Tematy związane z II wojną światową, z masowymi mordami, zdradą i bohaterstwem, a przede wszystkim z Holocaustem, odbijają się nam, mimo że od ekspansji III Rzeszy i terroru niemieckiego w Europie minęło już 70 lat. Pozostało już niewielu ludzi, których wojna dotknęła, a jednak doświadczenia i historie przekazywane przez rodziców i dziadków sprawiają, że istnieje ona ciągle w naszej pamięci, choć sami tego nie przeżyliśmy. Przez te 70 lat powstała niezliczona ilość opracowań historycznych, psychologicznych, socjologiczny etc. Ciągle powstają nowe powieści o tematyce wojennej, pokazujące, że motyw ten pozostaje ciągle żywy. Trauma wojenna została nam przekazana w historiach rodzinnych, wojna dosięgła wszystkich i wszyscy mogą coś o niej powiedzieć. Jednak obecnie dyskurs mówienia o wojnie wyszedł poza poziom postpamięci, dziś powinniśmy mówić o dyskursie poczucia dumy lub wstydu. Niedawno pojawiła się książka Pawła Lisickiego Krew na naszych rękach?, w której autor argumentuje swoje stanowisko, że II wojna w oczach świata to historia Holocaustu, mordowania Żydów, gdzie inne wydarzenia pozostają poza zasięgiem wzroku większości.
W tym miejscu jestem zmuszona napisać, że nie dam rady być obiektywna, nie mogę poddać tej książki bezstronnej recenzji. Paweł Lisicki był redaktorem naczelnym ?Uważam Rze? i jest ciągle w ?Do Rzeczy?. Nie utożsamiam się z opiniami pojawiającymi się w tych czasopismach i wydaje mi się, że daleko mi do światopoglądu autora książki Krew na naszych rękach? Co muszę oddać Lisickiemu, to na pewno jego ogromną sprawność w doborze tekstów źródłowych i perswazyjność wypowiedzi. Argumentacja polskiego publicysty także wydaje się bez zarzutu. Lisicki stawia tezy i ich broni lawirując od jednego dowodu do drugiego i ciężko się oprzeć sugestywności jego wywodu. Przecież rzeczywiście wychodzi na to, że Polacy wychodzą na największych przegranych II wojny w dzisiejszym dyskursie. Daliśmy się wbić w ziemię i z postawy klęczącej bić się w piersi błagając o wybaczenie, że biliśmy i wybijaliśmy Żydów. Oczywiście przesadzam, ale a ten przerysowany sposób chciałam zwrócić uwagę na pewną prawidłowość.
Lisicki, jak już wspomniałam, nie daje się ponosić emocjom i w bardzo konsekwentny sposób wykazuje, że maluje nam się ręce czerwoną farbą i wmawia, że to krew. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że brakuje mi tu obiektywizmu. Czytając książkę Lisickiego odniosłam wrażenie, że wszyscy litują się nad tragedią żydowską, a gromy ciskają w naszą stronę. A przecież tak w rzeczywistości nie jest, a przynajmniej nie w takim stopniu, jak zostało to pokazane, takie jest moje odczucie. Co mi się nie podoba, to że dobieranie przykładów dla poparcia swojej argumentacji odbywa się często kosztem zniekształcenia rzeczywistości i nie tyczy się to tylko książki Lisickiego.
Naprawdę nie wiem, czy powinnam polecać wam lekturę wywodu Pawła Lisickiego. To naprawdę gruba książka, a czas poświęcony na jej przeczytanie, można wykorzystać na coś innego. Jestem pewna, że wielu osobom Krew na naszych rękach? bardzo się spodoba. Żyjemy w czasach, gdy prawica ściera się z lewicą, próbując utrzymać się na powierzchni fali obustronnego ?hejtu?. Lisicki ma zdecydowanie więcej klasy od większości biorącej udział w tej, z braku lepszego słowa, dyskusji. Ja osobiście nie zgadzam się z wieloma stwierdzeniami autora, więc sumienie nie pozwala mi polecić tej pozycji. Wybór jednak należy do was, kwestia jest bardzo delikatna i wywołuje wiele emocji; jeśli chcecie, czytajcie. Ja wracam do beletrystyki i poezji, a z tego pociągu wysiadam.
Opinia bierze udział w konkursie