Sztuki walki. Mogłoby się wydawać, że jest to temat ograny, szczególnie w filmach i serialach, ale również w komiksach. Pamięcią wracam do takich klasyków jak choćby "Dragon Ball", "Fist of the North Star" czy "The Immortal Iron Fist", a przecież same walki są częścią o wiele większej ilości tytułów. Mogłoby się zatem wydawać, że wybicie się na tle tak bogatej konkurencji jest praktycznie niemożliwe, ale znalazła się pozycja, której ta sztuka się udała.
"Last Man", to efekt kolaboracji trzech francuskich autorów - Yves Bigerel (scenariusz), Bastien Vives i Michael Sanlaville (rysunki). Pierwszy tom komiksowej serii ukazał się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Non Stop Comics, liczy sobie 208 stron, a w większości składa się z czarno-białych stron - jedynie początek historii jest kolorowy.
Pierwszym głównym bohaterem, którego poznajemy jest młodziutki Adrian Velba, członek szkoły sztuk walki Mistrza Jansena. Do nauki tej dyscypliny motywuje go przede wszystkim chęć wzięcia udziału w dorocznym królewskim turnieju, po wygraniu którego mógłby uszczęśliwić swoją przepracowującą się, samotną matkę, tak by w końcu mogła odpocząć.
Niestety nie wszystko idzie po myśli chłopaka. Po pierwsze, nie jest on nawet najbardziej utalentowanym uczniem swojej szkoły, a co dopiero miasta czy okolicy. Po drugie, w turnieju mogą brać udział wszyscy, także dorośli, co już na starcie stawia go na przegranej pozycji. Po trzecie, w turnieju można partycypować jedynie z partnerem, a ten trafia się bohaterowi kiepski. Ze stresu chce mu się rzygać i ostatecznie musi się wycofać.
Adrian jest załamany, matka próbuje go pocieszać, ale na horyzoncie nie widać żadnej nadziei. Jego pierwszy turniej ma przepaść i to nawet nie przez niego samego. I tutaj wkracza drugi główny bohater, tajemniczy Richard Aldana, przybysz spoza miasta, twardziel i nie lada zawodnik, choć jest nieco roztrzepany. Nie wie wielu rzeczy i również ląduje bez partnera. Co się dzieje dalej, chyba możecie już sobie sami odpowiedzieć.
Autorzy zabierają nas do niezwykłego świata sztuk walki i już po przeczytaniu kilkunastu stron da się odczuć inspirację wspomnianymi przeze mnie we wstępie tytułami. Nawet sami twórcy żartują sobie z tego na ostatnich stronach komiksu w "Pamiętniku ekipy produkcyjnej Lastmana". Ta inspiracja jest widoczna przede wszystkim w przypadku pojedynków, a ja najbardziej poczułem tu coś z "Naruto", "Karate Kid" i mangowego stylu.
Z pewnością rzuci się wam w oczy bardzo charakterystyczny styl, w którym "Lastman" jest narysowany. Bywa, że autorzy celowo pomijają takie szczegóły jak choćby oczy postaci, bardziej skupiając się na płynnych ruchach bohaterów, szczególnie w trakcie turnieju. Jednocześnie pozostawia nam to miejsce na własną interpretację "miejsca", w którym w danej chwili znajdują się umysły poszczególnych osób.
Gdy skończyłem czytać pierwszy tom, byłem zaskoczony jak szybko postępuje akcja i jak wiele wydarzeń udało się zmieścić w jego ramach. Obserwujemy kolejne etapy turnieju, a w pewnym momencie mamy wrażenie, że ta historia po prostu za chwilę się skończy i to pomimo faktu, że na okładce widnieje numer woluminu. Autorzy mają jednak wyczucie czasu, bo ucinają opowieść w dramatycznym dla Adriana i Richarda momencie.
Co do samych bohaterów, to nie mogliby się bardziej od siebie różnić. Adrian Velba, to niedoświadczony dzieciak, który bardzo się stara, ale własnego ciała nie oszuka i w starciu z silnymi, szybkimi i starszymi przeciwnikami nie ma szans. Jednakże jego entuzjazm i wola walki bardzo się udziela i motywuje byśmy podobnie jak on się nie poddawali. Richard Aldana, to z kolei mężczyzna jakby wyrwany z innych czasów. W tym świecie łączącym sztuki walki, magię i nutę średniowiecza, bohater jawi się nam jako prawdziwy terminator. Mało kto jest w stanie dorównać mu pod względem siły i charyzmy. Lubi wypić sobie kufel piwa, poderwać barmankę, ale widać w nim także determinację, która najpewniej wynika z jego tajemniczej przeszłości.
Oprócz wyżej wspomnianej dwójki, poznajemy także innych zawodników. Są choćby Gregoria i Elorno, którzy razem z Adrianem uczęszczają do szkoły Mistrza Jansena i zdecydowanie wyróżniają się na tle reszty uczniów. Gregorio, to zarozumiały i pewny siebie chłopak, który wiele osób traktuje z góry. Kontrastuje z nim wrażliwa i odważna zarazem Elorna, dobra przyjaciółka Velby, a w przyszłości może ktoś więcej. Jest też sam mistrz Jansen, dosyć surowy nauczyciel, który ma obsesję na punkcie matki głównego bohatera, Marianne Ta jest piękna niczym anioł, jest opiekuńcza i świetnie gotuje. Jest twardsza niż wygląda, w końcu wychowuje i utrzymuje syna zupełnie sama..
W pierwszym tomie autorzy skupiają się przede wszystkim na organizowanym turnieju sztuk walki, w który z marszu nas wciągają. Dostrzegamy jednak, że narysowany przez nich świat jest fascynujący i pełen wielu tajemnic do odkrycia. Być może nie porwie was warstwa wizualna komiksu, ale świetnie poprowadzeni bohaterowie oraz oryginalna historia czerpiąca to co najlepsze z klasyków fantastyki sprawią, że wciągniecie się na całego.
#CzytanieToNieZbrodnia
Opinia bierze udział w konkursie