"Tylko on potrafił dawać kosza, wyznając przy tym miłość."
Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogłam się doczekać dalszego ciągu historii Kate i Connora! Autorka zakończyła "Besties" tak, że nie dało się nie być ciekawym, co nastąpi dalej.
Na szczęście nie minęło dużo czasu i już możemy cieszyć się drugim tomem!
W "Lovebirds" ponownie będziemy mieli do czynienia z targanym wątpliwościami i poczuciem winy Connorem oraz coraz bardziej pewną siebie i swoich uczuć Katie.
Każde ich nowe ustalenie będzie trwało jakieś pięć minut, bo prawda jest taka, że nie potrafią trzymać się od siebie z daleka, a i przyjaźń okaże się już raczej niemożliwa...
Czas więc coś postanowić.
Czy w końcu się przełamią?
Czy ich największym problemem staną się rodzice Kasi?
Jeśli sądzicie, że książka właśnie tak będzie wyglądała, czyli najpierw rozterki, napięcie i ukrywane uczucia, następnie ich wybuch, a potem problem z rodzicami, to się mylicie (i ja też się myliłam!).
Bardzo mi się podoba kierunek, w jakim podążyła autorka i to, że pokazała, że jednak historia nie skończy się po wielkim pocałunku, a bohaterowie nie żyją długo i szczęśliwie...
Zaczną za to wychodzić na jaw coraz to nowsze fakty na temat Connora, rodzinne tajemnice i jego prywatne sprawy, a także druga, nieco mroczniejsza strona, której Kate wcześniej nie znała.
Pojawią się wyraźne różnice pomiędzy bohaterami i będą musieli się dopasować pod różnymi względami, a także poważnie zastanowić, czy ich miłość jest wystarczająca.
A co z tymi rodzicami? Nie będę za wiele zdradzać, ale muszę przyznać, że Lena okazała się świetnie napisaną postacią! Matko, ile gniewu autorka w nią wcisnęła i jak mocno, a zarazem naturalnie to wyszło, to jest jakiś kosmos.
Każdy z drugoplanowych bohaterów miał coś w sobie i naprawdę o każdym możnaby było napisać osobną książkę, może tak będzie?
Co do samych Kate i Connora - nie były to postacie idealne. To, oczywiście, zaleta! Zazwyczaj w tego typu powieściach wmawia się czytelnikowi, czy raczej autor stara się go przekonać, że ta różnica wieku to tylko liczby, że bohaterka ma "starą duszę", często takie młodsze bohaterki wiele przeszły i są "dojrzałe jak na swój wiek". Tutaj tego nie było. Mam wręcz wrażenie, że ta różnica (14 lat, więc wcale nie jakaś astronomiczna) była ciągle podkreślana. Cały czas była tematem tego wewnętrznego konfliktu i wątpliwości.
To i dobrze, i nie. Dobrze, bo nie wyszło to sztucznie, nie było jakiegoś zaślepienia bohaterów i wmawiania sobie, że ta dziura między nimi nie istnieje. Źle natomiast, bo ja sama przez to ciągłe powtarzanie, nie mogłam się pozbyć z wyobraźni obrazu małej dziewczynki, zauroczonej starszym facetem. Pod koniec książki to się jednak zmieniło i już totalnie nie postrzegałam Kate jako małolaty, a jedynie jako cudowną partnerkę Connora.
Co do niego natomiast, oj, w tym tomie niestety pokazał parę swoich red flagów.
Na szczęście jakoś się z nich wybronił, a jego miłość do Kate, do jej rodziców i nawet do swojej rodziny wynagrodziła wszelkie małe wady, które po drodze wyszły.
Bardzo podobało mi się zakończenie i wolałabym się jeszcze nie rozstawać z piękną Kalifornią, piaszczystymi plażami i cudownymi zachodami słońca, no ale cóż! Nic nie trwa wiecznie. Poza miłością Kate i Connora, oczywiście.
"? Jeśli pocałuję cię choć raz? Jeden pocałunek skończy się ślubem? ? szepnął.
? Tylko to cię wstrzymuje? Przykładasz tak dużą wagę do jednego pocałunku, bo boisz się, że wymuszę na tobie ślub? ? dopytałam, nie kryjąc urazy.
? Nie, kochanie. Ja się boję, że będziesz chciała rozwodu."
Trochę się rozpisałam, mam nadzieję że moja analiza nie zafundowała Wam żadnych spojlerów.
Polecam całą dylogię dla wszystkich lubiących nieoczywiste związki, ciekawych bohaterów, motyw różnicy wieku, a także trochę spicy scen!
8/10
Opinia bierze udział w konkursie