Mity w cieniu drzew.
Tajemniczy las otaczający nie mniej tajemnicze domostwo. Mroczne, niemożliwe do przebycia ostępy, które zdają się zawracać z drogi lub nawet zgubić każdego podróżnego. Co więcej, czas w tej kniei zdaje się biec inaczej, a czasem pojawiają się w niej dziwne (nie tylko ludzkie) istoty, jakby żywcem wyjęte z innych, dawno zapomnianych i zamierzchłych czasów. Czym jest tak naprawdę las Ryhope? Co w nim mieszka i skąd się to "coś" bierze? Robert Holdstock zabiera nas w niezapomnianą, pełną grozy podróż nie tylko przez leśne ostępy, ale także przez głębie ludzkiego umysłu, który jest w stanie ożywić najbardziej nieprawdopodobne rzeczy - w tym także postacie z mitów! Oto "Las ożywionego mitu" w pełnej okazałości.
Legendy i mity to od zawsze coś, co mnie przyciąga (i prawdopodobnie nie tylko mnie). Łączy się z nimi zawsze niejedna tajemnica, ukryta gdzieś głęboko prawda, a czasami spora dawka strachu i towarzyszącej takim opowieściom grozy. Wszystko to znajdziemy - i to w sporej ilości! - w "Lesie ożywionego mitu" Holdstocka. Będzie to niezapomniana, chwilami przerażająca i przez cały czas zaskakująca podróż, w której czas i przestrzeń będą płatać nam przeróżne figle, w efekcie czego nigdy nie będzie można być pewnym, czy to, co widzimy, to prawda, czy też jedynie ułuda udręczonego umysłu.
Tajemniczy las Ryhope zaczyna się o krok za Oak Lodge, posiadłością rodziny Huxleyów. Ojciec rodziny, George Huxley, poświęca życie badaniu jego sekretów, przypłacając swą pasję obłędem. Starszy syn, Chris, kontynuuje jego dzieło, coraz głębiej wkraczając w pierwotną puszczę jej krętymi ścieżkami. Gdy z wojennej zawieruchy powraca do domu młodszy z synów, Steven, on również słyszy niepokojący zew... Dziennik prowadzony przez Huxleya seniora jest opisem ogarniającego go szaleństwa, lecz także przewodnikiem po zagubionych w gęstwinie traktach. Wiedzie on Stevena w równoległy, nierzeczywisty świat naszych najgłębszych pokładów podświadomości. Jest listem z najstarszych, przedneolitycznych epok, w których granica między Człowiekiem, a Naturą jeszcze nie istniała.
Książkowe Nowości Księgarni Tania Książka to zawsze tytuły ciekawe, intrygujące, wychodzące poza dobrze znane schematy. Bardzo często towarzyszy im powiew świeżości, intrygująca zapowiedź czytelniczej przygody, lub też - tak jak w tym przypadku - naprawdę spora dawka tajemnic, mitów, i ożywionych legend, które przywrócone do życia są w stanie stąpać pośród żywych. Niesamowicie ciekawa koncepcja - warto osobiście sprawdzić, jak wyszła!
Cały pomysł autora opiera się na założeniu, że las Ryhope to wyjątkowa, przesiąknięta magią i wirami czasu przestrzeń, w której zawarto pamięć o wszystkich pradawnych (nawet przedneolitycznych jak wspomniałem) bohaterach, i to w zasadzie z każdej epoki istnienia Wysp Brytyjskich. Istoty te żyją w lesie uśpione, mogą jednak zostać przywołane do rzeczywistego istnienia przez każdy ludzki umysł, który wystarczająco mocno pragnie przeniknąć do sedna tajemnic tego lasu. Kiedy coś takiego się stanie, do życia przywoływanie są mitotwory: istoty z dawnych epok, wezwane do życia przez eksploratorów leśnych ostępów, za sprawą ich postępującego zgłębiania sekretów lasu Ryhope.
Właśnie coś takiego ma miejsce w przypadku rodziny Huxleyów. Owładnięty obsesją senior rodu w końcu ginie w lesie bez śladu, a jego starszy syn, Chris, idzie w jego ślady. Przed swoim zniknięciem Chris skłania brata, Stevena, do podążenia tropem ojca w badaniach tajemnic otaczającego ich lasu. Gdy Chris znika w kniei, Steven - wprawdzie niechętnie, ale jednak - zaczyna szukać odpowiedzi. Interesuje go zwłaszcza kwestia pewnej pięknej (a jeśli wierzyć bratu i zapiskom ojca - celtyckiej!) dziewczyny, Guiwenneth, która w postaci mitotworu odradza się wciąż na nowo, a co więcej, ukazała się i ojcu, i bratu (brat nawet ją poślubił, zanim zmarła). To właśnie Guiwenneth zdaje się być, według Stevena, kluczem do tego całego szaleństwa...
Czy jest to jednak rzeczywiście tylko szaleństwo? Steven przestaje wierzyć w jakąkolwiek racjonalność świata w chwili, gdy wspominana dziewczyna staje na jego podwórzu... Znów żywa, znów przywołana przez umysł kogoś, kto stara się zgłębić tajemnice lasu Ryhope... Tak piękna i wspaniała, że nie sposób jej nie pokochać... Wraz z nią przywołano jednak także inne istoty - byty niezwykle niebezpieczne, które nie zawahają się zaatakować po to, aby cykl życia mitu znów się zakończył i wypełnił. Cykl ten zakłada, że Guiwenneth zawsze będzie stracona - i to dla każdego, kto jej zapragnie. Gdy dziewczyna zostaje na powrót porwana w głąb kniei, Steven rusza jej śladem. Czy rzeczywiście odkryje w tej podróży najskrytsze tajemnice lasu Ryhope? A może odnajdzie drogę jedynie do własnego szaleństwa, które zabrało już jego ojca i brata?
"Las ożywionego mitu" to mroczna, niepokojąca i naprawdę głęboka względem sposobu konstrukcji całego pomysłu powieść, która jest w stanie wciągnąć człowieka na długie godziny lektury. Koncepcja Holdstocka robi wrażenie i sprawia, że czytelnik zadaje sobie nieuniknione pytania... Każdy z nas zna bowiem nieprzebyte leśne knieje (lub choćby o takich słyszał), co zatem jeśli w każdym z takich ostępów rzeczywiście kryje się jakaś pradawna magia, która właśnie celowo czyni taki las niedostępnym? Co się stanie, jeśli magia ta zostanie przebudzona do życia? Fascynujące pytania! Holdstock mimowolnie skłania czytelnika do ich stawiania, przez co powieść wciąż jest aktualna (i to pomimo faktu, że minęło już 38 lat od jej pierwszego wydania).
Pamiętajmy także, że cała ta opowieść opiera się na mitach i legendach. Oparte na takim fundamencie historie często do głębi definiują tych, których dotyczą - to także ma swoje znaczenie. Zwłaszcza w przypadku niniejszej książki, której autor, idąc nieco śladami Tolkiena oraz Marion Zimmer Bradley (autorka "Mgieł Avalonu"), próbuje podarować Wyspom Brytyjskim to, nad czego brakiem autor "Władcy Pierścieni" tak bardzo ubolewał: własną, złożoną mitologię, z której mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa mogliby być dumni (tak jak dumni ze swych sag są mieszkańcy Skandynawii), a także mitologię tak piękną, jak te ze starożytnej Grecji i Rzymu. Prawda jest bowiem taka, że Wyspy Brytyjskie nie posiadają w swej kulturowej pamięci czegoś więcej, niż celtyckie opowieści z druidami i z Avalonem w rolach głównych (mocno pod kątem merytorycznym i ilościowym przetrzebione, fragmentaryczne), do których dodać można historie z Królem Arturem i z Robin Hoodem w rolach głównych (zresztą historie z tymi dwoma bohaterami nie są w gruncie rzeczy czymś, co można podciągnąć pod definicję mitu). Być może bardzo teraz całą sprawę uprościłem, jednak chodzi o to, że koniec końców jakąś pełną i zwartą logicznie mitologią nazwać tego zbioru opowieści z różnych czasów istnienia Wysp Brytyjskich, z wielu względów, nie sposób. Holdstock próbuje to zrobić łącząc ich wątki w wirach czasu położonych w najgłębszych ostępach tajemniczego lasu Ryhope, w którym wszystko na nowo się powtarza i odradza - dzięki tym, którzy w te historie wierzą.
Warto wspomnieć również kilka słów o niniejszym wydaniu powieści - bynajmniej nie pierwszym w Polsce, jednak zdecydowanie najpiękniejszym wizualnie spośród dotychczasowych! Twarda oprawa, świetna okładka, przyjemny układ tekstu wewnątrz - same plusy! W dodatku także na półce książka będzie się prezentować znakomicie. Polecam :)
Ciekaw jestem, czy "Las ożywionego mitu" doczeka się towarzystwa wznowień innych części cyklu. Trzeba Wam bowiem wiedzieć, że Holdstock, powodowany pragnieniem stworzenia spójnej, monumentalnej opowieści, napisał finalnie siedmiotomową serię, której wątki łączą się ze sobą właśnie w cieniu drzew lasu Ryhope. Ponadto "Las ożywionego mitu" został swego czasu nagrodzony World Fantasy Award oraz nagrodą BFA (British Science Fiction Association), co także może być wymowną rekomendacją. Jeśli więc pojawią się wznowienia kolejnych części cyklu Holdstocka - jestem na tak!
raz jeszcze do sekcji ...