Są takie miejsca... do których wracamy. Każdy z nas ma azyl do którego ucieka, by pobyć albo w samotności, albo wręcz przeciwnie w gronie które bardzo się lubi. Może też to działa na zasadzie: czego kto potrzebuje w danym momencie czy chwili... U mnie to wygląda różnie, czasem lubię być sama, uciekam do mojej tzw samotni, czasem wręcz przeciwnie potrzebuje przyjaciół... a czasem, nie, nie! Nie czasami, bardzo często powracam do miejsc, które już znam, do ludzi, których szczerze polubiłam - tyle tylko, że są to miasteczka i mieszkańcy cudownych miejsc znajdujących się gdzieś na kartach książek. Mam kilka takich miejsc: Zatoka Aniołów, Alaska, Szczecin, Virgin River czy choćby Malownicze... Staram się je odwiedzać regularnie. Dlaczego? Otóż sprawiają, że czytelnik zapomina o swoich własnych problemach, przenosi się do miejsca które lubi, "żyje" życiem mieszkańców...choć przez chwile...aż do kolejnej ucieczki... Magdalena Kordel - Autorka, która zabiera mnie do Malowniczego. Do miejsca, które pokochałam od razu, do którego wręcz uwielbiam powracać. Czuję się tu dobrze, z czasem poznałam mieszkańców, choć Kordel dba, by pojawiali się nowi, ale trudno się dziwić, do takiego miejsca każdy chciałby trafić - ja też. I choć nie ma Malowniczego na mapie - Autorka jest naprawdę przekonująca w tym co opisuje, czytelnik nie ma najmniejszego dylematu co do miejsca obdarzonego niezwykłą aurą, miasteczka nad którym czuwa nie tylko anioł ale i święty Antonii oraz, a może przede wszystkim Kraśniakowa - bez której Malownicze nie ma prawa bytu... Malownicze pokochałam...szkoda tylko, że mogę bywać tu tak rzadko... Wreszcie nadszedł dzień kiedy mogłam powrócić do miasteczka gdzieś w Sudetach. Odwiedzić Majkę, pszczelarza, Kraśniakową, wypić herbatkę w kawiarni u Krysi, czy spróbować słynnych kłopotków, a także pobuszować u Leontyny w jej jakże klimatycznym i nader wyjątkowym sklepie... Malownicze od ostatniego mojego pobytu troszkę się zmieniło, przybyło mieszkańców, była okazja by zapoznać się z tymi, których wcześniej nie zdążyłam poznać, bo niestety wizyty są zbyt krótkie, zbyt rzadkie, a to już niestety wszystko przez Autorkę... Czasem w życiu wszystko się sypie... rozwala jak domek z kart, o tym również przekonała się Magdalena. Wystarczy jedna chwila, moment, by zmienić swoje życie, ale zawsze coś jest po coś... W przypływie impulsu, a raczej w przypływie dobrego wina i zwyczajnej spontaniczności Magda zakupuje domek w Malowniczym. Nie wie jednak, że domek jest trochę magiczny, trochę dziwny, jakby tajemniczy, a na dodatek przyciąga ludzi z problemami... Wymarzony dom, dom, który pomieści niezapowiedzianych gości... Julię, którą tajemnica rodzinna przyprowadziła aż do Malowniczego... Krysię, którą Julia próbuje poznać i wyjaśnić co wydarzyło się przed wieloma laty... Tymka, który za sprawą Julki wiele rzeczy zrozumiał i niestety wiele tajemnic odkrył... Wreszcie Jazzmena, którego życie jest jak jego imię - nietypowe. Albo... Katarzynę i Antka czy choćby Michała... Michał - choć trzymał się z daleka, to właśnie w "Malownicze. Wymarzony dom" - to on skradł moje serce... Stał się bliski choć był daleko... A może zwyczajnie kogoś baaaardzo mocno mi przypomina... Mam cichą nadzieję, że przy kolejnej wyprawie do Malowniczego jeszcze się spotkamy...może nie tylko tam... Nie sposób wymienić wszystkich, których polubiłam, odwiedziłam i zobaczyłam...bo bez wycieczki w góry się nie obyło... Jest jednak coś, albo ktoś, kto szczególnie zwraca na siebie uwagę prócz oczywiście Madeleine. Jest to mała dziewczynka, czasem smutna, czasem wesoła, czasem wystraszona, a czasem zwyczajnie szczęśliwa... Marcysia - to postać bardzo realistyczna, może właśnie zbyt mocno. Może dlatego zbyt dużo wzruszeń, zbyt dużo łez... Dziewczynka w gruncie rzeczy bardzo samotna, wychowywana przez dziadków - wychowywana to zbyt wielkie słowo - przechowywana - bardziej, niestety pasuje... Dziecko potrzebujące przyjaciela, przytulenia, a tak naprawdę kogoś kto da jej wymarzony Dom - i niekoniecznie chodzi tu o budynek... Wreszcie pojawia się w Malowniczym ktoś kto częściowo będzie mógł spełnić marzenia dziewczynki, ale to wcale nie będzie proste... Magdalena Kordel pisze przede wszystkim z humorem... Nie tym razem. "Malownicze. Wymarzony dom" to powieść, która wzrusza, zmusza do przemyśleń, do rozglądania się co się dzieje koło nas, bo być może się dzieje, a my tego nie zauważamy... Zawiało niestety powagą, ale czasem tak trzeba! Autorka nie zapomina o istotnych rzeczach, o małych przypomnieniach, czy choćby o przyjaźni i miłości, która w życiu jest bardzo ważna, a może nawet najważniejsza... Niestety nie obyło się bez problemów...choć łatwiej jest rozwiązywać czyjeś niż swoje, może dlatego tak lubię powracać do tych miejsc, do Malowniczego... Doskonale wiem, że zawsze jak powrócę, czekają na mnie mieszkańcy, których znam, Ci których dopiero poznam, ale przede wszystkim ciepło, dobra aura miasteczka i ciepła, aromatyczna herbata... Kolejna wyprawa do Malowniczego. Jak zwykle udana, jak zwykle odchodzę z nadzieją, że będę mogła tu powrócić, sprawdzić co u Madeleine, Cataliny, Antonia, Marcysi i jej siostry, starszych mieszkańców, natomiast tym razem przede wszystkich z niecierpliwością sprawdzić co słychać u Michała... Moja wyprawa dobiegła końca, niestety żałuję, zazdroszczą innym, że mają wycieczkę do Malowniczego gdzieś przed sobą. Niebawem wyruszą, na ryneczek gdzieś u podnóża Sudetów, przespacerują się po urokliwym miasteczku, nad którym czuwa święty Antonii, wypiją herbatkę w niezwykle klimatycznej herbaciarni Krysi i zapoznają się z historią Marcysi, Magdy, Julki i innych... Magdalena Kordel nadal rozśmiesza, nadal wzrusza, ale przede wszystkim coraz lepiej, coraz bardziej przekonująco pisze... Gdybym nie wiedziała, że tego miasteczka nie ma na mapie - to z całą pewnością byłoby to miejsce, gdzie chciałabym spędzać moją każdą wolną chwilę... Zrobiłabym podobnie jak Magda czy Julka - spakowała torbę i wyruszyła do Malowniczego...
Opinia bierze udział w konkursie