Czytałam kilka opinii o tej książce, niektóre z nich ukazywały LoPiW w samych superlatywach, inne krytykowały praktycznie wszystko, co dotyczy tej powieści. Zauważyłam, że skrajne opinie to coraz modniejszy trend i poniekąd rozumiem, z czego on wynika. W tej recenzji postaram się przedstawić moje zdanie. Na wstępie zaznaczę, że sama znajduje się gdzieś pośrodku. Były takie momenty w LoPiW, które szalenie mi się podobały, ale niestety też te słabsze. Książka nie stała się moim numerem jeden, ale na pewno sięgnę po dalsze części serii. Świat stworzony przez Bestselerki ma olbrzymi potencjał i na pewno warto się z nim zapoznać.
Fabuła książki biegnie dwutorowo. Mamy Północ, czyli pokojówkę Antoinette, której życie diametralnie się zmienia przez to, że odkrywa w sobie magiczną moc. Z drugiej strony jest Południe, Zjednoczone Królestwo Elendoru i dwie księżniczki Raina i Rosemary, które po śmierci ojca są zmuszone uciekać przed zdrajcami korony. Moim zdaniem ten zabieg jest bardzo ciekawy, zwłaszcza że akcja po dwóch różnych stronach świata biegnie innym rytmem i niejako utożsamia się z danym rejonem. Na zimnej Północy wszystko dzieje się powoli i fabuła opiera się na niuansach w czynach i słowach bohaterów, zaś ciepłe Południe to przede wszystkim szybka akcja. Nie wiem jednak, czy taki podział zadziałał na korzyść książki. Zazwyczaj, gdy śledzi się historię podzieloną na dwie części, gdzieś w głębi świadomości pojawia się myśl, że taki zabieg został zastosowany po coś, że w końcu te dwie ścieżki się ze sobą połączą. Tutaj tak nie było. Na razie bohaterowie Północy i Południa nie mieli szansy się spotkać, co trochę mnie rozczarowało i zaburzyło dla mnie rytm książki. Według mnie lepszym wyjściem byłoby całkowite rozdzielenie tych dwóch historii, na przykład na dwie osobne powieści, jednak rozumiem, czemu tak się nie stało. Tak, jak wspominałam na Północy akcja powoli idzie do przodu, co może znudzić niektórych czytelników. Dużo jest tam opisów, przemyśleń Antoinette i rozmów pełnych politycznych niuansów. Dla mnie ta część była o wiele lepsza, niż Południe, wydała mi się ciekawsza i lepiej przemyślana. Czytając, czułam magię, którą przesycone było zimowe powietrze. Wątek z Antoinette i Fiyonnem być może był lekko sztampowy, ale jednak czytając o nich, poczułam się zaintrygowana i już nie mogę się doczekać, jak dalej rozwinie się ich relacja. Zasady magii, którą władają bohaterowie z Północy, jeszcze nie zostały dokładnie opisane, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Wynagrodziło mi to historia królestwa oraz zagmatwane zależności między poszczególnymi członkami otoczenia króla. W tej części najlepiej widać potencjał drzemiący w LoPiW.
Czas jednak przejść do części z Południem, która miała kilka mankamentów. Do pierwszych rozdziałów nie miałam zastrzeżeń. W nich dopiero poznaje się świat, więc akcja toczyła się powoli, podobnie jak na Północy. Niestety dalej było troszeczkę gorzej, a wszystko zaczęło się od luki fabularnej. W jednym rozdziale bohater się pojawiał, następnie znikał, a później z jego powrotem nagle okazało się, że w scenie numer jeden tak naprawdę znajdował się gdzieś indziej. W dalszych fragmentach nie odnotowałam podobnej wpadki, jednak w oczy rzuciło mi się to, że końcówki niektórych rozdziałów, nijak nie współgrają z tym, co dzieje się później. Czytałam gdzieś, że fragmenty książki zostały napisane nie w takiej kolejności, jak znajdują się one obecnie, ale i tak nie tłumaczy to dla mnie takiego stanu rzeczy. Wielu (jak nie większość) autorów nie pisze swoich tekstów w odpowiedniej kolejności. Zabrakło mi także lepszego rozwinięcia relacji między bohaterami. Kolejne wydarzenia następowały po sobie w krótkich odstępach czasu, jak dla mnie niestety zbyt szybko. Uważam, że najbardziej ucierpiały na tym postacie i wątki, które zostały poruszone w tej części. Dla mnie cała książka traktuje o przemianach, jakie zachodzą w ludziach, dzięki trudnościom napotykanym na drodze. Raina i Rose były zmuszone opuścić swój dom, swoje królestwo przez zdradę na dworze i choć ucieczka nie była dla nich niczym łatwym, pozwoliło im to spojrzeć na otaczający ich świat z szerszej perspektywy, przewartościować pewne sprawy. Ten wątek był bardzo ciekawy i cieszę się, że został poruszony. Spodobało mi się także to, że autorki pomyślały o siostrzanej więzi, która nie była taka, jak powinna, gdy księżniczki przebywały na dworze, a która zaczęła ewoluować w czasie ich ucieczki. Niestety przez akcję pędzącą na łeb i szyję do przodu, nie zostało to w pełni opisane. Tak samo jak wątki romantyczne, które wypadły raczej średnio. Miały potencjał, ale wszystko działo się zbyt prędko i miałam wrażenie, że niektóre uczucia brały się znikąd. Więcej było opisywania i mówienia czytelnikowi o pewnych rzeczach wprost niż pokazywania tego w dialogach, czy zachowaniu bohaterów. Cała akcja wskoczyła na właściwy tor dopiero przy samej końcówce, choć i ona nastąpiła dla mnie zbyt szybko. Sądziłam, że historia w tym tomie zakończy się na innym etapie, że autorki bardziej opiszą społeczność opiekującą się leżą smoków, zanim przejdą do ostatecznej bitwy. Wiele jeszcze nie zostało opisane, choć książka ma prawie 600 stron, ale mam nadzieję, że ulegnie to zmianie w dalszych częściach. Zakończenie zmiotło mnie z planszy i pozostawiło z niedosytem i milionem pytań w głowie. Końcówka była mocna i emocjonalna, nie wiem, czy wszystkim przypadnie do gustu, bo było tam też trochę drastycznie, jednak mnie usatysfakcjonowała, zwiększyła mój apetyt.
Jak wspomniałam na początku, świat LoPiW ma ogromny potencjał i wierzę, że ta seria będzie miała tendencję wzrostową. A jeśli chodzi o błędy związane z wpadką wydawnictwa, to dla mnie nieszczególnie wpłynęły na odbiór tekstu, jednak jestem dyslektykiem, co mogło mieć na to znaczący wpływ. Cieszy mnie, że wydawnictwo przyznało się do pomyłki i przeprosiło za swój błąd, takie gesty nieczęsto widzi się we współczesnym świecie, więc jeszcze bardziej to doceniam. Jednak w pełni rozumiem oburzenie niektórych czytelników. Kupując książki, wierzy się w to, że jest ona najlepszą wersją historii wymyśloną przez autora, a w tym przypadku przez autorki.
Opinia bierze udział w konkursie