O cudzie, co to za książka. Zanurzyłam się w niej w całości i chłonęłam każdą drobiną mojego ciała. Po prostu wspaniała, wyjątkowa, poruszająca.
Książka zawiera niepublikowaną wcześniej korespondencję Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory z lat 1964-1966.
Składają się na nią listy, kartki, telegramy, zapiski na odwrocie fotografii pisane ręcznie i na maszynie, notatki, telegramy, które słali do siebie, wszystkie zapiski dotyczące Agnieszki Osieckiej, Jeremiego Przybory i ich wyjątkowego, burzliwego, magnetycznego związku.
To literatura miłosna, można pomyśleć, że banał, infantylizm. Nic bardziej mylnego. Jacy autorzy, takie zapiski. A autorzy wybitni zarówno Agnieszka Osiecka, jak i Jeremi Przybora. Dwójka takich niezwykłych ludzi mogła stworzyć równie niezwykłą korespondencję, która jest obrazem, kwintesencją ich krótkiego choć burzliwego i niezwykle energetycznego związku.
Ona 28-letnia rozwódka po przejściach, piękna, szalona. On 49 lat, po raz drugi żonaty, mistrz słowa, w apogeum swojego talentu. Oboje wciągają nas do swojego świta, chwytają w szpony uczucia już od pierwszej strony.
Znajomość, uczucie burzliwe, ona uwodzi, on ulega, ale czy naprawdę tak było? Czy on był dla niej tylko starszym człowiekiem, zastępstwem ojca, gdy upominał, żeby dbała o siebie, czy może kimś więcej. Czy różnica wieku pomiędzy nimi, spora, bo 21 lat, znajduje odbicie w ich korespondencji?
I tak i nie. Najpierw jedno się bardziej angażuje, drugie jest zdziwione, póżniej oboje toną w tym związku, w uczuciach.
Uczucia są silne, różne na różnym etapie, czasami bywają bardzo silną, potężną miłością, czasami przyjażnią podszytą czułością. Bez wątpienia są to uczucia silne, potężne, emanujące magia i porywające czytelnika.
Książka zachwyciła mnie. Czułam wdzięczność za to, że zostałam dopuszczona do tak intymnego świata, czasami czułam się wręcz zawstydzona, niczym podglądacz.
Ich związek trwał krótko. Czas jego trwania był odwrotnie proporcjonalny do intensywności.
Kilkakrotnie zastanawiałam się, czy ten związek miał szansę, czy mógł się udać. Nie wiem. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Nie znam na tyle życiorysów, charakterów i różnych uwarunkowań obojga.
Listy... zaczynają się od wstępu Magdy Umer, niejako póżniejszej powiernicy związku, a kończy się tekstami piosenek, które powstały w wyniku uczuć dwojga artystów. Cudowne uzupełnienie wyjątkowej lektury.
Cóż więcej mogę napisać. Może tylko to, iż takich książek nie powinno się oceniać. Listy, zapiski, uczucia biograficzne powinny pozostać nieocenione. Nie da się ocenić uczuć, autentycznej relacji, namiętności. Czy może być jakaś skala, czy istnieje prawo pozwalające na ocenianie uczuć pomiędzy dwojgiem ludzi, uczuć autentycznych nie fikcji literackiej?
Mogę więc tylko was zachęcić do tej wyjątkowej lektury.
Opinia bierze udział w konkursie