- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ej na wszystko, aby choć na moment unieść dla niego spódnicę, bo bycie metresą Roi-Soleil rozpinało nad każdą niewiastą złotą tęczę. Nie ma co udawać, że i mnie na tym nie zależało, ale mówiąc szczerze, nie miałam szans. Nigdy mu się nie podobałam! Najpierw myślałam, że gustuje w blondynkach i dlatego mnie nie dostrzega. Ta jego La Valliere miała jasną skórę i loki jak zleżała na słońcu słoma, więc dobrze się prezentowała w pastelach i skromnych sukniach, które były tak pomyślane, żeby wyglądały, jakby ich wcale nie było na pulchnym ciele siedemnastolatki, dopiero co tracącej puch łabędziego pisklęcia. Te suknie niczego nie zakrywały, a jeśli zakrywały, to zaraz się kazały domyślać, co jest pod gazą, tiulem czy muślinem. Pamiętam jedną toaletę Luizy La szara krepa tak ściśle przylegała do piersi, że nie można było oderwać wzroku od sterczących sutków i choć nie było widać ani skrawka ciała, do dzisiaj nie znam nic bardziej perwersyjnego i zarazem niewinnego. Gładka szyja owinięta wąziutką koronką, ani jednego klejnotu, tylko biały kwiat wpięty we włosy, powieki opuszczone i uśmiech, taki uśmiech, że żadna inna nie umiałaby się tak uśmiechnąć, choćby i rok ćwiczyła przed zwierciadłem! Zawsze tak opuszczała powieki, kiedy Ludwik na nią patrzył. Było w niej coś, czego nie podrobi nawet najzdolniejsza kobieta - niewinność, tak uwielbiana przez doświadczonych i rozpustnych mężczyzn, wśród róż i piwonii szukających ledwo rozkwitłej stokrotki, z kroplami rosy na białych płatkach. Louise to miała. Bez wysiłku, starania, zabiegania, intryg i walki zdobyła miłość Ludwika i zdołała ją utrzymać długo, nawet bardzo długo, bo ponad trzy lata! Nigdy nie zazdrościłam La Valliere, to byłoby nierozsądne, bo zazdrościć można tego, co mogłoby być nasze, gdyby mogło być nasze, a dla mnie Ludwik wtedy, gdy ją kochał, był nieosiągalny nie dlatego, że należał do innej, tylko dlatego, że należał właśnie do tej, tak całkowicie i absolutnie niepodobnej do mnie. Wybrał dziewczynkę, prawie dziecko, a ja nigdy dzieckiem nie byłam, choć jestem od Louise starsza tylko o trzy lata. Być dzieckiem znaczy mieć naturę dziecka, jego ufność, prostolinijność, dobroć, szczerość i zdolność do bezinteresowności. Ja, mając cztery lata, wiedziałam, co mi się opłaca, a co nie. Byłam jak zwierzątko przymilające się do tych, którzy je głaszczą, karmią i decydują, czy będzie spało na mrozie, czy w miękkich piernatach. W tym przymilaniu się byłam słodka i tak wdzięczna, że za posłanie służyły mi głównie kolana królowej Ludwiki Marii, a często gęsto także jej łóżko, no, chyba że spał w nim któryś z kochanków lub dwóch królewskich małżonków. Ale tak się działo niezbyt czę Lubiła, kiedy mówiłam do niej ,,maman". Wzruszała się i mocno mnie przytulała. Musiałam udawać, że chcę, żeby mnie ściskała i prawie dusiła wielkimi, tłustymi piersiami, w które wpadałam nosem i ustami jak w poduszkę, tamującą dopływ powietrza. Jednak wolałabym się zadławić, niż pokazać, że te pieszczoty mnie odstręczają. Wiedziałam, że prawda mi się nie opłaca, więc kłamałam tak naturalnie, że wszystkich zwiodłam. Nazwali mnie ,,Marysieńką", bo byłam wdzięczna i słodka, uroczo zabawna i przymilna, śliczna i radosna jak młody szczygieł. Wszyscy mnie kochali. Ludwika Maria była specjalistką w tłamszeniu cudzej woli! Miała parę własnych, wypukłych, ciemnych oczu i kilkanaście albo kilkadziesiąt par oczu cudzych: młodych, bystrych, migdałowych, wielkich, małych, szarych, błękitnych, czarnych i nadzwyczajnie bystrych. Dzięki nim widziała wszystko, co chciała widzieć. Miała też uszy nad tymi oczami: one pozwalały królowej Ludwice usłyszeć każdą tajemnicę, głównie tę, którą się szeptem powierza kochance, przed chędożeniem albo po nim. ,,Sekret zawsze czymś śmierdzi - mówiła. - Ambicją, chciwością, zdradą, skąpstwem lub innym świństwem trzymanym pod przykryciem, bo jest zbyt wstydliwe, aby je pokazywać w pełnym świetle. A im dłużej się to chowa, tym bardziej cuchnie, więc znalazłam sposób na poznanie smrodliwych sekretów innych ludzi, głównie pysznych i bogatych polskich panów: poślę na nich swoje francuskie muchy! Pokażą swoje cycki, loczki, podwiązki, bufiaste biodra i cienkie talie, pończochy i pantofelki. Będą bzyczeć, szczebiotać, gaworzyć i turkotać, aż tamci zapomną języka w gębie i staną się zdolni tylko do słuchania. Moje voler5 rozjaśnią się perłami i diamentami, wonią pachnideł zmącą twarde polskie łby, a w łożu pokażą takie sztuczki, że po nich każda inna będzie się tym prostackim szlachciurom wydawała kawałem drewna. Mucha lubi smród gnoju, a moje muchy tak zostały przyuczone, żeby wolały łajno od słodkich konfitur. Są
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Biografie i wspomnienia, Biografie i autobiografie |
Wydawnictwo: | MG |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Wymiary: | 145x205 |
Liczba stron: | 192 |
ISBN: | 9788377795996 |
Wprowadzono: | 11.02.2020 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.