"Lato w pionierskiej chuście" to jedna z tych książek, które początkowo chciałam ocenić zdecydowanie niżej. Jednak im dalej zagłębiałam się w fabułę i związywałam się z bohaterami, tym bardziej zakochiwałam się w przedstawionym klimacie, a ostatecznie książka zafundowała mi ogromnego czytelniczego kaca. Dlatego jeśli się wahacie, koniecznie dajcie jej szansę!
To już ostatnie kolonie Jury w obozie pionierskim "Jaskółka". Z całą pewnością można je też określić mianem najbardziej niezapomnianych, bo to na nich po raz pierwszy poznaje Wołodię- młodego zastępowego, z którym się zaprzyjaźnia. W miarę upływu czasu odkrywa, że coraz trudniej znieść mu myśl o rozstaniu a spotkania z Wołodią sprawiają mu o wiele więcej przyjemności niż ze zwykłym przyjacielem. Po latach wraca na miejsce i wspomina swoją pierwszą miłość. Czy jest szansa na jej odbudowanie?
Klimat książki kojarzył mi się z letnim obozem właśnie. Akcja postępowała do przodu w dość powolnym tempie, a my poznawaliśmy coraz lepiej realia życia młodych pionierów. To właśnie to tempo początkowo zniechęcało mnie do kontynuowania lektury, bo miejscami akcja się dłużyła, jednak wraz z postępem historii coraz ciężej było mi się oderwać. Na ostatnich 100 stronach autorki skompresowały kilka(naście) lat życia bohaterów i od tego momentu nie mogłam już narzekać na nudę.
Autorki silnie osadzają książkę w historycznych realiach, dzięki czemu można poznać bliżej funkcjonowanie w ZSRR. Dodatkowo odmalowują obraz życia osób z mniejszości seksualnych w tamtym czasie, który łamie serce. Chłopcy nie wiedzą, co oznaczają ich uczucia i są skonstruowani na zasadzie przeciwieństw. Jeden jest pewny swojego zakochania, drugi czuje wstręt do samego siebie. Ta postawa naprawdę łamała serce. Bardzo polubiłam ich obu. Uważam, że mieli świetną chemię i kibicowałam rozwojowi ich relacji.
Dużą rolę w książce odgrywa też muzyka, szczególne klasyczna, także dla fanów chociażby Czajkowskiego będzie to wyjątkowe przeżycie.
Zakończenie ogromnie mnie wzruszyło i jednocześnie ubolewam, że to koniec mojej przygody z bohaterami. Naprawdę się z nimi zżyłam i z chęcią poznałabym ich dalsze losy.
"Lato w pionierskiej chuście" to książka wyjątkowa, która na długo zostanie w mojej pamięci. Nie jest pozbawiona wad. Styl pisania jest czasami zbyt prosty a akcja powolna (nie pomaga niestety mały druk, przez który miejscami moje oczy płakały), ale zachwyciła mnie budowaniem naturalnej i wielowymiarowej relacji między bohaterami. Swoim letnim, obozowym klimatem idealnie nada się na obecną porę roku.
Opinia bierze udział w konkursie