drugiej wojny światowej. Na pierwszy plan tego nietypowego kryminału, wysuwa się przede wszystkim wątek obyczajowy. Nie jest to zarzut, bo ja bardzo lubię, gdy oprócz rozwiązywania kryminalnej zagadki, mogę się sporo dowiedzieć o miejscu akcji i życiu prywatnym bohaterów.
?Krawiec? rozpoczyna się szokującym morderstwem, popełnionym na poznańskim Łazarzu. W śledztwo zostaje wciągnięta dziennikarka śledcza, która przebywa akurat na urlopie. Alicja nie ma łatwego zadania, bo ofiarą brutalnego mordu padła staruszka, która mieszkała samotnie i nie miała wrogów. Sposób, w jaki została zamordowana, jednoznacznie wskazuje, że tło zbrodni nie było rabunkowe. Morderstwo było raczej aktem nienawiści, bo ktoś pozbawił życia wiekową kobietę z wyjątkowym okrucieństwem.
Początek książki zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Ciekawa sprawa kryminalna, którą podejmuje się rozwiązać dziennikarka śledcza Alicja Rucka, prawie czterdziestoletnia kobieta pełna tajemnic i sprzeczności, mieszkająca ze swoją babcią i rudą kotką. Niesamowite więzi, które łączą Wandę i jej dorosłą wnuczkę, wprost mnie zauroczyły. Wokół nich zgromadzona została cała plejada przesympatycznych starszych ludzi, którzy wzbudzili mój niekłamany zachwyt. Największe wrażenie zrobiły na mnie ich wspaniałe relacje. Są to kochający, tolerancyjni, wyrozumiali, żyjący bez uprzedzeń, staruszkowie, mający na wszystko swoje wytłumaczenie. Może jedynie małe zastrzeżenie miałabym do tego, że ich życie wydaje się chwilami zbyt idealne.
Błyskawicznie przeczytałam połowę książki, żeby potem utknąć, bo w pewnym momencie, nic się nie dzieje, co mogłoby przyspieszyć akcję ?Krawca?. Sarkastyczny język bohaterki i te jej ciągłe porównania, które początkowo mnie bawiły, zaczęły mnie trochę męczyć, bo na co dzień raczej nikt nie posługuje się takim językiem. Do tego Alicja kręci się w kółko i nie potrafi wpaść na jakiś konkretny trop, który pozwoliłby jej na rozwiązanie sprawy. W notatniku dopisuje do listy podejrzanych kolejne osoby, żeby zaraz z stamtąd je wykreślić. Niezrozumiały dla mnie był kompletny bark zaangażowania policji, przecież w brutalny sposób została zamordowana staruszka, a oni brak postępów w śledztwie tłumaczą tym, że kobieta czekała na śmierć, bo się nie broniła. Bardziej absurdalnego tłumaczenia w życiu nie słyszałam.
Czytając tę historię, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że brutalne morderstwo opisane na wstępie, było jedynie pretekstem do opowiedzenia zupełnie innej historii. Tej z czasów drugiej wojny światowej, dawno zapomnianej, która jednak żyje w pamięci najstarszych świadków. Powolna akcja pozwoliła mi natomiast przyglądać się poczynaniom wszystkich bohaterów z różnych perspektyw. Prowadzić także bardzo mozolne śledztwo w sprawie morderstwa, które w zasadzie nikogo oprócz Alicji nie interesuje, żeby na koniec stwierdzić, że autorka jest świetną obserwatorką, która swoje spostrzeżenia i emocje zgrabnie przelała na papier. Chwilami ta opowieść jest zabawna, chwilami bardzo poważna, a na wierzch stopniowo wypływa także przeszłość Alicji, która wcale nie była kolorowa. Łatwo zrozumieć, dlaczego dorosła czterdziestoletnia kobieta ze skłonnością do dziwacznych porównań, jest osobą samotną, wciąż mieszkającą z babcią, która się o nią troszczy i rozpieszcza. Mimo zachwytu nad książką nie przekonały mnie motywy mordercy, bo okrucieństwo w stosunku do staruszki było nieadekwatne do tego co zrobiła. Co w tej historii mnie ujęło, to wspaniale przedstawiona relacja babci Wandzi z Alicją, a moje serce skradła niesforna ruda kocica o dość oryginalnym imieniu Mielonka. Wrażenie na mnie zrobił doskonale oddany klimat Poznania i Katowic, chociaż autorka na wstępie zastrzega sobie, że topografie tych miast nie są prawdziwe w stu procentach. Choć mogłyby być.
Pierwszy raz spotkałam się z tak poprowadzoną narracją w kryminale, gdzie w zasadzie nie ma żadnych tropów, które naprowadziłyby mnie na ślad mordercy. Podobnie, jak bohaterka prawie do samego końca nie miałam pojęcia kto i dlaczego. Fabuła książki jest jednak przemyślana, autorka nic tu nie zostawiła przypadkowi. Magdalena Szydeł po mistrzowsku prowadzi historię zabójstwa w kierunku drugiej wojny światowej, by w końcu zgrabnie połączyć przeszłość z teraźniejszością. ?Krawiec? to nie jest kryminał dla tych, którzy lubią dynamiczną akcję, czy nieoczekiwane zwroty akcji, bo tutaj tego nie znajdzie, wszystko toczy się powoli, swoim tempem. Jest to niecodzienna opowieść, którą autorka powoli przędzie, niczym wytrawna prząśniczka, by na końcu czytelnik poczuł, że ta książka jest taka, jak oczekiwał. Nie zabraknie w niej także wielu problemów, z jakimi boryka się nasze społeczeństwo, czyli brak tolerancji, traktowanie przedmiotowe bezdomnych, poszukiwanie własnej tożsamości. Autorka porusza bardzo ważne kwestie, ale moim zdaniem było ich trochę za dużo, bo przysłaniały chwilami to, co w kryminale powinno być najważniejsze, czyli morderstwo i złapanie sprawcy. Pomimo tego uważam, że to mądra i dojrzała powieść, którą warto przeczytać. Chociażby z tego względu, żeby się samemu przekonać, jak naprawdę wygląda ta nasza tolerancja, bo lektura tej książki wystawia ją na próbę. Czytanie ?Krawca? wymaga wielkiego zaangażowania i skupienia, bo wszystko, o czym pisze Magdalena Szydeł, jest ważne. Nie jest to ten typ powieści, którą można połknąć jednym haustem i bezrefleksyjnie sięgnąć po następną. Trzeba ją przemyśleć, przetrawić, zastanowić się nad tym co autorka chciała przekazać. Bardzo dobry debiut, uwrażliwionej na problemy społeczne autorki, napisany ładnym językiem z dobrze wykreowanymi postaciami, zwłaszcza babci Wandy, osoby pełnej entuzjazmu, życiowej mądrości i dystansu, o której perypetiach czytałam z uśmiechem na twarzy. Na uwagę zasługuje także przedstawienie postaci głównej bohaterki Alicji, kobiety twardo stąpającej po ziemi, której życie nie rozpieszczało. Kobiety, która nie wierzy w intuicję, bo dla niej liczy się tylko to, co widzi. Lubi fakty, które przy odrobinie wysiłku intelektualnego można połączyć w logiczną całość i ta właśnie cecha pozwoliła zakończyć jej śledztwo z poczuciem dobrze spełnionego zadania.
Opinia bierze udział w konkursie