Tekst pochodzi z bloga: https://amandaasays.blogspot.com/2017/10/lifeblood-krew-zycia-gena-showalter.html
BOHATEROWIE
Naszą główną bohaterką jest oczywiście Ten, jednak tym razem jest ona na pierwszym planie sama. Postacie Archera i Killiana schodzą na boczny plan, więc jeśli byliście fanami tych panów, to niestety będziecie musieli obyć się smakiem - będzie ich bardzo mało. A szkoda, bo lubiłam ich zdecydowanie bardziej niż Lockwood, która tym razem przeszła samą siebie i denerwowała mnie jeszcze bardziej niż w poprzedniej części. Jej zachowanie przypominało trochę rozbestwioną nastolatkę, której się wydaje, że jest nie wiadomo kim i może wszystko, chociaż innym się to nigdy nie udało. Niestety, ale fakt, że tym razem cała opowieść kręciła się wokół niej, bez rozwinięcia pobocznych wątków, tak jak było to w tomie pierwszym, psuło mi przyjemność lektury. W końcu, ile można czytać o dziewczynie, która szczerze irytuje?
Przechodząc do pozostałych bohaterów, brakowało mi tam wyraźnie zarysowanych postaci na drugim planie. Wszyscy byli jacyś rozmyci, bez charakteru, jakby tworzyli tylko nic nie znaczące tło. Zupełnie nieistotne było, czy są, czy zmarli, kim się okazali. A to wielki błąd, bo można było lepiej poprowadzić losy kilku z postaci. W pierwszym tomie mieliśmy Killiana i Archera, którzy nieco odciągali uwagę od nieznośnej Ten, więc szkoda, że tym razem zrezygnowano z wprowadzenia kogoś, kto będzie neutralizował atmosferę.
STRUKTURA
Powieść podzielona jest na numerowane rozdziały, w których pierwszoosobowym narratorem jest nasza główna bohaterka, czyli Ten. Każdy z nich rozpoczyna się cytatem, który jest mądrością jednej z dwóch krain - naprzemiennie Trojki i Miriady. Dodatkowo, przed niektórymi z rozdziałów, tak jak w tomie pierwszym, pojawiły się wiadomości wymieniane między bohaterami, a dowództwem, dzięki czemu mieliśmy chociaż namiastkę tego, co działo się po drugiej stronie. I przyznam, że lekkość tych wiadomości i humor, jaki się tam pojawiał, sprawiły, że były to najbardziej wyczekiwane przeze mnie elementy książki.
Ponadto, powieść wzbogacona jest o mapę, którą znajdziemy na samym początku. Jako, że lubię takie smaczki, to ucieszyłam się, mogąc pomóc sobie w wyobrażeniu jednej z krain.
KLĄTWA DRUGIEGO TOMU
Gdyby klątwa drugiego tomu miała imię, chyba nazywałaby się Lifeblood. Przykre, ale prawdziwe. Niestety, ale drugi tom był słaby, bardzo słaby. Niby jakiś pomysł na fabułę był, ale niestety wykonanie kuleje i miałam wrażenie, że w tej książce nic się nie działo. Jakieś starcia krain, zdrady, misje - owszem, były, ale autorka jakoś nie potrafiła się na tym skupić i nadać im jakiegoś sensu, przez co wszystko było, bo było, ale szczególnie mnie to nie ruszyło.
Nawet zwroty akcji, a raczej elementy, które nimi miały być, nie spełniły swojej roli i były bardzo przewidywalne.
Dodatkowo, w poprzedniej części plusem była numerologia, która fascynowała bohaterkę. Ciekawe były te różne ciekawostki, pomysły itd. Tym razem, była ona już przesadzona, gdyż Ten doszukiwała się znaczenia liczb w absurdalnych miejscach, które zupełnie nie miały sensu.
Brakowało mi też jakiegoś wyróżnienia krainy, którą wybrała Tenley (nie zdradzę, co to za kraina, by nie robić nikomu spoilerów). Wszystkie cechy charakterystyczne wyszły nijako, a opisy specjalnej Sieci, która łączyła mieszkańców i pomagała im, wyszły aż nazbyt patetycznie i momentami sztucznie.
No cóż, miało być dobrze, wyszło zupełnie inaczej. A szkoda, bo zakończenie pierwszego tomu dawało idealną furtkę do rozkręcenia tej historii w drugim. Tutaj niby też jakaś furtka na koniec się pojawiła, ale niestety nie była ona wystarczająca, bym przymknęła oko na wszystko to, co mi się nie podobało i kontynuowała serię. Moja przygoda z Everlife kończy się na tomie drugim.
PODSUMOWUJĄC
Lifeblood. Krew życia, miała być udaną kontynuacją, bo autorka ewidentnie miała na nią jakiś pomysł, jednak wyszło zupełnie inaczej. Potencjał historii został zmarnowany, a ja niestety męczyłam się z tą lekturą. Nie udało mi się też znaleźć choćby jednego elementu, który uratowałby książkę, bo kilka dodatków, takich jak mapa czy też wplecenie humorystycznych wiadomości między bohaterami, ani trochę nie wystarczyło, by móc polecić ten tytuł.
Jeśli więc podobał Ci się tom pierwszy tej serii, to po drugi sięgaj na własną odpowiedzialność - ja niestety się zawiodłam.
Opinia bierze udział w konkursie