Cudowny plasterek na dusze, balsam, gdy ma się kiepski humor. Ot po prostu powieść doskonała na wszelkie okazje. Łut szczęścia jest miły, ciepły, delikatny, bawiący, krzepiący. Jest po prostu super. Zachęcam do lektury z całego serca.
Jest rok 1968. Jean ma sześć lat i nagle, zupełnie niespodziewanie w jej życiu zachodzi wielka zmiana. Chłopiec z dnia na dzień trafia pod opiekę babci. Nie na trochę, a na zawsze. Ani on tego nie przewidział, ani ona. Takie zmiany dot. wszystkiego. Ma miejsce całkowite wywrócenie dotychczasowego życia. Do tego babcia nie jest łagodną, ciepłą osobą. Ma dobre serce, ale niesłychanie trudny charakter.
Opieka nad wnukiem będzie całkowitą nowością w jej uporządkowanym dotychczas życiu. Oboje dadzą sobie coś nowego, coś unikalnego, coś bezcennego. Szczególnie rozczula naiwność dziecka, jego pytania, czułość babci, która jest skrywana za ostrym tonem.
Łut szczęścia to zwyczajna, prosta opowieść, bez fajerwerków. Zgadza się, ale tylko pozornie. Autorka udowadnia, iż to co najprostsze potrafi być najlepsze, najbardziej wartościowe. Wszystko zależy od tego, jak zostanie podane, zaserwowane.
Łut szczęścia czyta się ze wzruszeniem spowodowanym jakby odkryciem tego co może dać drugiemu człowiekowi zwyczajny gest, słowo. W pędzie, w gonitwie codziennych dni zapominamy o tym, a skoda. Tak niewiele bowiem potrzeba, żeby uszczęśliwić drugą osobę.
Autorka w cudowny sposób, lekko acz niezwykle mądrze opowiada o wielu sprawach, które doskwierają przede wszystkim starszym osobom, ale nie tylko. Także młodość, okres dziecięcy ma swoje prawa, bolączki. Cudownie ukazana jest pewna zależność jednej grupy wiekowej od drugiej, to ile starsi mogą dać młodszym, i wzajemnie, ile jeden człowiek potrafi zrobić dla drugiego. Samotność, skrywanie jej pod pozorami bycia zrzędliwym, wrednym, niemiłym są właściwe nie tylko starszym. Samotność wśród morza ludzi może dopaść każdego z nas, bez względu na miejsce zamieszkania czy wiek. Ową samotność potrafi rozwiać czyjaś obecność, zwykły gest, uśmiech.
Opowieść zdaje się być banalna, zwyczajna, może nawet nudna. Nic bardziej mylnego. Aurelie w mądry sposób przedstawia nam wiele prawd, na wiele otwiera oczy, sprawia, iż wielokrotnie westchniemy...aha faktycznie, a nawet wzruszymy się. Na naszych ustach w trakcie lektury będzie błąkał się uśmiech rozbawienia połączony ze wzruszeniem.
Łut szczęścia to mądra, rozczulająca, doskonale przedstawiająca rzeczywistość opowieść.
Polecam.
Opinia bierze udział w konkursie