- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.Pamiętam tę scenę bardzo wyraźnie. Pamiętam, że zmrużył jedno oko, odchylił głowę i -- nie przestając się śmiać -- spojrzał na mnie znad niezagojonej wiśniowej szramy na nosie. Pomyślałem, że śmieszy go moja indiańska twarz i czarne, lśniące włosy Indianina. Pomyślałem, że może śmieszy go mój bezsilny wygląd. Ale potem przypomniałem sobie, co najpierw przyszło mi do głowy: że się śmieje, bo ani na sekundę nie nabrał się na moje udawanie -- mniejsza, jak byłem przebiegły, on i tak przejrzał mnie na wylot; śmiał się i mrugał, żeby mi to dać do zrozumienia. -- Co z tobą, Wielki Wodzu? Wyglądasz jak kwoka wysiadująca jaja. Zerknął na Okresowych, żeby sprawdzić, czy się śmieją z dowcipu, ale ponieważ tylko zachichotali niemrawo, znów spojrzał na mnie i mrugnął porozumiewawczo. -- Jak ci na imię, Wodzu? Z przeciwnej strony świetlicy dobiegł mnie głos Billyego: -- N-n-nazywa się Bromden. Wódz Bromden. Ale wszyscy przezywają go Wodzem Sz-szczotą, bo sanitariusze wciąż zaganiają go do s-s-sprzątania. Chyba niewiele poza tym umiałby robić. Jest głuchy. -- Billy podparł ręką brodę. -- Gdybym ja był g-g-głuchy -- rzekł z westchnieniem -- tobym się zabił. McMurphy nie spuszczał ze mnie wzroku. -- Gdyby tak stanął prosto, to byłby z niego kawał chłopa, co? Nie wiecie, ile ma wzrostu? -- Chyba raz ktoś go z-z-zmierzył i wyszło, że ma równo d-dwa metry, ale co z tego, skoro boi się własnego cie-cie-cienia. Wie-wielki, głuchy Indianin. -- Od razu pomyślałem że to Indianin. Bromden, tak? Dziwnie się nazywa jak na Indianina. Z jakiego jest plemienia? -- Nie wiem -- odparł Billy. -- Był tu, k-kiedy mnie p-przyjęli. -- Słyszałem od lekarza -- włączył się do rozmowy Harding -- że jest tylko półkrwi Indianinem i pochodzi z jakiegoś wymarłego plemienia, które żyło nad brzegiem Kolumbii. Lekarz powiedział, że jego ojciec był wodzem, więc i jego wszyscy tak nazywają. Ale dlaczego akurat ,,Bromden", tego nie wiem; moja znajomość dziejów indiańskich nie sięga, niestety, tak daleko. McMurphy przysunął twarz tak blisko mojej, że chcąc nie chcąc, musiałem na niego spojrzeć. -- To prawda? Jesteś głuchy, Wodzu? -- Jest g-g-głuchoniemy. McMurphy wydął wargi i przez dłuższą chwilę patrzył mi w oczy. Potem wyprostował się i podsunął mi pod nos prawicę. -- Co za różnica, przywitać się chyba potrafi, nie? Do licha, Wodzu, może i rosłe z ciebie chłopisko, ale jeśli się ze mną nie przywitasz, uznam to za obrazę! Dobrze się zastanów, czy chcesz się narazić nowemu władcy wariatkowa! Po tych słowach puścił oko do Hardinga i Billyego, ale ręki, szerokiej jak talerz, nie cofnął. Dokładnie pamiętam, jak wyglądała: pamiętam karbid pod paznokciami świadczący o tym, że McMurphy pracował kiedyś w warsztacie blacharskim, kotwicę wytatuowaną na jej wierzchu i brudny plaster na środkowym palcu, odklejający się na brzegach. Na kłykciach widniały stare i nowe blizny oraz zadrapania. Sama dłoń była twarda jak kość i gładka od ściskania drewnianych trzonków siekier i gracy -- nigdy bym nie uwierzył, że to dłoń szulera. Pokrywały ją spękane odciski, w które wżarł się brud, znacząc na niej szlak wędrówek McMurphyego po całym Zachodzie. Kiedy dotknęła mojej, rozległ się szelest jak przy tarciu szmerglem. Pamiętam, że palce, które zacisnęły się na moich, były grube i silne -- nagle poczułem, że coś dziwnego dzieje się z moim patyczkowatym ramieniem; dłoń zaczyna mi pęcznieć, jakby McMurphy pompował w nią swoją krew. Krew i moc zagrały mi w ręce. Stała się niemal tak ogromna jak jego, pamię -- Panie McMurry. To Wielka Oddziałowa. -- Panie McMurry, pozwoli pan na chwilkę? To Wielka Oddziałowa. Sprowadził ją czarny, który uganiał się za McMurphym z termometrem. Teraz oddziałowa postukuje tym samym termometrem o zegarek i żeby wziąć pomiar nowego pacjenta, świdruje go oczami jak bory. Usta, ściągnięte w trójkąt, przypominają czekające na smoczek usta lalki. -- Sanitariusz Williams powiadomił mnie, panie McMurry, że sprawia pan pewne trudności w kwestii prysznicu. Czy to prawda? Proszę mnie źle nie zrozumieć: cieszę się, że chce pan poznać innych chorych przebywających na oddziale, wszystko jednak we właściwym czasie. Przykro mi, że odrywam pana od pacjenta Bromdena, ale sam pan rozumie: przepisy obowiązują wszystkich! Nowy przechyla głowę i mruga do oddziałowej, jakby chciał powiedzieć, że go nie nabierze, bo się poznał na niej równie szybko jak na mnie. Patrzy na nią długo jednym okiem. -- Wie pani -- mówi -- wie pani co? Dokładnie to samo słyszę o Uśmiecha się szeroko. Oboje uśmiechają się do siebie i mierzą się wzrokiem. -- ...ile razy komuś się wydaje, że nie mam najmniejszej ochoty się podporządkować. Po czym puszcza moją dłoń.
książka
Wydawnictwo Albatros |
Oprawa miękka |
Liczba stron 368 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Promocje: | książki na ekranie, lista bestsellerów wszech czasów, wysyłka 24h |
Kategoria: | Literatura piękna, Powieść psychologiczna, książki na podstawie filmów |
Wydawnictwo: | Albatros |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 125x195 |
Liczba stron: | 368 |
ISBN: | 9788382150780 |
Wprowadzono: | 05.06.2020 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.