"Ludzie bez dusz" to jedna z tych powieści, których kontynuację bardzo chciałabym przeczytać. Bo po pierwsze, bardzo mi się podobała, po drugie, zakończenie pozostawiło mnie z niedosytem. Chciałabym zdecydowanie więcej, bo świat stworzony przez autorkę, rządzące nim prawa i cała reszta, to było tak szalenie ciekawe, że z żalem się z książką rozstałam.
Główną bohaterką powieści jest kapłanka Elena, która staje przed trudnym wyborem, gdy trafia do domu jednej z wyznawczyń Wybranki. Chory syn starszej kobiety okazuje się człowiekiem bez duszy, wyklętym przez Kościół i skazanym na stracenie. Pomimo ryzyka Elena postanawia mu pomóc, jednak na pomoc jest już za późno, ale chociaż zapewnia chłopakowi godną śmierć. To odważne działanie ściąga na nią gniew świątyni i zmusza do konfrontacji z systemem, w który dotąd wierzyła.
Powieść zaskakuje oryginalnością i zręcznym połączeniem elementów fantastyki, medycyny i thrillera. Fabuła wciąga od pierwszych stron i trzyma w zaciekawieniu do ostatnich. Powieść przenosi nas do świata zdominowanego przez religijny fanatyzm i dotkniętego tajemniczą chorobą, a właściwie nawrotem znanej już wcześniej Carskiej Zarazy, której powrót kościół neguje i próbuje zatuszować. A to nie są wszystkie jego grzeszki. Pokochałam tę książkę właśnie za motyw religijny, którego przed lekturą najbardziej się obawiałam. Bo, co tu dużo mówić, religia i jej sprawy nie leżą w zakresie moich największych zainteresowań, a z kościołem nie jestem specjalnie zżyta, chociaż jestem wierząca. Ale było naprawdę dobrze i ten motyw, tak rzadko poruszany w literaturze, wypadł świetnie. Co tym bardziej mnie zadziwia, jeśli pomyślę o tym, że ta książka jest debiutem autorki.
Opisany przez autorkę świat jest niezwykle barwny, pełen intryg, tajemnic i społecznych napięć. Jest bogaty w detale i dopracowany w każdym calu. Dotyczy to zarówno opisów krajobrazu, miejsc, jak i wierzeń i zasad, które zostały narzucone społeczeństwu. Autorka zbudowała od podstaw miejsce, w którego istnienie można uwierzyć i które bez reszty pochłania czytelnika. Mimo epoki, w której została osadzona akcja, widać, że wiele elementów nawiązuje do znanej nam rzeczywistości. Można tu znaleźć odniesienia do medycyny, wiary, a nawet polityki. Genialnym posunięciem było użycie w tych średniowiecznych realiach współczesnego języka. To sprawiło, że powieść z jednej strony nabrała unikalnego charakteru, z drugiej stała się bardziej elastyczna i uniwersalna. Chociaż ten zabieg nie wszystkim się spodoba, bo bohaterowie używają nowoczesnych słów, takich jak impreza, ciuchy itp., a one nie pasują do klimatu dawnych czasów. Ale mnie się to spodobało.
W książce urzeka również charakterystyka postaci. Elena, mimo że wychowana w duchu religijnych zasad, nie jest ślepo w nie zapatrzona. Potrafi samodzielnie myśleć, analizuje i krytykuje. Duża w tym zasługa jej ojca i miejsca, którym mieszka. Odwaga, determinacja i inteligencja tej dziewczyny czynią z niej postać, z którą łatwo jest się utożsamić i którą podziwia się za jej siłę i niezłomność. To młoda kobieta obdarzona charakterną, niepokorną naturą, gotowa do podejmowania trudnych decyzji i podążania za tym, co słuszne. Ale niepozbawiona wad. Czasem jej decyzje były naprawdę lekkomyślne i to cud, że nie sprowadziły na nią kłopotów znacznie wcześniej. Gustaw to tajemniczy młodzieniec, który niespodziewanie przybywa do Lśniącej. Podaje się za lekarza, chociaż wiarygodności jego słów przeczy młody wiek. Bohater szybko staje się kluczową postacią w powieści. Jego postać pełna jest zagadek i skrywanych motywów, a to sprawia, że z niecierpliwością śledzimy jego losy. Mimo otoczki tajemnicy wokół tego bohatera, właściwie od razu wiedziałam, z kim mam do czynienia, ale to nie odebrało mi radości z lektury. Relacja między Eleną a Gustawem wprowadza do powieści bardzo delikatny wątek romantyczny, a dzięki niemu jeszcze więcej napięcia.
Autorka porusza w swojej debiutanckiej powieści ważne tematy, takie jak rola religii w społeczeństwie, władza i polityka, a także ludzka potrzeba dążenia do prawdy i sprawiedliwości. Powieść pokazuje, jak fanatyzm i bezkrytyczne poddanie zasadom wiary mogą prowadzić do katastrofy, jak toksyczne może być takie fanatyczne podejście do wiary, bo prostą drogą prowadzi do cierpienia i chaosu. Pokazuje też, co z ludźmi robi dążenie do władzy i sprawowania kontroli. Jak wiele człowiek jest w stanie zrobić, aby tylko utrzymać się na stołku. Powieść zachęca do refleksji nad tym, jak łatwo jest manipulować społeczeństwem za pomocą religii i jak niebezpieczne mogą być skrajne przekonania. Prowokuje również do zadawania pytań o naturę wiary, prawdy i moralności.
Opowieść jest dynamiczna, z zaskakującymi zwrotami akcji, a atmosfera tajemnicy i intrygi sprawia, że trudno się od niej oderwać. Autorka wprowadza wiele zaskakujących elementów, które utrzymują napięcie i wzbudzają ciekawość. A zakończenie to majstersztyk. Totalnie się takiego rozwiązania problemów Eleny i w ogóle tego świata (chociaż do tego jeszcze daleko) nie spodziewałam. I muszę przyznać, że było to pomysłowe, szczególnie w kwestii wykorzystania manipulowania wiarą na korzyść protagonistów.
"Ludzie bez dusz" to powieść, która zachwyca nietuzinkowością, prowokuje do refleksji i pozostawia z wieloma pytaniami. Gorąco ją polecam, mając nadzieję, że doczekamy się jej kontynuacji, gdyż historia kończy się w momencie, który mnie osobiście pozostawił z niecierpliwością oczekującej dalszych losów Eleny, Gustawa, Wybranki, ludzi bez dusz i całego tego fascynującego świata.
Opinia bierze udział w konkursie