Kiedy spojrzycie na okładkę i tytuł książki, od razu pomyślicie o ?Małym Księciu?. Ciężko nie mieć takiego skojarzenia. Rzeczywiście ?Mała księżniczka? jest wzorowana na tym klasycznym dziele Antoine de Saint-Exupery z tą różnicą, że zamiast chłopca, pilota, róży, lisa, węża i rysunku przedstawiającego baranka, mamy dziewczynkę, pilotkę, tulipana, wilka, skorpiona i rysunek jednorożca. Zarówno chłopiec, jak i dziewczynka podróżują po różnych planetach, a swe przygody opisują nowo poznanym przyjaciołom. W zasadzie wszystko jest takie samo, a jednak inne.
Nie będę ukrywać, ?Małego Księcia? nie da się podrobić. Nie da się stworzyć równie poruszającej historii, wzorując się na jej schemacie. To jedna z moich ukochanych powieści i ulubiona lektura z czasów szkolnych. Do dziś pamiętam emocje, które we mnie wywołała. Jest tak krótka, a zawiera w sobie tak wiele życiowych prawd. Teraz w dorosłym życiu często do niej wracam i z chęcią czytam cytaty, które zna cały świat. Mój ulubiony brzmi: ?Gdy ktoś kocha różę, której jedyny okaz znajduje się na jednej z milionów gwiazd, wystarczy mu na nie spojrzeć, aby być szczęśliwym. Mówi sobie: ?Na którejś z nich jest moja róża...?.
Ale nie o tej książce miałam pisać. Dwudziesty pierwszy wiek ma tendencje do feminizowania kultowych postaci. Nie rozumiem, dlaczego zamiast tworzyć nowe bohaterki, uparcie przerabiane są postacie męskie. Bardzo nie lubię tego zjawiska. ?Małą Księżniczkę? czytało mi się przyjemnie, nawet dała ona radę mnie wzruszyć, ale gdzieś tam z tyłu głowy cały czas miałam myśl, że jest to podróba ?Małego Księcia? i za nic nie mogłam się jej pozbyć.
?Mała Księżniczka? to opowieść przede wszystkim o lęku, którego na pierwszy rzut oka nie widać, wszyscy występujący w tej historii bohaterowie czegoś się boją i zamiast stawić czoła swoim ?demonom?, wolą udawać, że jest im dobrze tak, jak, jak jest. Myślę, że każdy z nas miał w życiu sytuację, w której żałował, że nie podjął działania, zamiast zaryzykować, a jak wiadomo, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Często też zastanawiamy się, co o nas powiedzą ludzie, sami wycofujemy się, myśląc, że nie zostaniemy zaakceptowani. Łatwiej jest uciec, poddać się, tłumić emocje, ale to nie jest zdrowe. Za ten morał cenię ?Małą Księżniczkę?. Uważam, że jeśli choć jednej osobie pomoże ona uwierzyć w siebie, to warto było ją wydać.
Jeśli są tu osoby, które jakimś cudem nie znają powieści Antoine de Saint-Exupery, na pewno spojrzą na tę książkę zupełnie inaczej i ich ocena zapewne będzie wyższa, jednak ci, którzy ją znają, nie będą umieli sparzać na ?Małą Księżniczkę? inaczej niż przez jej pryzmat.