Książka pięknie wydana, jak każda z Wydawnictwa MG.
Poza tym to porywająca, ale i irytująca lektura. Wydana została w 1906 roku.
To pierwszy w pełni socrealistyczny utwór, obrazujący narodziny ruchu robotniczego. Napisana ciekawym, choć początkowo trudnym językiem.
Porywająca, bo Gorki niezłym pisarzem był, za to był przede wszystkim wielkim piewcą socjalizmu. Poza tym na kartach tej niezbyt grubej książki prezentowany jest świat miniony, ciekawy, który porywa i jednocześnie maksymalnie irytuje. Z pewnością w trakcie lektury oddycha się z ulgą, że te czasy, tamto życie już minęły. Dodatkowo porywa fakt zapału z jakim autor opisuje socjalizm. Niezwykle ciekawe, szczególnie teraz po ponad 100 latach.
Jak wspomniałam Gorki napisał książkę w 1906 roku czyli tuż po rewolucji, która miała miejsce rok wcześniej. Był to okres, w którym jak sądzę socjalizm, idee nowego ustroju były w apogeum, były żywe, wdrażane w czyn. Gorki był wielkim zwolennikiem socjalizmu, jego piewcą, orędownikiem. To wyrażnie widać w treści Matki. Przewijają się tam wzniosłe hasła, idee i plany stworzenia nowego ładu, równości, dobrobytu dla wszystkich. Słowem jest to obraz świata idealnego, który z samego założenia nie może się ziścić.
Zapał Gorkiego, wręcz naiwny, dziecięcy, taki, przy którym ręce opadają kontrastuje z póżniejszymi, nam znanymi czynami socjalistycznych przywódców m.in. ze zbrodniami na ludzkości.
To wszystko, naiwny zapał godny lepszej sprawy, póniejsze wydarzenia jest w niesamowitym kontraście. Ów kontrast może z jednej strony odstręczać od lektury, a z drugiej wręcz porywać. Mnie porwał. Mimo, iż fabuła Matki nie wciąga, intryguje, pociąga to, jak jest ta opowieść napisana. Czytałam z wielkim zaciekawieniem, ale i niedowierzaniem, że ludzie mogli być tak naiwni.
Główna bohaterka to kwintesencja ówczesnej kobiety, Własowa, wdowa po robotniku, matka synom. Życie miała trudne, bardzo trudne. Nędza, alkohol, przemoc, beznadzieja, brak jakichkolwiek perspektyw. Zresztą o jakich perspektywach mówimy w uciemiężonej Rosji, na początku XX wieku w przypadku zwykłej, prostej kobiety. Mąż umiera, kobieta oddycha z ulgą. Pieczę nad nią przejmuje syn, również robotnik, który walczy za sprawę, ma usta pełne ideologii, chce działać.
Matka, kobieta prosta, nie rozumie o co chodzi. Jednak wydarzenia zmieniają ją. Staje się kobietą walczącą o sprawę.
Przyznacie sami, naiwne, aż zęby bolą. I sama treść, tak jak wspomniałam, nie porywa. Porywa sposób jej przekazania. Walka dwóch światów, dwóch rodzajów bohaterów i zwycięstwo ideologiczne jedynej słusznej sprawy. Nic dziwnego, iż bolszewicy przez lata wykorzystywali Matkę, jako narzędzie propagandowe. Do tego dochodzi dziecięca wręcz naiwność w to, iż świat może być lepszy, że ludzie mogą być równi etc. Jestem przekonana, iż Gorki w to wierzył. Bo czyż nie jest tak, że wszyscy w to wierzymy, że wszyscy pragnęlibyśmy, by już nie było więcej nędzy, głodu, poniżenia. By niesprawiedliwość zniknęła z naszego świata.Mimo, iż jest to niemożliwe, gdzieś w głębi serca każdy z nas o tym marzy.
Niewątpliwie warto Matkę przeczytać. Należy jednak nastawić się na odbiór nie arcydzieła literackiego, a niezłego studium prania mózgu sprzed 115 lat i obrazu jak wtedy myślano, pojmowano świat, w co wierzono. Ciekawe i warte przeczytania.
Opinia bierze udział w konkursie