Na samym wstępie przyznam się, że niesamowicie bałam się momentu, gdy musiałam w końcu zasiąść do pisania recenzji tej książki. Obawiałam się, że nie zrozumiałam jej wystarczająco dobrze, by cokolwiek mądrzejszego o niej powiedzieć. W końcu się jednak przełamałam i postanowiłam, że mimo wszystko trzeba o niej wspomnieć. I to koniecznie. Jej tajemniczy i niezwykle specyficzny klimat bardzo na tę uwagę zasługuje. ,,Lanny" to tytuł, obok którego nie można przejść obojętnie i zdecydowanie warto dać jest mu szansę.
Tytułowy bohater, Lanny, przeprowadza się ze swoimi rodzicami do wioski leżącej godzinę drogi od Londynu. Jego matka to była aktora, która stara się napisać brutalny i krwisty kryminał, a ojciec zajęty jest biznesami, drogimi sprzętami oraz kobietami, rzadko pojawiając się w ogóle w domu. Miejsce to w żaden sposób nie wyróżnia się od innych angielskich wiosek. Jest jednak jedno ,,ale". Bardzo często przechadza się po nim mityczny, liściasty stwór, Praszczur Łuskiewnik, który uwielbia podsłuchiwać rozmowy mieszkańców. Szczególnie do gustu przypadł mu Lanny, wyróżniający się swoją dziwacznością, inteligentny, wrażliwy na krzywdę innych ludzi, a także uwielbiający naturę chłopiec. Pewnego dnia Lanny znika, a jego rodzice nie mają pojęcia, gdzie może być. Podejrzany staje się od razu lokalny artysta, Pete, z którym chłopak, ze względu na lekcje rysunku, spędzał sporo czasu. Mężczyzna jest jednak w stu procentach przekonany o swojej niewinności. Wszyscy w wiosce snują jednak swoje własne, niejednokrotnie też i czarne, scenariusze na temat sytuacji Lannyego. Który z nich okaże się być tym prawdziwym?
Od razu rzucił mi się w oczy specyficzny styl, jakim książka została napisana. Jest bardzo minimalistyczny i prosty, lecz zarazem czuć w nim emocje bohaterów. Choć zapis dialogów diametralnie różni się od tego, jaki jest w książkach najczęściej stosowany, wciąż są to rozmowy z krwi i kości. Ten dziwny zabieg dodaje ,,Lannyemu" wiele uroku i korzystnie wpływa na całokształt historii. Najbardziej nietypowe były jednak i tak wypowiedzi przypadkowych mieszkańców, z którymi Praszczur Łuskiewnik miał w trakcie swoich podróży do czynienia. Zapisane są jako (dosłownie) porozsypywane po kartce urywki zdań, tworzące chmury przeróżnych, mniej lub bardziej sensownych, słów. Ich natłok przytłacza, lecz pozwala wczuć się w klimat książki.
Magiczna. Tak jednym słowem byłabym w stanie opisać tę ,,Lannyego". Mroczna i nietypowa, wręcz baśniowa otoczka sprawia, że czytelnik wkracza do tego świata i wraca do rzeczywistości dopiero po przeczytaniu ostatniej strony. Choć może nawet i nie? ,,Lanny" na pewno zostaje w pamięci, wnosi coś do naszego życia. To historia o codzienności, niejednokrotnie pełnej zakłamania i obłudy. Pokazuje również okropną, wszechobecną znieczulicę w obliczu czyjejś tragedii, co jest ogromnym problemem naszych czasów. Max Porter to pisarz, który ma zdecydowanie wiele do przekazania i nie boi się poruszać ciężkich tematów. Autor bawi się formą, starając się zadziwić czytelnika swoimi niekonwencjonalnymi pomysłami. W końcu nie bez powodu został nominowany do Nagrody Bookera, racja? Jego historia porusza i zadziwia swoją prostotą, choć ,,Lanny" wcale nie należy do książek, które można przeczytać wyłącznie dla relaksu. Trzeba się do niej przygotować, a także otworzyć umysł na ową wszechobecną odmienność i dziką naturę.
Uważam, że naprawdę warto jest udać się do tego dziwacznego, pełnego nieodkrytych tajemnic świata i lepiej poznać nietypowego Lannyego oraz najbliższych, którzy na co dzień go otaczają. Jest to książka krótka, jednak dająca do myślenia, dlatego zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Powinna spodobać się każdemu, kto lubi specyficzne i nietypowe opowieści. Zdecydowanie polecam i zachęcam do przeczytania.
Opinia bierze udział w konkursie