Życie superbohatera zdecydowanie nie należy do łatwych i przyjemnych. Zawsze bowiem trzeba być czujnym i gotowym do ratowania świata (o urlopie można więc zapomnieć). Jeśli ludziom nie zagraża coś od strony kosmosu, to zawsze znajdzie się coś lub ktoś, kto pragnie podporządkować sobie całą planetę. Kiedy więc Ziemia pogrąża się w odmętach szalejącej śnieżycy, można być pewnym, że kryje się za tym coś więcej. Szybko zarówno czytelnik, jak i bohaterowie poznają głównego antagonistę. Króla Szronu, który dowodząc potężną lodową armią, odnosi kolejne spektakularne zwycięstwa. Herosi muszą więc uodpornić się na niezbyt przyjazne warunki pogodowe, połączyć siły i ponownie spróbować uratować nasz świat.
Jeżeli powyższy opis fabuły dla części potencjalnych czytelników wydaje się być ?przeciętny?, to tylko dlatego, że właśnie taki jest. Liga Sprawiedliwości: Wieczna zima to bowiem nic innego jak kolejny komiksowy crossower opierający się na tych samych sprawdzonych schematach, którego zadaniem jest wypełnienie luki wydawniczej pomiędzy większymi tytułami. Nie znajdziemy tutaj nic ambitnego, zaskakującego czy innowacyjnego, co nie pojawiłoby się już dziesiątki tysięcy razy w innych superbohaterskich dziełach.
Na całe szczęście nie oznacza to jednak, że tytuł jest kompletnie niewart uwagi i jedynie, do czego się on nadaje to podtrzymanie ognia w mroźniejsze nadchodzące dni. Duet twórców odpowiedzialnych za scenariusz Andy Lanning i Ron Marz doskonale zdają sobie sprawę z bardzo małej odtwórczości swojego tytułu i jego fabularnej przeciętności. W przeciwieństwie do wielu innych twórców nie silą się oni na pseudo metafizyczną głębię czy ?złożoną? prezentację psychiki/problemów przedstawionych bohaterów. Od samego początku stawiają oni na widowiskowość i lekki humor. To właśnie dzięki temu, nawet jeśli w scenariuszu ilość absurdów na centymetr kwadratowy jest gigantyczna, to całość czyta się szybko i nawet z lekkim uśmiechem pojawiającym się na twarzy.
Akcja prowadzona jest naprawdę nieźle. Twórcy wolniejsze fragmenty dzieła wykorzystują do odpowiednio przygotowania gruntu pod znacznie dynamiczniejsze sceny (których tutaj nie brakuje). Całkiem znośnie i dość sensownie pokazują oni przeszłość głównego antagonisty. Bawią się oni również linią czasu, przeskakując pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Według większych znawców uniwersum w tytule można ponoć znaleźć również pewne nawiązania do innych większych eventów uniwersum DC. Ja takowych powiązań niestety nie znalazłem, ale nie jestem też wielkim fanem marki.
Opinia bierze udział w konkursie