Moim zdaniem charakter tej książki najlepiej oddaje ten cytat: ?Skoki w miejscu i czasie w tym rozdziale są zamierzone. Podróżowanie to bowiem nie tylko wyznaczanie celu i docieranie do niego. To przede wszystkim odkrywanie różnorodności świata i jednoczesne szukanie jego podobieństw w miejscach oddalonych od siebie o setki kilometrów?. I te przeskoki są znamienne dla całej lektury, a nie tylko jednego rozdziału. Autorka wybrała wyjątkowy sposób relacji, nie ze względu na miejsce czy ciągłość czasoprzestrzeni, lecz na temat. Czasami czytelnik może odnieść wrażenie niejakiego chaosu lub potraktowania konkretnego miejsca po łebkach, lecz z drugiej strony doświadcza w pełni zderzenia kultur. Były momenty, gdy brakowało mi opinii, które autorka wyrażałaby na podstawie własnych obserwacji, a nie rozmów z przewodnikami, informacji przeczytanych w opracowania etnograficznych. Mam świadomość, że aby zebrać takie dane nie wystarczy kilkudniowy pobyt u danej społeczności, lecz trzeba się z nimi zaprzyjaźnić, a to zabiera miesiąca, a może i lata. To co emanuje niemalże z każdej strony, to radość odkrywania, zadowolenie z podróży, poznawania nowych terenów, nawet gdy nie są łatwo dostępne czy przyjazne dla Europejczyka. Cieszę się również, iż spotkanie z autorką rozpoczęłam od książki pt.: ?Siedem razy świat?, ponieważ jest bardziej wciągająca i zajmująca. Miałam wrażenie, iż ?Światoholicy? to swego rodzaju wprawki, taki brudnopis, w którym niektóre relacje przypominają opis zdjęcia wzbogacony o kilka refleksji. Na szczęście są to dość sporadyczne przypadki, a dużo częściej natykamy się na solidną wiedzę z dziedziny etnografii, zoologii czy też botaniki: ?Baniany idą w setki, a nawet tysiące pni. Największy, zasadzony pod koniec XVIII wieku, rośnie w Kalkucie i zajmuje powierzchnię dwóch hektarów (i składa się) z blisko trzech tysięcy pni. Pod jego koroną może się schronić kilkadziesiąt tysięcy ludzi?. Polecam.
Opinia bierze udział w konkursie