Sztuka pisania listów umiera wraz z postępującym rozwojem technologicznym. I powinniśmy nad tym ubolewać, bo nic nie jest w stanie ich zastąpić ? intymności, jakie ze sobą niosą, wkładu pracy, jakiego wymagają, możliwości odczytywania czyichś odczuć na podstawie nacisku pióra, czy rozmazanych słów. Jednak listy mają swój jeden cel: poinformować o czymś adresata, po czym, zazwyczaj, spodziewamy się na nie odpowiedzi. Co jednak, gdy pisze się listy do osoby, która już nie może odpowiedzieć?
Juliet to młoda dziewczyna, która niedawno straciła matkę. Kiedyś pasjonowała ją fotografia, lecz to zbyt bolesny temat i nie potrafi do tego wrócić. Obecnie jest tylko pustą skorupą samej siebie, niezainteresowaną czymkolwiek, czym młoda kobieta w jej wieku powinna się ekscytować. Nie potrafi też znaleźć wspólnego języka z ojcem, co tylko pogarsza jej sytuację. Nieustannie odwiedza grób mamy na cmentarzu i kontynuuję tradycję pisania do niej listów. Wie, że nie może już liczyć na odpowiedź. A jednak?
Declan to chłopak, który zwiastuje kłopoty. Chodzą o nim różne plotki, jednak wszyscy doskonale wiedzą, że lepiej jest omijać go z daleka. Zresztą jego przyszłość jest dla każdego oczywista i nie jawi się w świetlanych barwach. Nie jest zainteresowany szkołą ani rówieśnikami, zmuszony odrabiać prace społeczne w ramach wyroku, ma tylko jednego, równie mrocznego jak on, przyjaciela. Opisać go jako trudny charakter to jakby nie powiedzieć nic. Lecz, czy ktokolwiek zainteresuje się tym, co Declan czuje w środku i z jakimi emocjami musi się mierzyć każdego dnia?
?Listy do utraconej? to powieść o młodych ludziach, jednak na tyle dojrzała i wielowątkowa, że zainteresuje również dojrzałe osoby. Tu nie ma mowy o infantylności, banalnej miłości i niemądrych decyzjach, bowiem ci młodzi bohaterowie przeszli więcej niż niejeden dorosły. Doskonale wiedzą, co to samotność, odczucie odosobnienia, strata kogoś bliskiego, czy poczucie winy, które wręcz wypala od środka. Znają uczucie bezkresnego żalu i nie potrafią pogodzić się z przeszłością, co znacząco wpływa na ich teraźniejszość. Autorka za pomocą tych postaci znakomicie ukazała jak ludzie odbierani są powierzchownie, a niewiele osób stara się zajrzeć pod zewnętrzne maski, poznać powody specyficznych postaw życiowych, czy odpowiednio wesprzeć. Dużo łatwiej jest oceniać na podstawie urywków i chwilowych obserwacji, ferować wyroki i unikać wszystkiego, co w jakiś sposób odstaje od normalności. I to przesłanie kierowane jest nie tylko do młodych osób, bowiem każdy dorosły również popełnił ten błąd niejeden raz. Sam pomysł pisania do siebie listów zostawianych na cmentarzu, które zapoczątkują znajomość Juliet i Declana jest oryginalny i także mi się spodobał, bo nadaje fabule świeżości. Ponadto krótkie rozdziały, lekki styl narracji oraz skupienie się na ważnych wątkach bez niepotrzebnych wstawek sprawiają, że powieść czyta się w błyskawicznym tempie. Lecz to, co najważniejsze to fakt, że zostaje ona w umysłach na długo po zakończeniu lektury. I można z niej wynieść naprawdę kilka wartościowych refleksji, bo wbrew pozorom nie jest to kolejna, zwyczajna i niczym się niewyróżniająca powieść o nastoletniej miłości. A dodatkowo jest pięknie wydana. Ogromnie polecam!
Opinia bierze udział w konkursie