"Listy z czarnych miast"
"Zdawali sobie równocześnie sprawę z tego, że właśnie na tym polega życie ? na ciągłych zmianach. Przypływach i odpływach. Nie należało się przeciwko nim zanadto buntować".
Literackie podróże sprawiają, że czas się zatrzymuje a w zasadzie rozpoczyna wsteczne odliczanie. Inne czasy, inne przestrzenie i ludzie, których wybory życiowe zaowocowały tułaczką po nieznanym świecie. Dlatego tak po drodze, po literackiej drodze, jest mi z serią "Emigranci" Sabiny Waszut, której drugi tom "Listy z czarnych miast" nie tak dawno miał premierę.
"Widać już taki nasz los, że ani do miejsc, ani do ludzi przywiązywać się nie możemy"
Na początku XX wieku górnicza rodzina Bednarzy wyemigrowała do Zagłębia Ruhry, do miasteczka Bottrop. Zabrali ze sobą niewiele, bo i też niewiele posiadali. Ale i tak to, co najważniejsze było w ich sercach. Pamięć o ojcowiźnie, o śląskiej ziemi, z której wyrośli i do której chcieli kiedyś powrócić. Tę miłość do Śląska zaszczepili w swoich synach ? Andrzeju, Witku i Zydze. Wszyscy urodzili się już w Westfalii, więc Śląsk znali li i jedynie z opowieści rodziców. Szansa na ich powrót do ojczyzny trafiła się w 1920 r., za sprawą plebiscytu, który miał zadecydować, czy Śląsk ma być polski czy niemiecki.
Niespokojne czasy wybrali na powrót, bo o polski Śląsk trzeba było zawalczyć, przelać krew i oddać to, co najcenniejsze. A i tak rodzina Bednarzy musi udać się w kolejną podróż, tym razem do dalekiej Francji. Czy to będzie ostatni przystanek w ich życiowej tułaczce?
"Wszak zbyt się różnią, by móc się dogadać"
Sabina Waszut nieprzypadkowo na bohaterów "Listów z czarnych miast" wybrała górniczą rodzinę. Nie każdy może i chce zostać częścią górniczej braci. Górnicy wiedzą, jak ciężka fizycznie jest to praca, w miejscu, gdzie nie można okazywać strachu. Praca, za którą powinni otrzymać godziwą zapłatę. Ich codzienna harówka przekłada się na niespokojne myśli żon i dzieci, czy po szychcie wrócą cali do domu. To także podskórny lęk, czy będzie co jeść, czym ogrzać mieszkanie i zapewnić dzieciom lepszą przyszłość. A bieda i zapijanie smutków w karczmie? I ten szary pył, który osiada wszędzie, nie pozwalając rzeczywistości nabrać wyrazistych barw.
Ale jednocześnie nie wyobrażają sobie innego życia, chociaż ich zapał i chęć do pracy często są wykorzystywane przez tych, którzy żerują na łatwowierności "nowych". Górnicza szychta hartuje, nie pozwala smętnie zwiesić głowy i poddać się. Dlatego rodzina Bednarzy walczy, tułając się po świecie, szukając miejsca, które oswoją i nazwą domem. W ich historii najboleśniejsze jest poczucie, że nigdzie nie czują się jak u siebie. Niechciani, skazani na wędrówkę w poszukiwaniu własnego kąta. Zawsze jako "nowi", "obcy". Z początku nieufni wobec nowych sąsiadów, obco brzmiącego języka czy nietypowych zwyczajów, jakby ich czarne serca jeszcze nie wiedziały, czy mogą zabić mocniej na tej ziemi.
"Uspokój głowę a życie stanie się prostsze"
Z okładki "Listów z czarnych miast" spogląda Witek, najstarszy syn Cecylii i Bartłomieja. Chłopak, który zapewne chciałby inaczej przeżyć swoje młodzieńcze lata. Zbyt dużo wydarzeń stało się jego udziałem. Poznał smak krwawych walk, niespodziewanej straty bliskiej osoby, miłosnego rozczarowania, goryczy czy złości. Trudno to wszystko poukładać, gdy w głowie kłębią się myśli i pytania ? Kim jestem? Ślązakiem? Polakiem? Po czyjej stronie mam stanąć?
Ale Witek już patrzy bez niepokoju, raczej z nadzieją. Przeszłość, choć niełatwa, mocno go doświadczyła. Dojrzał i chyba trochę w tym miały udział pewne listy z Brazylii.
"Listy z czarnych miast" to opowieść o rodzinie Bednarzy i jej wędrówce szlakiem czarnego złota w poszukiwaniu domu. Na obczyźnie tęsknota boleśniej kłuje w serce, bieda mocniej doskwiera a życie bardziej doświadcza. Ale nic bardziej nie hartuje i nie formuje własnej tożsamości.
Opinia bierze udział w konkursie