?Nie chcę zasnąć. Nie dziś. Boję się snów.?
Są takie chwile, kiedy sen jest oczekiwany jak dar, jak lek? A kiedy senne zmory prześladują, chciałoby się usunąć je z upartej pamięci. Jak przeklęte powidoki wracają twarze ludzi, których już nie można spotkać w realu.
Są spojrzenia, które wkręcają się w mózg.
Młody Ukrainiec przestraszony jak przestępca, który musiał uciec z domu.
Zmasakrowany facet już niczego nie widzi.
Zabita dziewczyna, której ktoś umalował powieki znienawidzonym fioletowym cieniem.
Zastrzelony mężczyzna, który w ostatnich słowach wyraził Krótkie pożegnanie: Jeszcze się spotkamy?.
Kiedy, gdzie? W niebie czy piekle? Wkrótce czy kiedyś, w odległej przyszłości?
Błażej Janczar tak długo czekał na jakiekolwiek wyjaśnienia śledcze? Właściwie sam mógł zacząć działać. Nie musiał czekać dziewięć lat. Byłemu koledze policjanci chyba by pomogli. Przecież zaufał fachowcom.
A wystarczył jeden nieefektowny, sugestywny, pewny siebie i władczy facet, żeby nadać sprawie właściwe tempo. Co zrobić, żeby stać się niewidocznym, kompletnie nikim albo bardzo kimś?
Schowany w swoim zaciszu, potężny i wymagający człowiek o znaczącym nazwisku ?Konieczny?, czekał za biurkiem, które wiele detali zasłaniało. Potężny jak?
??Deus absconditus. Niewidzialny dla maluczkich stwórca, który porusza strunami świata.?
Ocknij się chłopie! ?Błażej, jesteś trzciną. Zrozumiałem też, że trzcina potrafi się boleśnie odwinąć. Chlasnąć jak należy. I na tym polega jej nieoczywista siła.?
Ludzie i rzeczy: punkty, które trzeba ze sobą połączyć, żeby trafić do mordercy. Przerażony marchand tylko pozornie lojalny i dyskretny. Walther za paskiem daje złudzenie mocy.
?Skoro masz pistolet, to po to, żeby z niego strzelać, a nie żeby jeść nim obiad, i konwersować po francusku?
Pan Mariusz Czubaj jest wciąż na topie polskich pisarzy sensacyjnych. Utrzymuje się na jednakowo wysokim poziomie od debiutu. ?Krótkie pożegnanie? to raczej nie zapowiedź finiszu, a tylko opisany obraz silnych emocji i współczesnej Polski. Mocne wyjście zostawmy Chandlerowi. W tekście skrzy się gorzki humor, wywołany realiami. Stand-up comedy to okazja, by zakpić z decydentów, a zarazem stworzyć odpowiednie tło fabuły. Ta rozwija się, jak kartki z zapiskami, nieprzypadkowo porzuconymi. Po zamknięciu tej książki pozostały mi dwa uczucia: doskonała proza i charakterystyczny, wyraźny zapach śmierci.
?Wziąłem prysznic, żeby zmyć z siebie brud, ten widzialny i niewidzialny?
Do zobaczenia wkrótce!
Opinia bierze udział w konkursie