Powieść Madeleine Roux czekała na mojej półce już od dłuższego czasu, a ja dopiero teraz zabrałam się za jej lekturę. Nawet nie wiecie, jak bardzo tego żałuję - okładka przyciągała mój wzrok, a opis obiecywał wiele. Nie spodziewałam się jednak, jak dobra ostatecznie okaże się ta powieść. No, ale więcej na temat Księgi żywych sekretów przeczytacie poniżej.
Adelle i Connie szaleńczo kochają powieść o tytule Moira. Ich miłość jest na tyle ogromna, że kiedy w głowie jednej z nich rodzi się iście szalony plan, postanawiają pójść za ciosem. Za pomocą tajemniczego nieznajomego przenoszą się do świata ukochanej powieści, jednak... Nic tam nie jest do końca takie, jakie miało być. Rozpoczyna się prawdziwa walka o przetrwanie, a sytuację utrudnia nie tylko główna bohaterka całej historii ? Moira, ale i dziwni ludzie, którzy zamierzają pozbyć się Adelle i Connie... Czy przyjaciółkom uda się odnaleźć drogę do domu i przetrwać w tym dziwnym świecie?
Może zabrzmię dziwnie, ale wychodzę z założenia, że w zasadzie nie ma przypadków, a wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Dlatego też, kiedy wzięłam do ręki swój egzemplarz powieści i otworzyłam go na pierwszej stronie - poczułam, że tak właśnie miało być. No tak, brzmię niczym Natalia Coelho, ale przemilczmy ten fakt, dobrze? Do rzeczy - Księga żywych sekretów przyciągnęła mnie do siebie już pierwszymi zdaniami, a ja nawet nie miałam ochoty zostawiać jej na dłużej, niż było to konieczne.
Główne bohaterki bardzo przypadły mi do gustu, choć fantazja Adelle nie miała sobie równych. Uważam, że obie te postacie zasługują na uwagę i są niezwykle magnetyczne ? po prostu było w nich coś takiego, co mnie przyciągało. Przyznaję jednak, że moim większym zainteresowaniem cieszyła się Adelle, która trafiła bezpośrednio do otoczenia Moiry, a to było... bardzo ciekawe spotkanie. Connie z kolei przytrafiło się poznanie pewnej grupy buntowników (o ile mogę tak ich nazwać), co także było ciekawe, jednakże nie są to już moje klimaty za bardzo.
Madeleine Roux ma świetne pióro, a prowadząc mnie przez XIX-wieczne miasto, zdobyła moje ogromne uznanie. Nie mam pojęcia co autorka, a następnie tłumacz zrobili, ale ich robota zasługuje na uznanie, a ja jestem po prostu oczarowana historią Adelle oraz Connie. Przyznaję, czuję smutek na myśl, że musiałam opuścić wykreowany przez autorkę świat, jednak pozostaje mi mieć nadzieję, że kolejne powieści Madeleine Roux będą równie dobre.
Jeśli poszukujecie powieści młodzieżowej z dość lekkim wątkiem fantastycznym oraz ciekawą fabułą (no bo w końcu - ONE PRZENOSZĄ SIĘ DO ŚWIATA ZE SWOJEJ ULUBIONEJ POWIEŚCI), to koniecznie zapoznajcie się z tym właśnie tytułem. Myślę, że się nie zawiedziecie.
Opinia bierze udział w konkursie