Zawsze chętnie sięgam po debiuty naszych rodzimych pisarzy, stąd w moich rękach znalazła się przepięknie wydawana książka Eweliny Stefańskiej pt. "Więcej niż zło". Powieść rozpoczyna cykl Kroniki Traw, ale to czy sięgnę po kontynuację zdecydowanie zależy od wrażeń i emocji, zafundowanych przez autorkę.
Historia zaczyna się w chwili, kiedy do małej wioski przywędrował starzec. Eustachy wchodzi do karczmy, gdzie występ ma przeurocza dziewczyna. Sęk w tym, że w pewnej chwili staruch wyczuwa prądy magii; robi wszystko, by nie pozwolić rzucić uroku na kuternogę, którego z nieznanych przyczyn obrała sobie na cel czarownica. Kiedy okazuje się, że kulas jest kapitanem straży, Eustachy postanawia zostać na noc w wiosce. Następnego ranka jednak wszystkich mieszkańców na nogi podrywa nagła, niewytłumaczalna śmierć. A może raczej morderstwo?
W międzyczasie w graniczącym z wioską mrocznym lesie, w jego ciemnej głębi, żyje plemię Skrzydlarzy, a w nim syn dawnego wodza, Ravi. Ravi to młody chłopak, którego marzeniem jest zostać najlepszym wojownikiem, lecz ciągle żyje w cieniu ojca, przez co często podejmuje porywcze decyzje i zachowuje się nad wyraz niedojrzale. Ale czy to ważne, skoro potrafi władać nożami jak mało kto?
Co połączy tą czwórkę z pozoru kompletnie różnych ludzi? Kim w rzeczywistości okaże się staruch Eustachy? Jakim cudem kulawy został kapitanem? Czy Raviemu uda się wyzwolić? A co z czarownicą rzucającą czary po całej wiosce?
"Więcej niż zło" to naprawdę udany debiut, choć nie bez wad. Książkę czytało się szybko i przyjemnie, w czym zdecydowanie pomagał lekki, naprawdę dojrzały styl autorki, co było ogromnym zaskoczeniem. W końcu to debiut! Ewelina Stefańska wplotła w historię nietuzinkową magię, mnóstwo plot twistów, a jej wyjątkowi, wystrzeleni z kapci bohaterowie to istna wisienka na torcie.
Totalnie urzekła mnie atmosfera: momentami duszna, czasami delikatna, ale na kolana powalała przede wszystkim za swoją nieokiełznaną dzikość. Ponadto w wiosce panował iście średniowieczny klimat. Chwilami czułam się, jakbym wkroczyła do wiedźmińskiego świata, a Eustachy w rzeczywistości był przebranym, starym Geraltem. Nie wiem, czy to tylko moje skojarzenia, czy autorka zaczerpnęła odrobinę inspiracji z powieści Sapkowskiego, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ba, określiłabym to zdecydowanym plusem "Więcej niż zło".
Sam pomysł wprowadzenia klanu dzikusów był bardzo ciekawy, jednak momentami (zwłaszcza podczas skołowanych rozterek Raviego albo podczas palenia czarnej trawy) wiało nudą. Nie mogłam się skupić na lekturze, a moje myśli wędrowały gdzieś po niezbadanych ścieżkach. A może nawet po samej Ścieżce! (Żart sytuacyjny, zrozumie ten, kto przeczyta książkę. I nie, to wcale nie jest zachęta, by sięgnąć i dowiedzieć się, co miałam na myśli. :P)
Jak wspomniałam wcześniej, autorka wykreowała świetnych bohaterów, których zarówno dało się polubić, jak i znienawidzić. Eustachy zdobył moje serce w pierwszej kolejności, za to Słowik (kapitan) wywoływał jedynie wewnętrzną irytację. Ravi również mnie denerwował, ale zwalałam to wszystko na jego niedojrzałość. Swoją drogą liczę, że w drugim tomie ten chłopak się bardziej ogarnie.
W ostatecznym rozrachunku "Więcej niż zło" zasługuje na polecenie. Ewelina Stefańska zasługuje na to, by poznać jej debiut, ponieważ - czuję to w kościach - jeszcze nie raz, nie dwa nas zaskoczy. Książka to pełna przygód wyprawa w nieznane, gdzie czytelnicy zmierzą się z dzikusami, wieśniakami, czarownicami, a wszystko to podczas totalnego odlotu po zażyciu czarnej trawy.
Opinia bierze udział w konkursie