Czytam dla przyjemności: Dzień dobry pani Igo. Bardzo mi miło, że zechciała Pani spotkać się z nami i opowiedzieć nam o sobie i swojej pasji.
Iga Stelmach: Dzień dobry. Mnie również miło spotkać się z Państwem.
Czytam dla przyjemności: Z pewnością wiele osób już o pani twórczości słyszało. Jednak są osoby, które bardzo chciałyby poznać Pani pasję, która jest także pracą zawodową.
Iga Stelmach: Tak. Mam to niesamowite szczęście, że zawodowo zajmuję się rzeźbiarstwem. Jak to mówią, kto realizuje swoje pasje ten nie pracuje, bo pasja to szczęście i spełnienie własnych marzeń.
Czytam dla przyjemności: Bardzo ciekawe spostrzeżenie dotyczące pracy. Proszę mi powiedzieć, co najczęściej Pani rzeźbi?
Iga Stelmach: Kiedy mieszkałam w Zielonej Górze lubiłam wykonywać rzeźby, których twarze były odzwierciedleniem wizerunków najbliższych mi osób. Serię tę nazwałam "Oblicza", która przyniosła mi sukces zawodowy.
Czytam dla przyjemności: Co czuje rzeźbiarz, gdy zaczyna tworzyć coś z niczego?
Iga Stelmach: Praca z gliną to bardzo osobiste i indywidualne doświadczenie. Nie sposób opisać je komuś, kto nie miał z nią kontaktu. Jak oddać chłód i jedwabistość tworzywa? Jak wyjaśnić stan wyciszenia, którego doświadcza się czując je w dłoniach? Zawsze staram się dostroić się do gliny, wsłuchać w jej duszę. Mimo że zależy mi, aby była posłuszna, jednocześnie poddaję się jej naturze. Ja jestem zarazem pokorna i stanowcza, glina uległa i chimeryczna.
Czytam dla przyjemności: Pięknie Pani to opisała. Przyznaję, że trudno jest sobie to wyobrazić, gdy jest się zwykłym człowiekiem, który nie wiele wie o tworzeniu rzeźb. Proszę mi teraz opowiedzieć, co skłoniło Panią do przeprowadzki z Zielonej Góry do Kunic?
O tym co powiedziała Iga Stelmach dowiecie się odwiedzając Czytam dla przyjemności.
Państwa natomiast zapraszam do przeczytania "Listy obecności". Z pewnością znajdziecie w niej odpowiedzi na pytania, które zadałam Idze Stelmach, w bardziej rozbudowanej formie. Ja ze swojej strony mogę tylko zapewnić, że czas spędzony w towarzystwie naszej bohaterki, będzie czasem, który dostarczy mnóstwo emocji. Rozwiążecie nie jedną zagadkę kryminalną, ale czy wytypujecie prawidłowo sprawcę? Jestem ciekawa czy wam się uda, bo mnie autorka wywiodła w pole. Oczekiwałam innego zakończenia. Jestem przekonana, że nie jest to moje ostatnie spotkanie z twórczością Agaty Kołakowskiej. Autorka rewelacyjnie buduje napięcie, które wciągnęło mnie od pierwszych stron. Lekki styl pisarski sprawia, że książka nie pozwala się odłożyć na później. Ciekawość bierze górę i trzeba jak najszybciej dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Nic mi nie pozostaje, jak jeszcze raz zaprosić Was do lektury "Listy obecności".
Opinia bierze udział w konkursie