?Całe śledztwo składało się z cieniutkich niteczek, wątłych i trudnych do złapania jak babie lato?.
Ciężkie, ołowiane chmury zbierają się nad Woking, małym miasteczkiem nieopodal Londynu. Inspektor Redfern nawet nie przeczuwa, jaki będzie miała przebieg nadchodząca burza.
?(?) wiele razy widziałem, jak zupełnie niewielkie rzeczy mogą prowadzić do niewyobrażalnych zbrodni?
Odnalezione na uboczu zwłoki Bożeny Sokolińskiej budzą niedowierzanie i lęk. Poderżnięte gardło, zainscenizowane miejsce zbrodni, zaginiony mąż i brak śladów mogących wskazywać na winnego oznacza dla lokalnej policji tylko jedno. Długie i mozolne śledztwo, w którym albo ktoś zabłyśnie, albo raz na zawsze pogrzebie swoją karierę. Tym razem trafiło na inspektora Redferna, który od niedawna pracuje w policji w Woking. Nie jest policyjnym świeżakiem - wręcz przeciwnie - ma doświadczenie godne pozazdroszczenia, intuicję i? sporą rysę w zawodowym CV, o której współpracownicy szepczą po kątach.
Nie tylko śmierć Sokolińskiej okaże się zmorą dla Redferna. Wydarzenia z przeszłości, od których tak ucieka, powracają w zmienionej wersji. Komu będzie mógł zaufać a kto życzy mu najgorszego? Czy ciekawość i dążenie do prawdy nie będą miały zbyt wysokiej ceny?
?(?) wszystko w tej sprawie wyglądało na mało prawdopodobne, a mimo to się wydarzyło?
Po debiuty książkowe sięgamy z różnych pobudek. Ze względu na osobę autora, oryginalną fabułę, zwykłą ciekawość albo z nadzieją na coś nowego. Po ?Maski pośmiertne? sięgnęłam z ciekawości i ta ciekawość została ze mną już do końca książki. W ?Maskach pośmiertnych? po prostu chce się wiedzieć, chce się dociekać, chce się analizować i odrzucać mylne tropy.
Autorce należą się brawa za odwagę, bo nie poszła na skróty. Próżno szukać dłużyzn, oczywistości bijących po oczach, łatwych motywów i banalnego policjanta. Dostaliśmy za to historię kryminalną, w której przeplata się ze sobą wiele wątków, zarówno współczesnych, jak i historycznych, które łączy ze sobą tylko albo aż postać Bożeny Sokolińskiej.
Anna Rozenberg lubi gmatwać, pokazywać drugie a nawet trzecie dno danej historii. Trzeba nieźle wysilić szare komórki, by temu sprostać. Jeśli lubicie, tak jak ja, główkować na wielu frontach wraz z policjantami, to dobrze trafiliście. Tłem dla tej historii kryminalnej z polskim wątkiem historycznym jest małe, brytyjskie miasteczko. Woking ma swój klimat, ciężki od tajemnic, z rzadko pojawiającymi się promykami nadziei. Ludzka nieufność, skrytość i ciężar dnia codziennego dają nieźle w kość mieszkańcom, a co dopiero Redfernowi, który usiłuje się tutaj zadomowić.
?Samotność, David, to nie tarcza, ale biała flaga?
Pisałam wcześniej, że Redfern nie jest sztampowym policjantem. Nie ma problemów z alkoholem ani z byłą żoną; nie ma też nietypowego hobby. Ma za to kochającego dziadka Bohdana, oryginalne pochodzenie i mnóstwo wspomnień z przeszłości, które nie napawają optymizmem. W mieszkaniu kartony wciąż jeszcze czekają na rozpakowanie a koledzy z pracy nie traktują go jako swojego. Wolą zajmować się plotkowaniem, dlaczego Redfern przeniósł się do Woking i co tak naprawdę stało się w katedrze w Guildford.
Redfern jest typem samotnika, szukającego swojego miejsca i nade wszystko szukającego siebie. Mam wrażenie, że jeszcze nie wszystko zostało o nim napisane, że jeszcze jakieś elementy życiorysu czekają na odkrycie i to momencie, w którym się najmniej tego spodziewamy.
?Maski pośmiertne? zostawiły po sobie pewną nutę niedopowiedzenia a zarazem obietnicy, że Redfern nie podda się tak łatwo, chociaż przeciwnik zawiesił wysoko poprzeczkę.
Opinia bierze udział w konkursie